Paweł Poncyljusz: Kaczyński ma w nosie, co mówi opozycja. Tylko tupnięcie nogą przez UE czy USA potrafi doprowadzić go do porządku
Kaczyński wie, że dziś większość Polaków chce zostać w Unii i tylko to go powstrzymuje przed podniesieniem otwartego hasła wyjścia z niej. Nie jest samobójcą, wie, że to dziś byłaby samozagłada. Więc oderwania Polski od UE dokonuje w sposób zawoalowany. Robi to powolutku - mówi Paweł Poncyljusz, wiceprzewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej.
Jest dobra zmiana w Platformie Obywatelskiej?
Myślę, że tak. Zagłosowało za nią prawie 80 proc. członków partii. Większość uwierzyła w to, co mówi Borys Budka, w jego koncepcję polityki. I tak licznik zaczyna bić od nowa.
Ta zmiana przywództwa zachęca do wejścia do PO?
Zachęca w tym sensie, że do tej pory partia żyła w niepewności, trochę takim zawieszeniu. Dziś wszelkie spekulacje zostały przerwane. Jeżeli ktoś podziela światopogląd, wrażliwość Platformy, teraz ma też jasność, kto stoi na jej czele. Idzie młodość. Borys Budka to polityk 15 lat młodszy od Grzegorza Schetyny, z innym doświadczeniem, inną percepcją.
Wciąż niepewne jest, co to znaczy podzielać światopogląd PO? Czy wybór Borysa Budki mówi nam coś o tym, w którą stronę PO idzie? Jak zdefiniuje swoją tożsamość?
Moim zdaniem ta tożsamość nie zmieniła się zasadniczo od czasów Donalda Tuska. I raczej nie zmieni się. Tusk zbudował Platformę jako szeroką formację, wtedy: od Gowina do Arłukowicza. Dziś nie ma Gowina, ale PO dalej idzie szerokim frontem. Obecny klub Koalicji Obywatelskiej, skonstruowany przez Schetynę, odzwierciedla faktycznie Platformę z drugiej kadencji rządów Tuska.
Tyle, że sytuacja polityczna się zmieniła. I coraz głośniej słychać, że czas, by jednak PO się jaśniej określiła.
Przypuszczam, że za szefostwa Borysa Budki to wciąż będzie ta sama PO, która ma ofertę i dla liberalnego wyborcy i dla wyborcy centrowego czy nawet umiarkowanie konserwatywnego.
W takim rozkroku w obecnej sytuacji politycznej łatwo się rozjechać.
Nie zgadzam się. W wyborach parlamentarnych to właśnie formuła takiego szerokiego frontu zadziałała. Wiem, że wśród polityków PO nadal są wątpliwości, czy Grzegorz Schetyna dobrze zrobił, zapraszając na listy takie osoby jak ja, Paweł Kowal czy Bartłomiej Sienkiewicz, a z drugiej strony Barbarę Nowacką czy Dariusza Jońskiego. Fakty są jednak takie, że to się sprawdziło. Oczywiście apetyt był większy, ale nie ma wątpliwości, że gdyby PO sama poszła do wyborów, wynik byłby słabszy. Ostatnie wybory pokazały wyraźnie, że można iść w polityce szeroką ławą. Oczywiście dziś są też nowe uwarunkowania w Sejmie, inna konkurencja i z pewnością Borys Budka będzie się trudził nad nowym przekazem politycznym, dobrą narracją, która dotrze i do np. tzw miękkich wyborców PiS, którzy sytuują się gdzieś w centrum i głosują raz na PiS, raz na PO, w zależności, która partia aktualnie ich bardziej rozczarowała. Jednym z zadań Borysa Budki, jak każdego lidera, jest właśnie dostroić partię do oczekiwań wahających się wyborców PiS.
Skoro formuła Schetyny sprawdzała się, to dlaczego stracił przywództwo?
Taki był już od dłuższego czasu nastrój w strukturach. Na to składa się zbiór pewnych ambicji i pretensji.
To był bunt młodych?
Tak można powiedzieć. Młodzi politycy zbudowali taki produkt w postaci nowego przywództwa w Platformie i to się wielu członkom partii spodobało. Zobaczymy, jak pójdzie im z „wdrożeniem tego produktu”. Epoka Grzegorza Schetyny skończyła się, bo pewne rozczarowania dojrzały do takiego etapu, że część członków PO powiedziała: dość. Zgłaszano przede wszystkim uwagi do ścisłego otoczenia Schetyny, do sposobu zarządzania partią. Nie jestem jednak przekonany, czy każdy następny szef będzie mógł inaczej sprawować władzę. Każdy lider otacza się kręgiem zaufanych ludzi, z którymi ściśle współpracuje. Z upływem czasu zawsze pojawiają się pretensje, roszczenia od osób, które chciałyby być bliżej lidera, mieć wpływ na bieżącą politykę. Każdy lider ulega pewnej presji ze strony szefów regionów, prominentnych działaczy, którzy mają różnego rodzaju oczekiwania czy pomysły, co może deformować pierwotne zamierzenia. Borys Budka musiał się zderzyć z taką presją, kiedy tworzył klub PO. Ma już zatem przedsmak tego, z czym to się je.
I co dalej ze Schetyną? Jaką rolę może przyjąć?
Na razie stanie z boku, ale będzie ważną postacią dla PO, zasługującą na szacunek za przeprowadzenie partii przez Morze Czerwone.
Zatem nie mamy do czynienia w PO ze zmianą tożsamościową, tylko raczej zmianą pokoleń. Pytanie, czy to dobry moment, kiedy po drugiej stronie barykady stoi jednak Jarosław Kaczyński „z innej epoki”?
To dobre pytanie. Tak się jednak złożyło, że Grzegorzowi Schetynie kończyła się kadencja i statut obligował do przeprowadzenia wyborów. Grzegorz Schetyna, trzeba mu to oddać, zachował się honorowo. Jeżeli nie byłby politykiem honorowym, mógłby przeciągnąć te wewnętrzne wybory na czas po wyborach prezydenckich. Nie zrobił tego, tylko jako jeden z niewielu liderów w polskiej polityce uczciwie poddał się pod osąd członków. Ponadto z jednej strony można powiedzieć, że to moment nie najlepszy, z drugiej, że przeciwnie, bo przed ważnymi wyborami prezydenckimi partia potrzebowała pociągnięcia za cugle. Wybór nowego przewodniczącego może być takim impulsem. Naturalnie jeśli Borys Budka zrobi z tych lejców dobry użytek. Wierzę, że tak. Od razu skacze na głęboką wodę, bo przed nim wyzwanie, czyli zdobycie fotela prezydenckiego dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. I będziemy mieli praktyczny test nowej taktyki politycznej. Nie sądzę natomiast, by przekaz światopoglądowy się jakoś drastycznie zmienił. Obserwuję Platformę od kilku miesięcy z bliska i widzę, że jest to środowisko bardzo demokratyczne, gdzie istnieje swoboda światopoglądowa, nikt nikomu nie knebluje ust, zbytnio nie dyscyplinuje. Dlatego siłą partii jest tocząca się cały czas dyskusja. Inną wrażliwość prezentuje Joanna Mucha, inną Bogdan Zdrojewski, a oboje się mieszczą w tym projekcie i nikt nikogo kołem nie łamie.
Pięknie, tylko naprzeciw macie zwarty, zdyscyplinowany PiS. Partia w formule klubu dyskusyjnego ma słabe szanse z takim przeciwnikiem.
Między zamordyzmem i szantażem, jakie widziałem w PiS, a pospolitym ruszeniem jest jeszcze cała gama pośrednich rozwiązań. Można znaleźć złoty środek. Patrząc z jaką łatwością Borys Budka porusza się w przestrzeni medialnej, sądzę, że nastąpią pewne korekty i uda mu się.
I słuchając pani marszałek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ma Pan pewność, że to najlepsza kandydatka, na jaką stać opozycję?
Można się „zadyskutować” na śmierć, czy było lepsze rozwiązanie czy nie. Poszukiwanie najlepszego kandydata to trochę jak poszukiwanie złotego runa. MKB jest naszym kandydatem, była kreowana również w czasie wyborów parlamentarnych jako kandydat na premiera i teraz trzeba iść za ciosem. Małgorzata Kidawa-Błońska ma takie same szanse jak każdy inny kandydat z PO miałby. Prawda jest bowiem taka, że finalnie w tym starciu będzie się liczyła mobilizacja struktur, ludzie w każdej najmniejszej gminie w Polsce, którzy będą w stanie wystawić stoliczek z materiałami wyborczymi, z listami poparcia. To, czy ktoś ma bardziej czy mniej gibki język, czy ktoś ma bardziej czy mniej sugestywne porównania, ma oczywiście znaczenie, ale tylko do pewnego momentu. Potem liczy się cała machina partyjna zdolna do zwycięstwa. Taką machiną dysponuje dziś PiS i PO. I nikt więcej.
Może lepiej byłoby jednak tę machinę zaangażować np. we Władysława Kosiniaka-Kamysza, jak podpowiadają niektórzy?
Po rozpadzie Koalicji Europejskiej wydaje się to niemożliwe. Dziś PO i PSL idą własną drogą, a to oznacza, że każda partia musi mieć własnego kandydata. Dla wyborców i działaczy PO byłoby niezrozumiałe, gdyby nie było własnego kandydata, tym bardziej u lidera wśród ugrupowań opozycyjnych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień