Patryk Łukaszuk, kolekcjoner pamiątek: Michael to było dla mnie takie WOW! [ZDJĘCIA, WIDEO]
Mimo że od śmierci Michaela Jacksona mija już osiem lat, nadal jest on żywy w pamięci swoich fanów. Patryk Łukaszuk ma jedną z najbardziej obszernych kolekcji pamiątek w Europie.
Nawet dziś pamięta, kiedy usłyszał go pierwszy raz. To było jak objawienie. Choć miał ledwie kilka lat, coś zaiskrzyło. I już zostało w głowie i w sercu. Przecież usłyszał prawdziwego króla popu - Michaela Jacksona. I choć to była Polska, PRL, a dostęp do muzyki MJ, a zresztą nie tylko jego - był utrudniony, to z niecierpliwością czekał przed telewizorem, w którym leciały hity na MTV, żeby nagrać kolejny kawałek mistrza na kasetę VHS. To wtedy zaczął zbierać pamiątki związane z Michaelem Jacksonem. I tak mu zostało. Dziś jest największym kolekcjonerem płyt, kaset i gadżetów mistrza w Polsce i pewnie jednym z większych w Europie. A na swoich półkach skrywa prawdziwe skarby.
Patryk Łukaszuk z Lęborka to osoba znana w mieście. Chyba każdy widział jego graffiti, jakie zdobi wiele lęborskich budynków. On stworzył wizerunek papieża czy długaśny, wysprejowany obraz poświęcony Żołnierzom Wyklętym. Nie każdy jednak wie, że Patryk to też zapalony kolekcjoner gadżetów związanych z Michaelem Jacksonem.
W jego pokoju Jackson stoi już przy samych drzwiach. Z kartonowego plakatu wita gości. Jackson jest też na ścianie. Graffiti z jego postacią to dzieło samego Łukaszuka. Jackson spogląda też z setek płyt, kaset czy gadżetów ustawionych w równych rzędach na regale. To nie wszystko. Jackson wyskakuje też z szuflad i szaf. W niemal każdym miejscu są pochowane przedmioty związane z mistrzem.
- To się zaczęło od dzieciaka - opowiada Patryk Łukaszuk. - Kiedyś jeździliśmy z rodzicami do mojej cioci w gości. To były lata 90. Pamiętam, że ciocia dała mi do posłuchania kasetę magnetofonową z „Bad” Michaela Jacksona. Miałem ledwie kilka lat. Wtedy jeszcze może to tak nie zaskoczyło, ale na pewno coś w sercu zostało - wspomina. Dopiero kilka lat później, kiedy wujek puścił mu słynny klip do utworu „Thriller” - zaiskrzyło.
- Sam go o to poprosiłem, bo pamiętam, jak moi rodzice i ich znajomi szaleli do tego utworu. Odpalił mi go na VHS. Wtedy pomyślałem, że to jest to.
Wspomina, że w tamtych czasach ciężko było o dostęp do jakiejkolwiek, szczególnie zagranicznej muzyki. Przecież nie było internetu. - Po powrocie ze szkoły godzinami przesiadywałem przed telewizorem, oglądając MTV i polując na jakiekolwiek klipy MJ. Nagrywałem to na VHS, potem dziesiątki razy oglądałem. To dla mnie było prawdziwe WOW, to otwierało oczy!
***
W Michaelu oczarowała go magia, jaką w sobie miał. Do dzisiaj nikt mu chyba nie dorównał. - To było coś niesamowitego w muzyce i na scenie. On elektryzował swoją publikę i robił to w taki sposób, że ludzie przez lata nie wiedzieli, co w tym było. Potrafił wyskoczyć w morzu iskier i stać przez półtorej minuty w bezruchu na scenie w militarnym stroju przypominającym kosmonautę - człowieka z gwiazd. Takimi rzeczami po prostu zabijał swoją publikę. Zaskakiwał, zadziwiał. Sprawiał, że ludzie byli nim zafascynowani. Żaden artysta nigdy wcześniej tego nie robił. Żaden mu do tej pory nie dorównał - opowiada.
Patryk podkreśla, że siła MJ tkwiła też w jego geniuszu. Żadna wytwórnia płytowa nie była mu w stanie niczego narzucić. Robił to, co chciał, o czym myślał, co sobie zaplanował. Był wszechstronny i innowatorski. Nie tylko układał muzykę i tworzył teksty do swoich piosenek, ale też obmyślał swoje wideoklipy.
Patryk Łukaszuk z Lęborka może się pochwalić niesamowitą kolekcją płyt, kaset i innych gadżetów związanych z twórczością swojego idola - Michaela Jacksona. Zdaniem jego fanów, ma największą kolekcję w Polsce
- Tworzył wszystko: od bitów, przez słowa, po choreografię do klipów i same klipy. To mnie w nim urzekło. W tym, co robił, nie było fałszu, był prawdziwy, nie do podrobienia. Prawdziwe kolekcjonerstwo zaczęło się od pierwszej płyty kupionej za samodzielnie zarobione pieniądze. Ważna też była wiedza na temat płyt, wydawnictw i samego Michaela. W międzyczasie pojawił się internet. To ułatwiło zadanie, jak i dotarcie do wielbicieli MJ na całym świecie.
- Na eBayu nie kupuję. Chybabym zbankrutował - śmieje się. W wirtualnym międzynarodowym świecie jest niesamowity dostęp do pamiątek po Jacksonie. Można tam znaleźć na przykład rękawiczki z bursztynów Svarowskiego, w których tańczył na 25-leciu istnienia legendarnej wytwórni muzycznej Motown. Wtedy to w trakcie transmisji, którą oglądało 40 mln osób w USA, zaprezentował swój słynny taniec moonwalk.
Od tych wszystkich przedmiotów wystawionych na międzynarodowym portalu można dostać oczopląsu. I można się w tym łatwo zatracić. Ale niestety, oko też może zbieleć od cen. Dlatego kupuje na polskich portalach. Albo wymienia się z innymi kolekcjonerami. U nas też można znaleźć prawdziwe perełki. Często się zdarza, że ktoś nie zna wartości przedmiotów, które chce sprzedać. Tak zdobył m.in. kartonowy plakat z sylwetką MJ, który przywędrował do niego aż ze Stanów. Wcześniej promował jakiś sklep sprzedający płyty MJ. Teraz ozdabia pokój Patryka Łukaszuka w niewielkim Lęborku.
***
Na półkach stoją w równych rzędach płyty. Zarówno te najnowocześniejsze, jak CD, ale też winyle: większe, mniejsze, muzyczne pocztówki. Pod sufit maszerują kasety, nawet te najstarsze, kupowane jeszcze na lęborskim targowisku, w dawnych czasach, kiedy dostęp do zagranicznej muzyki był utrudniony. Pewnie wiele z nich to podróbki, ale teraz to już prawdziwy muzealny eksponat. Autentyczne świadectwo w dziale: historia muzyki rozrywkowej.
Ma też gry na tzw. sege czy commodore. - Na tym się kiedyś grało, a służyły do tego specjalne kartridże, na których nagrane były gry - opowiada. - Jak można grać w Michaela Jacksona? Trzeba było pokonywać przeszkody, walczyć z przeciwnikami, pokonać gangsterów. Z tym że bohaterem było MJ. Gra nawiązywała do teledysku króla popu, w którym tańczył w białym garniturze.
Na półkach nie mogło też zabraknąć specjalnej edycji Playstation z Jacko. Śmieje się, że muzykę Jacksona ma nawet nagraną na dyskietkach komputerowych, o których mało kto już pamięta, czy na płycie, która na pierwszy rzut oka wygląda jak winyl, a jest zapisana w starym japońskim systemie laser disc. Żeby taką płytę odtworzyć, trzeba mieć ogromne urządzenie, które służyło do odczytu. System został wyparty w ciągu ledwie dwóch lat przez płyty CD, ale płyta z muzyką Jacksona przetrwała.
Oczywiście sama muzyka w jego kolekcji to nie wszystko. Na półkach można znaleźć kubki, gry czy... lalkę MJ. To jedna z pięciu tysięcy sztuk, jakie się rozeszły po całym świecie.
Oczywiście to, co znajduje się na półkach czy jest pochowane po szafkach, kosztuje ogromne pieniądze. - Przy polskich zarobkach jest naprawdę ciężko - mówi Patryk Łukaszuk i dodaje: - Większość tych rzeczy wychodzi za granicą, a więc swoje kosztuje.
Nie kryje, że kolekcjonowanie przedmiotów związanych z mistrzem to niekończąca się opowieść.
- Co rusz wychodzą nowe wydawnictwa, i to na całym świecie. Ta zabawa nigdy się nie skończy. Wystarczy, że jakieś wydawnictwo zrobi reedycję płyty. Zmieni jakiś szczegół na okładce, i dla nas, kolekcjonerów, to jest już zupełnie nowy przedmiot.
***
To, co ma na półce, pochodzi z różnych stron świata. I różnymi drogami do niego wędrowało. Ma płyty z Singapuru, Japonii, Chin, Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Australii, Rosji, Włoch czy nawet z Afryki. Ma prawdziwe kolekcjonerskie gwiazdy.
- Mam płytę, która jest wydana w jednym egzemplarzu na cały świat - mówi Patryk. Ten fakt potwierdzony jest w specjalnej książce kolekcjonerskiej. Śmieje się, że płytę swego czasu kupił za... 6 zł na Allegro. Dopiero po latach wysłał jednemu ze znawców zagadnienia zdjęcie płyty z pytaniem, co to. Wtedy dowiedział się, jaki skarb posiada. Okazało się, że płyta pochodzi z południowej części Afryki. Jest to tzw. płyta demonstracyjna, która służyła pracownikom wytwórni przygotowującym materiał Jacksona do wydania - do przesłuchania jego utworów. I jest tylko jedna jedyna na całym świecie. Jak trafiła do Polski? - Nam się wydaje, że ludzie latają tylko do Anglii czy Irlandii, a pełno Polaków wszędzie i niesamowite rzeczy zwożą do kraju - opowiada. - Często po kupieniu jakiegoś przedmiotu pytam byłych właścicieli o jego historię i ludzie naprawdę niesamowite rzeczy opowiadają.
W swojej kolekcji ma też koszulki koncertowe czy inne gadżety, takie jak kubki, karty itp. W tworzeniu kolekcji pomagają mu znajomi mieszkający za granicą. - Przysyłają mi zdjęcia przedmiotów wyłowionych na wystawkach czy różnego rodzaju targach w Anglii, Holandii czy Niemczech. Pytają, czy coś takiego mam. Jak nie mam, kupują i przywożą lub przysyłają.
Opowiada o swoich skarbach i po kolei ściąga płyty i gadżety, żeby je pokazać. Wspina się po szafkach i żartuje, że to wersja tymczasowa, bo czeka na specjalne meble, które robi na zamówienie. Wtedy będzie mógł godnie wszystko zaprezentować. Oczywiście jego marzeniem jest specjalny pokój, w którym mógłby wyeksponować gadżety związane z Michaelem Jacksonem. A może małe muzeum...
(wideo: Edyta Litwiniuk)
***
Wspomina, że miał to szczęście, że widział Jacksona na żywo. - Byłem na jego koncercie w 1996 roku - wspomina. - Przywiozłem wtedy specjalną łapę koncertową, to był jeden z gadżetów, które można było tam kupić (dziś łapa spogląda na nas z samej góry szafki). Miał wtedy 12 lat. Na koncert zabrał go wujek. Wspomina, że wypowiedział on wtedy pamiętne słowa: Patryk, pojedziemy na koncert, bo możliwe, że to będzie jego ostatni. Czas pokazał, że miał rację. W późniejszą trasę koncertową już Jackson nie wyruszył. Zmarł w trakcie przygotowań do pożegnalnego tournée.
Patryk pamięta, że na koncercie było „super”. Udało mu się stanąć na specjalnym podwyższeniu, dlatego wszystko doskonale widział. - To, jak on śpiewał i tańczył na żywo przez dwie i pół godziny, to było coś niesamowitego. Po prostu brak słów. Dla mnie to było niemożliwe, że on potrafił coś takiego zrobić. Zwłaszcza że w przerwie rozmawiał z fanami, a potem... dalej dawał czadu, a przecież już wtedy miał problemy ze zdrowiem. To był koncert na żywej petardzie!!!
Mówi, że to, co zobaczył na scenie, nijak się miało do rewelacji kolorowych gazet, że Michael się „rozpada”. - Żaden nos mu nie odpadał. Nic takiego nie było po nim widać, to była czysta energia - mówi. Do Polski MJ wrócił jeszcze za rok. Choć wtedy nie bardzo kto wierzył w te doniesienia. MJ miał stawiać w naszym kraju największy w Europie Eurodisneyland. - Nie chciałem wtedy jechać. Kiedy w radiu podano informację, że przylatuje - przekazano to jako kaczkę dziennikarską. A potem okazało się, że to prawda. Jedyne, czym mogłem się nacieszyć, to relacja w telewizji - wspomina z żalem.
***
Rozmawiając o Michaelu Jacksonie, nie sposób pominąć afer, jakie wokół niego wybuchły. - Te noce w Neverland, rzekoma pedofilia, jego małżeństwo, to, że chciał się wybielić. On po prostu lubił pomagać dzieciom, a ludzie sobie dopowiadali - opowiada Patryk. - Złego narobiły też książki, jakie na ten temat wydano. Całą historię ubarwiono, bo ludzie lubią czytać takie rzeczy.
- Jeśli chodzi o Michaela Jacksona, to w późnych latach 90. tworzył on je sam, a jego pracownicy podkręcali to w mediach. Mówiło się wtedy, że kupił kości człowieka słonia, że ma mózg w słoiku i że to wszystko przechowuje na swoim ranczo. To było po to, żeby nakręcać koniunkturę sprzedaży. Żeby ludzie widzieli, jak tajemniczą postacią jest MJ. Potem to uciekło spod kontroli, a i same media się rozbestwiły. Zaczęły szukać sensacji w różnych aspektach jego życia, rozgrzebywać je, kroić na kawałki, żeby co smaczniejsze kąski podać na publiczne pożarcie. Powstało określenie Wacko-Jacko, czyli dziwak Jackson. Zarzucano mu, że nie wychodzi do ludzi, że się zaszywa na swoim ranczu. Pojawiły się pogłoski o dzieciach spędzających noce w Neverland. Wiele osób zastanawiało się, dlaczego Michael nie ma kobiety, a on po prostu potraktował to marketingowo. Gdyby się ożenił, straciłby pewnie większość fanek. Wtedy, w tej początkowej fazie swojej kariery był bardzo skryty i podtrzymywał tę tajemniczość. Potem się to zmieniło. Wtedy też pojawiła się plotka, że Michael się wybielił. On chorował na bielactwo. Większość jego skóry pokryły białe plamy. Było tego tak dużo, że charakteryzatorom nie udawało się już tego zapudrować - opowiada. Zdaniem Patryka Łukaszuka, paradoksalnie choroba Michaelowi pomogła. - Twierdził, że jest kimś, kto przybył do nas z odległych galaktyk, żeby uleczać muzyką. Był więc artystą międzynarodowym - śpiewał dla czarnych, białych, dla wszystkich. Był pierwszym czarnym artystą, którego teledysk „Billie Jean” MTV wyemitowało na całym świecie. Przełamał bariery, a czarna muzyka ruszyła w świat.
Sporo brzydkiego szumu wokół Jacksona przydała sprawa z molestowaniem. - Kiedy pojawiły się te zarzuty, MJ był wtedy w trasie w Chinach. Musiałby wrócić, żeby się zmierzyć z zarzutami. Jego współpracownicy zapłacili wtedy 20 baniek, żeby tego uniknąć, a MJ mógł kontynuować trasę. Mógł tego uniknąć, po powrocie przebadano jego DNA i okazał się niewinny. Oczyścił się dopiero, kiedy rodzina kolejnego chłopca oskarżyła go o molestowanie. Stanął wtedy przed sądem i został uniewinniony. Jednak smród został - mówi Patryk. - Miał łeb do interesów - śmieje się Łukaszuk. - Kiedy wziął ślub z Lisą Marie Presley, to zrobił to, żeby wejść w posiadanie praw autorskich do utworów Elvisa Presleya. O tym, jak dobrym był biznesmenem, świadczy choćby fakt, że w latach 80. kupił katalog muzyczny, który zawierał piosenki m.in. Beatlesów czy Eminema. Miał dożywotnie prawa do tych utworów. Ostatnio firma przez niego założona, która zajmuje się majątkiem oraz wydawaniem płyt i gadżetów związanych z MJ, sprzedała ten katalog za prawie miliard dolarów. Zresztą do tej pory MJ jest najlepiej zarabiającym nieżyjącym artystą.
***
Białym krukiem dla wszystkich kolekcjonerów pamiątek po MJ jest płyta „Smile”. Na okładce Jackson, przebrany za Charlie Chaplina, siedzi z chłopcem na schodach. Płyta trafiła do sklepów płytowych i po pięciu dniach została wycofana. Jackson nie wyraził zgody na jej sprzedaż. Po wycofaniu została zniszczona, ale były osoby, którym udało się ją nabyć. Na eBayu płyta CD kosztuje 3,5 tys. euro. A są jeszcze winyl i miniwinyl. Płyt jest niewiele, kolekcjonerzy rzadko się z nimi rozstają - opowiada Patryk i dodaje, że posiadanie „Smile” to chyba największe marzenie każdego zbieracza pamiątek po Królu. - Liczę, że ja kiedyś też będą ją miał.