Paweł Wojciechowski, tyczkarz, złoty medalista: Jestem tylko połową, całość to ja i trener. To daje sukces
- Lubię mieć pełną kontrolę nad tym, co dzieje się podczas startów, ale w Glasgow stres był tak duży, że na moment straciłem czucie. W pewnym momencie zrozumiałem, że wyjście jest jedno: przestawić się na tryb automatyczny. Musiałem wyłączyć głowę, by zrobić cokolwiek… Niełatwo jest to wyćwiczyć. Pracuję nad tym na co dzień z psychologiem, Zdzisławem Sybilskim - mówi Paweł Wojciechowski, złoty medalista Halowych Mistrzostw Europy w Glasgow.
Lekarze mówili: nie będziesz sportowcem, skończysz na wózku. Zawziął się (jak zawsze) i znów, po ponad 7 latach, sięgnął po złoto na mistrzowskiej imprezie. - Na każde zawody jadę zwyciężać - mówi Paweł Wojciechowski, złoty medalista Halowych Mistrzostw Europy w Glasgow.
Skacze pan z radości?
Z radości. Dla radości. Z radością.
Po zwycięskim, rekordowym skoku w Glasgow zakręciła się panu łza w oku…
Już wtedy, gdy było jasne, że wygrałem. Sam się sobie dziwię, że po takich emocjach byłem w stanie oddać te dwa następne skoki, zawalczyć o 6 metrów. Ale najwięcej łez polało się, gdy stanąłem na podium i wybrzmiał hymn Polski.
Będę miał 31 lat. I na pewno nie będę najstarszy wśród zawodników. Mam nadzieję, że ustabilizuję skoki na tyle, że przeskoczę 6 metrów. Bardzo ważny jest aspekt psychologiczny: muszę pojechać do Tokio pewny siebie. A może wystartuję też na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku?
Przeczytaj dalszą część.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień