W telewizyjnym i radiowym świecie jest takie powiedzonko: „Nie jest sztuką dobrze nagrać dźwięk w ciszy, sztuką jest dobrze go nagrać w hałasie”. Podobnie jest z polityką. Cóż to za sztuka rządzić w koniunkturze, gdy łatwo populistycznie bajdurzyć? Sztuką jest, przede wszystkim, nie załamać tej koniunktury, a jeszcze większą sztuką - odbudować ją po rządach tych właśnie populistów.
No i jasne jest to, że populiści to zawsze geszefciarze. Paliwem ich władzy jest koniunktura właśnie, zasilająca silnik ściem i bajdurzenia do potęgi. Te metody trafiają do większości, a demokracja ma jedną podstawową wadę - głos profesora waży tyle samo co głos elwra. W rzeczywistości jednak nie istnieją partie niepopulistyczne; wszystkie kłamią albo przynajmniej manipulują, różnią się jednak w tym stopniem przyzwoitości i odpowiedzialności moralnej. A niski poziom tego stopnia jest przyczyną tego, że w działalność polityczną w Polsce w małym stopniu angażują się ludzie uczciwi o wysokiej kulturze osobistej. Ich aktywność ogranicza się, jeśli już, do kąśliwych uwag i krytyki.
Ale pal licho polityków. W tej materii niewiele mnie dziwi. Bo innej polityki, od tej chachmęconej, przez swoje życie nie doświadczyłem. Za to najpierw w swoim domu rodzinnym, chcąc nie chcąc, obserwowałem uczciwe dziennikarstwo, a później w życiu zawodowym doświadczałem go również i znam znaczenie wolnych mediów w praworządnym państwie.
Jeśli się Wam, drodzy Czytelnicy, wydaje, że demokracja może sprawnie funkcjonować bez wolnej prasy, to jesteście w błędzie, a powagę tego, nie daj Bóg (a co jest, niestety, prawdopodobne, więc Bóg da), poznamy, jak Kryształowi Żołnierze wrócą na pole bitwy.
A jest o co się bić. Dla populistów wolność mediów to główny hampel w realizacji swoich marzeń o niczym nieskrępowanej władzy. Media wolne populistów ograniczają, bo analizują, opisują, upubliczniają każde ich łgarstwo i z tych łgarstw ich rozliczają przed opinią publiczną.
Włączcie sobie teraz media kontrolowane przez władze. Jest pięknie, no nie? „Niemcy zazdroszczą nam dobrobytu”, bo nasza najukochańsza władza nie popełnia żadnego (!) błędu. Kryształ o najwyższej skali czystości. Chcecie żyć w matrixie?
To nie jest jakaś wielka tajemnica, że nasze poczciwe Kryształki zabiorą się za (nierządowych) dziennikarzy. Jeszcze nie wiadomo, z której strony. Ale to jest warunek utrzymania się Kryształowego Kapitana u sterów statku „dobrobytu”, zanim ostatecznie wpłynie na mieliznę bezlitosnego prawdziwego świata, w którym politycznie nie da się regulować rachunków matematycznych. Wtedy nastąpi zderzenie. I zatoną wszyscy, oczywiście z wyjątkiem kryształowej załogi.
I jeszcze jedno. Załóżmy, że sukcesem okaże się kneblowanie jeszcze wolnych redakcji (pod pretekstem oczywiście zacnych idei). Część będzie chciała przetrwać i ucieknie w internet. I jak myślicie - przede wszystkim młodzi wyborcy - co następne wpadnie pod but cenzury?
Pamiętajcie, że raz otwarta furtka pozostanie otwarta. Nawet następni, po Kryształowych, nie zachcą jej zamknąć! Bo po co?