Paweł Silbert nie wejdzie z Jaworznem do metropolii
Prezydent Jaworzna zawsze był oryginalny. Gdy obejmował urząd, żartowano, że otworzy przy gabinecie studio muzyczne, bo zbierał gitary. Zawsze miał swoje zdanie. Ostatnio polega ono na tym, że Jaworzno będzie zdane na siebie, bo nie chce wejść do metropolii
Zanim śląsko-zagłębiowska metropolia powstała, Paweł Silbert zdążył zapisać się w jej annałach jako absolutny rekordzista w jednej dziedzinie. Metropolitalne struktury opuszczał trzykrotnie. Za trzecim razem wyszedł i już nie wrócił.
Żeby uświadomić sobie, jak długą drogę środowiska samorządowe i polityczne pokonały - przede wszystkim mentalnie - w kwestii znaczenia metropolii dla dalszego zarządzania aglomeracją, warto cofnąć się do roku 2012. W styczniu w Bibliotece Śląskiej założenia pierwszej ustawy prezentował prezydentom miast skupionych w GZM poseł Platformy Obywatelskiej Marek Wójcik. Po tamtej debacie tylko najwięksi optymiści mogli oczekiwać, że pięć lat później metropolię będziemy faktycznie tworzyć. Najbardziej wpływowi samorządowcy, w tym Zygmunt Frankiewicz z Gliwic czy Andrzej Dziuba z Tychów, otwarcie krytykowali projekt PO. Ale Paweł Silbert wygłosił długą tyradę, w której ustawę określił mianem szkodliwej i sprzecznej z konstytucją. „Nadaje się tylko do kosza” - grzmiał. W kuluarach groził, że jeśli GZM powoła zespół roboczy do prac nad projektem, on opuści GZM.
W pięć lat w tej sprawie zmieniło się wszystko. Upadła koncepcja powiatu metropolitalnego autorstwa PO (na rzecz związku metropolitalnego). W Warszawie zmienił się rząd i sejmowa większość, które metropolię na Śląsku i w Zagłębiu uchwaliły. Zmieniło się nastawienie prezydentów, którzy uwierzyli w metropolię i sukcesywnie dopasowywali założenia ustawy do tutejszych potrzeb. Nie zmienił się tylko Paweł Silbert.
Prezydent z gitarą
Gdy w 2002 zostawał prezydentem Jaworzna, w mieście żartowano, że przy swoim gabinecie w urzędzie otworzy studio muzyczne. Bo Silbert ze swoimi zainteresowaniami wyróżniał się jak piłkarz czytający na zgrupowaniu Hegla, gdy reszta drużyny pyka w karty i na PlayStation. Kolekcjonował płyty i gitary, grał na gitarach i słuchał Hendrixa, Vaughana, Led Zeppelin. W czasach studenckich przyjaźnił się z Pawłem Kukizem. Ale w przeciwieństwie do niego, Silbert artystą nie został. Też był indywidualistą, też podejmował decyzje inne niż wszyscy, ale jak na artystę wyróżniał się dość sporym, urzędniczym raczej poziomem dociekliwości, który czasem przybierał oblicza dogmatycznej drobiazgowości i bezkompromisowości. Czasem z drobiazgów Silbert składa całość, w której znieczula się na argumenty drugiej strony. Tak trochę jest z metropolią.
Indywidualizm? Gdy w lutym 2015 z inicjatywy Piotra Uszoka, ówczesnego prezydenta Katowic, niemal całe regionalne środowisko samorządowe urządziło wiec poparcia dla walczącego o reelekcję Bronisława Komorowskiego, Silbert jako jedyny do tej inicjatywy się nie przyłączył. Później poparł w prezydenckich wyborach Andrzeja Dudę. Dociekliwość? Trzeba mu oddać, że jako jeden z pierwszych prezydentów dokładnie przeczytał i zrozumiał założenia nowej ustawy metropolitalnej. Jako pierwszy, na łamach DZ zresztą, przekonywał, że dodatkowe pieniądze dla metropolii nie mogą i nie będą oznaczać oszczędności dla miast w finansowaniu komunikacji.
- W innych dawnych miastach wojewódzkich, które nie stworzą związków metropolitalnych, mogą zapytać: „Dlaczego mamy dokładać się do waszej komunikacji? My też ją mamy”. Pracuję w samorządzie od lat i nigdy nie spotkałem się z przypadkiem, że rząd daje nam pieniądze ot, tak. Mam słabą wiarę, że usłyszymy: „Macie 5 procent z PIT i zróbcie z tym, co chcecie” - mówił w wywiadzie na początku 2016 roku. Jeszcze wtedy, gdy wielu samorządowców mówiło po cichu, że Silbert będzie torpedował metropolitalną integrację, prezydent Jaworzna podkreślał, że jej celem powinna być nowa jakość. Na przykład stworzenie „naziemnego metra” - kolei regionalnej, która byłaby transportową osią transportu publicznego w aglomeracji.
Gdy zajmowałem się metropolią...
Zamiast zadbać o realizację tej koncepcji, cztery miesiące później prezydent Jaworzna najpierw wystąpił z GZM, a następnie ogłosił, że jego miasto częścią metropolii nie będzie. Jego zdaniem, działający w Jaworznie odrębny i tańszy system komunikacji zostałby zepsuty po włączeniu go do KZK GOP.
- Sytuacja, w której mieszkańcy Jaworzna będą płacić więcej za wspólny bilet w metropolii, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Nie powiem ludziom: czeka was drastyczna podwyżka, bo Jaworzno jest teraz częścią metropolii - tłumaczył Silbert. Zaznaczał przy tym, że ponieważ nie znalazł zrozumienia wśród partnerów w GZM, zdecydował się go opuścić: - Komunikacja w Jaworznie jest dziś tańsza i lepsza niż w KZK GOP. Ustawa, która ujednolici transport w całej aglomeracji, nie rozwiąże naszych problemów. Dlatego nie bierzcie nas pod uwagę w tworzeniu metropolii - dodał prezydent Jaworzna.
Po mediacjach z udziałem autorów ustawy, Silbert zmienił decyzję. Na pół roku. Gdy 2 miesiące temu wyczekiwaliśmy legislacyjnego finału tego przedsięwzięcia, prezydent Jaworzna ogłosił, że z metropolitalnych stru-ktur i procesów wycofuje się po raz trzeci.
- Wcześniej zmieniliśmy zdanie, bo autorzy ustawy wzięli pod uwagę proponowane przez nas poprawki - przypominał. - Ale teraz zapisy, na których nam zależało, poza koleją metropolitalną, z ustawy zniknęły.
Jaworzno nie chciało przekazywać metropolii ani organizacji transportu na swoim terenie, ani majątku miejskiej spółki transportowej. Silbert domagał się też kadencyjności władz związku metropolitalnego, nie podobał mu się również brak dobrowolności udziału w metropolii. Wojewoda Jarosław Wieczorek, jako jeden z wielu, nazwał działania Silberta „krótkowzrocznymi i szkodzącymi mieszkańcom Jaworzna”. Silbert odpowiedział: „Gdy ja zajmowałem się metropolią, wojewoda był jeszcze małym chłopcem”.
Swoim nieprzejednaniem w końcu zaczął męczyć resztę GZM. Nieprzypadkowo nikt nawet nie myślał o wciąganiu Jaworzna do metropolii na siłę (ustawa dopuszcza taką możliwość). Uważano raczej, że Silbert ze swoim dzieleniem włosa na czworo rozsadziłby metropolię od środka. „Metropolia jest pierwszym poważnym testem na zdolność do współpracy i kompromisów dla szerszego dobra. Prezydent Jaworzna nie zdał tego testu” - mówi jeden z samorządowców. Nawet ci najbardziej cierpliwi w końcu przestali go rozumieć. Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza, na jego zarzuty odpowiadała po wielokroć: „metropolitalna polityka transportowa musi być spójna dla wszystkich. Również dla Jaworzna”. Silbert wzruszał ramionami, gdy o marginalizacji Jaworzna mówili inni politycy z tego miasta, jak marszałek Wojciech Saługa („Zostawia Jaworzno na peronie, z którego rusza pociąg z napisem
Uczmy się od Jaworzna
O tym, że okopywanie się poza granicą metropolii nie musiało być jedynym wyjściem dla Jaworzna, przemawia przykład Tychów. Prezydent Andrzej Dziuba podkreśla, że w jego mieście też działa dobry, ekologiczny transport, znacznie lepszy niż średnia KZK GOP. On metropolii się nie boi.
- Wierzę, że da się przenieść do tej metropolii najlepsze wzorce. Dlaczego komunikacji nie zorganizować w niej na wzór nawet nie tyski, ale jaworznicki? - pyta Dziuba. - W XXI wieku to nie do pomyślenia, by w Katowicach pasażer zastanawiał się na przystanku, który z różnych 4 biletów będzie pasował do nadjeżdżającego autobusu.
Do samych Katowic codziennie dojeżdża z Jaworzna do pracy ok. 3 tys. ludzi. Jeśli podróżują autobusami, muszą kupować 2 różne bilety i będą musieli nadal. Poza metropolią Jaworzno może ominąć nie tylko aglomeracyjna kolej, ale i - taką sytuację też można sobie wyobrazić - wschodnia część DTŚ. Jeśli metropolii uda się zintegrować i uporządkować politykę inwestycyjną, trudno przypuszczać, by poprawiło to pozycję wyjściową Jaworzna w tej materii. Co być może najdziwniejsze, Silbert zastrzega, że jeśli metropolia zacznie dobrze działać, Jaworzno przemyśli, czy jednak się do niej nie przyłączyć. Ale jeśli PiS zmieni ordynację wyborczą i ograniczy możliwość startu wielokadencyjnym prezydentom, w przyszłym roku o przyszłości Jaworzna decydować będzie ktoś inny.
Tok myślenia Silberta obrazują słowa wypowiedziane w naszej ostatniej, niedokończonej rozmowie (prezydent uznał, że o metropolii powiedział już wszystko): „Żyjemy tu i teraz, a nie marzeniami”. Zdaniem Silberta, „tu i teraz” Jaworznu bardziej opłaca się pozostanie poza metropolią. Możliwe oczywiście, że to opłaca się tylko samemu Silbertowi. W takim przypadku marzenia faktycznie do niczego się nie przydadzą.
***
Paweł Silbert Rocznik 1962. Ślązak z Dolnego Śląska, urodzony w Kamiennej Górze. Od 1998 roku radny Jaworzna. Od 2002 roku jest prezydentem tego miasta. Kieruje Stowarzyszeniem Jaworzno Moje Miasto.