Patriota polski - co to znaczy? Kiedy nie trzeba przelewać krwi? [opinie]
Patriota sprząta po psie, płaci podatki, jest uczciwym obywatelem. Ilu z nas tak określiłoby patriotyzm? Mamy różne jego wizje, co wynika z naszej przeszłości - mówią poznańscy historycy prof. Janusz Karwat i dr Marek Rezler.
Czym jest dziś patriotyzm?
Prof. Janusz Karwat: Właściwym wykonywaniem swoich obowiązków obywatelskich wobec narodu, państwa, ale też obowiązków rodzinnych, sąsiedzkich. W zależności od zawodu, przynależności do grupy społecznej, patriotyzm w życiu codziennym przejawia się dobrym, solidnym, rzetelnym wykonywaniem zwyczajnych codziennych czynności. Czasami są to czynności zwyczajne, czasami nadzwyczajne. Specjalnie się o tym nie myśli.
Nie dostrzegamy rzeczy małych, które są w naszym życiu niezmiernie ważne. One budują podstawy do tzw. solidności. Czym innym będzie patriotyzm dla dziecka, czym innym dla studenta czy emeryta. Zwykle jednak myślimy o patriotyzmie emocjonalnie, bo patriotyzm to uczucie w powszechnym ujęciu najczęściej romantyczne.
Dr Marek Rezler: Popieram całkowicie tę opinię. Pojęcie patriotyzmu trzeba dostosować do czasów, w których żyjemy. Ale są pewne stałe, niezmienne wartości, aktualne zawsze i wciąż. To po prostu cechy tzw. dobrego człowieka, ale są też realia, które muszą być dopasowane do epoki, w której żyjemy.
Nam patriotyzm najczęściej kojarzy się z walką, poświęceniem życia, wielkimi czynami.
Dr Marek Rezler: Wielkie czyny są wymagane w wielkich czasach, jeśli okoliczności nas do tego zmuszają. Takie pojęcie patriotyzmu ukształtowało się w ciągu ostatnich 300 lat ze względu na naszą historię - okres ciągłej szarpaniny, walk. Z tego powodu mieliśmy „zwichniętą” psychikę i inaczej patrzyliśmy na sprawę patriotyzmu niż inne kraje Europy. Ciągłe klęski spowodowały, że zrobiliśmy fetysz z dramatu, z tragedii, co się potem przerodziło w mesjanizm. Czyli ideologia bezsilności połączonej z kultem tragedii, poświęcenia, nie przyjmująca do wiadomości, że można działać inaczej. Polski patriota musiał cierpieć i to był probierz patriotyzmu. A najlepiej, jeśli złożył ofiarę z życia.
Na ziemiach byłego zaboru pruskiego patriotyzm wyglądał inaczej - walczono nie czynem zbrojnym, ale pracą, tworzeniem polskich stowarzyszeń, organizacji, mimo ostrej walki kulturowej i gospodarczej prowadzonej w ramach Kulturkampfu. Taka postawa nie najlepiej była oceniana w innych zaborach. Mało tego, mówi się, że to była uległość wobec zaborcy, współpraca.
Dr Marek Rezler: Mówi się też: konformizm, wygodnictwo, niechęć do angażowania się w gwałtowne wydarzenia. To wynika z jednej strony z niewiedzy, niezrozumienia istoty sprawy, a z drugiej z nieumiejętności reklamowania swoich działań przez samych Wielkopolan.
Po II wojnie ludzie stopniowo zaczęli od tego odchodzić, ale gdyby rzeczywiście doszło do jakichś gwałtownych wydarzeń, to owo przeklęte romantyczne myślenie odrodziłoby się natychmiast. Niech pan nie mówi „przeklęte romantyczne myślenie”.
Dr Marek Rezler: Rozmyślnie tak to zjawisko nazywam. Romantyczne myślenie stało się de facto przekleństwem naszych dziejów, było świadectwem naszej bezsilności. Na razie jednak nam to nie grozi i kultywowanie przegranych powstań stopniowo zaczyna być przełamywane przypominaniem powstań, które zakończyły się sukcesem.
Prof. Janusz Karwat: O konformizmie mówią ludzie ukształtowani w duchu romantycznym, przegranych powstań, porażek, nie doceniający długofalowych działań. Nawet w sensie marketingowym, w filmie, literaturze lepiej sprzedaje się słomiany zapał, cierpiętnictwo, skłonność do porywów niż rzetelna długofalowa praca.
Nie mamy aż tak dużo zwycięskich powstań. Poza tym warszawiacy zawsze będą kultywować pamięć powstania warszawskiego, a nie wielkopolskiego.
Prof. Janusz Karwat: Powstań zwycięskich mieliśmy aż... kilka. Niektóre są w wymiarze lokalnym, regionalnym, jak powstanie sejneńskie w 1919 r., inne mają wymiar ogólnopolski, jak III powstanie śląskie czy właśnie wielkopolskie z 1918 roku. Powstanie wielkopolskie już nas nie dzieli, czego nie można powiedzieć o innych powstaniach narodowych. Zawsze zadajemy sobie pytanie, czy były potrzebne?
Powiedział pan „już nie dzieli”.
Prof. Janusz Karwat: Kiedyś dzieliło. Powstawały nawet konkurencyjne związki powstańcze, instrumentalnie wykorzystywane przez ówczesne władze. Skąd my to znamy, prawda? Teraz powstanie wielkopolskie już nie dzieli i to jest bardzo pozytywna wartość naszej lokalnej tożsamości.
Dr Marek Rezler: Szczęśliwie trzy pokolenia nie znają już działań wojennych. I młodzi ludzie stopniowo, punkt po punkcie, krok za krokiem, zaczynają myśleć trzeźwo, konkretnie. Walka zbrojna przestaje być głównym punktem oceny patriotyzmu. Zaczynają patrzeć logicznie i pytać, dlaczego „poszli nasi w bój bez broni”? (Obok Orła znak Pogoni, poszli nasi w bój bez broni - pieśń powstania styczniowego 1863 r. - dop. red). Czy nie lepiej było poczekać, zebrać broń i być skutecznym?
Prof. Janusz Karwat: Są różne formy podkreślania przywiązania do zwycięskich powstań, sukcesów. Dużo dla podtrzymania patriotycznych tradycji robią kibice.
Kibice? Raczej mamy w pamięci kibolskie zachowania, awantury, uliczne bójki, ustawki między kibicami różnych klubów, chamstwo, wulgaryzmy. Gdzie tu patriotyzm?
Dr Marek Rezler: Niestety, kibice najczęściej są oceniani przez pryzmat działań tzw. kiboli, przez ich wyczyny. Tego akceptować nie można.
Prof. Janusz Karwat: To oczywiście należy jednoznacznie piętnować. Trzeba jednak wziąć też pod uwagę inicjatywy, które realizują stowarzyszenia kibiców, zwłaszcza na Facebooku, w internecie, w stosunku do młodzieży. Najróżniejsze konkursy z okazji rocznic, zbiorowe świętowanie - w naszym przypadku rocznic powstania wielkopolskiego, zbiórki pieniędzy na renowacje grobów powstańców, oznaczanie tych grobów. Mam kontakt z tymi środowiskami, często jestem pozytywnie zbudowany ich inicjatywami, tym co wiedzą i co robią.
Dr Marek Rezler: Wiara Lecha co roku organizuje uroczystości upamiętniające powstanie wielkopolskie, różne imprezy, obchody, bardzo emocjonalnie to podkreślają. Dla mnie to działania nie tylko bardzo sympatyczne, ale i konkretne, warte naśladownictwa, pochwały.
Patriotyzm może prowadzić do nacjonalizmu?
Prof. Janusz Karwat: Bardzo często tak jest. W sprzyjających okolicznościach samoczynnie może w to przejść w zewnętrznej formie, w postaci zachowania. Tak, jak rywalizacja na boisku czy w ringu bokserskim może wywołać nawet agresję wobec innej nacji, co zresztą czasami obserwujemy. Nie generalizowałbym tego, bo zbiorowym emocjom, także negatywnym, ulegają ludzie w różnym wieku. Bywa że później sami tego żałują.
Dr Marek Rezler: Wychodzę z założenia, że nacjonalizm, nie mówiąc o szowinizmie, to jedno z przekleństw naszych czasów. Żyjemy w takiej epoce, w takich czasach i w takich realiach w Europie, że nie można krzewić nacjonalizmu, który automatycznie stawia podziały, odtwarza granice, a nawet je buduje. Patriotyzm wcale nie musi być utożsamiany z nacjonalizmem, a tym bardziej szowinizmem. Trzeba kochać swój kraj, ale nie uważać się za lepszych, wymagających jakichś specjalnych wyróżnień. Trzeba sobie uświadomić, że jesteśmy częścią społeczeństwa żyjącego nie tylko w określonym kraju, ale także na kontynencie, w świecie. Anachroniczne rozumienie patriotyzmu jako nieustannej walki, szukania wrogów, stawiania barier jest nieaktualne.
Ale różne grupy różnie rozumieją patriotyzm i uważają, że tylko ich rozumienie jest właściwe, poprawne. Reszta to nie są patrioci.
Prof. Janusz Karwat: Tak mówią ci, którzy w sensie dialogu międzykulturowego nie są patriotami, ulegają opiniom.
Dr Marek Rezler: Z rozumieniem patriotyzmu jest jak z definicją prawdy. Jest jego prawda, moja prawda i „najmojsza” prawda. Inni nie mają racji. O definicji prawdy księdza Tischnera już nie wspominając. Podobnie jest z patriotyzmem - każdy widzi to inaczej. W dużej mierze zależy to od wychowania w domu, od środowiska, w którym się człowiek obraca.
Czy szkoła uczy dziś patriotyzmu?
Prof. Janusz Karwat: Myślę, że tak, choć na pewno nie na wszystkich poziomach edukacji. To całokształt działań, począwszy- co jest chyba najważniejsze - od domu, rodziców, ale zwłaszcza dziadków, bo to oni najwięcej czasu poświęcają wnukom. Dopełnieniem tego jest edukacja: szkoła, związki wyznaniowe, duchowieństwo. Dużo też zależy od nauczycieli.
Dr Marek Rezler: Nie można generalizować. Zależy, jaka szkoła, jacy nauczyciele, która klasa itp. Podręczniki historii, literatury, w ogóle nauki humanistyczne w dalszym ciągu preferują kult męczeństwa, gwałtownych wydarzeń, które stają się probierzem patriotyzmu. To się powinno zmienić i chyba troszeczkę nurt organicznikowski, codziennej solidnej pracy, zaczyna się przebijać. Ale jeszcze trochę trzeba poczekać
Tym bardziej że mamy różne tradycje patriotyczne.
Dr Marek Rezler: To wynik naszej historii, podziału Polski między trzech zaborców. Każdy zabór to był inny świat. W czasie zaborów udało nam się uratować język polski, tradycję, przywiązanie do polskości, ale nie zatrzymaliśmy procesów przemiany mentalności społeczeństwa. W rezultacie, gdyby niewola trwała kilkanaście- kilkadziesiąt lat dłużej, Polska odrodziłaby się, ale jako państwo federacyjne. Mimo wszystko dawne Królestwo Polskie, Wielkie Księstwo Poznańskie i Galicja to były trzy różne światy, różnice potęgowały się z każdym dziesięcioleciem. Każda z tych części była wtłoczona w inny system administracji, gospodarki, także mentalności danego państwa. Polacy, chcąc nie chcąc, musieli w tych realiach funkcjonować. Różnice okazały się tak trwałe, że widać je do dziś.
Wróćmy do początku naszej rozmowy. Gdybyśmy spytali przechodniów na ulicy, co oznacza dziś patriotyzm, chyba mało kto odpowiedziałby tak, jak panowie.
Dr Marek Rezler: To jest nasz punkt widzenia, nie każdy musi się z nim zgadzać. I vice versa. W warunkach pokoju, kiedy nie ma konfliktu, patriota po prostu rzetelnie, uczciwie pracuje, wykonuje swoje obowiązki.
Gdyby powiedział pan komuś, że nie jest patriotą, bo nie segreguje śmieci, nie płaci podatków, nie sprząta po swoim psie - w najlepszym razie by się roześmiał, o ile nie puścił wiązanki lub nie rzucił z pięściami.
Dr Marek Rezler: Powód jest prosty - to właśnie skrzywienie naszej mentalności, wywołane ostatnimi trzema wiekami naszej historii, kiedy patriota musiał cierpieć, ponosić ofiary. Patriotyzm mieści się od sprzątania po psie po udział w wyborach, od skali mikro do makro. Postępuje się praworządnie, jeśli nie łamie się prawa, nie krzywdzi innych, wtedy automatycznie działa się na korzyść kraju i jest się patriotą. Nie gada się o tym patriotyzmie naokoło, bo doświadczenie uczy, że im więcej ktoś o czymś mówi, tym mniej ma z tym do czynienia. Trzeba to traktować jako coś naturalnego.
Prof. Janusz Karwat: Miałem taką sytuację, zwróciłem komuś uwagę, że nie sprzątnął po psie. Akurat ten ktoś zdawał sobie sprawę, że postępuje nie fair i podziękował za zwrócenie uwagi. A pewnie mógłbym się spotkać z zupełnie inna reakcją. Na swoim gruncie, czyli tam, gdzie mieszkam, jestem przygotowany na to, że jeśli będę próbował prowadzić na ulicy „lekcję wychowawczą”, mogę spotkać się z agresją.