Pędzi, pędzi straż ogniowa. Pierwsi w boju są zwykle ochotnicy. Nie mają lekko. Od lat
OSP Wałdowo, Lipienek, Szembruk - kolejne włączone do KSRG - Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. W województwie jest ich 206.
Kujawsko-Pomorskie ochotniczymi strażami pożarnymi stoi. Jest ich 857. Zrzeszają 36 tysięcy strażaków, w tym ponad 14 tysięcy uprawnionych do bezpośredniego udziału w akcjach ratowniczo-pożarniczych. 206 OSP działa w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego (KSRG). A chciałoby się znaleźć w tym systemie znacznie więcej OSP. Dlaczego? Bo to nobilitacja dla jednostki, gwarancja otrzymania nowszego i lepszego sprzętu, więcej wyjazdów z remizy i - pieniędzy. Bo za każdy się płaci - w tym roku 16,90 zł za każdą godzinę poza remizą. Za utracony zarobek w miejscu pracy.
Ale do KSRG nie trafia każda jednostka. Potrzebne jest podpisanie porozumienia między OSP, samorządem i Państwową Strażą Pożarną. Są określone wymogi. Trzeba dysponować odpowiednim sprzętem, wyszkoloną załogą, która jest w stanie skrzyknąć się i wyjechać do zdarzenia z remizy w kilka minut. Trzeba też mieć za sobą gminę, która wspomoże OSP finansowo. Każda jednostka też powinna mieć specjalizację. Np. OSP Solec Kujawski specjalizuje się w ratownictwie wodnym.
Straż ochotnicza kosztuje. I to niemałe pieniądze. Ale jest tańsza od państwowej. Bo w PSP strażak siedzi i czeka na wyjazd z remizy. Lecą godziny i płaca. W OSP płaci się tylko za wyjazd ochotnika.
- W Niemczech straż państwową mają tylko miasta powyżej 100 tysięcy mieszkańców - opowiada Teresa Tiszbirek, wiceprezes Zarządu Głównego OSP RP w Warszawie. - W Austrii państwowa straż działa tylko w pięciu największych miastach. We Włoszech remizy strażackie usytuowane są najczęściej przy autostradach. W krajach Europy Zachodniej państwowych straży mają niewiele, dominują jak u nas, ochotnicy. Ale tam strażak ochotnik nie ma problemów, by w godzinach pracy jechać na akcję. U nas strażak też ma takie prawo, ale boi się z niego korzystać. Pracodawca mówi: chcesz być strażakiem, to się zwolnij.
- Słyszę o takich przypadkach od kolegów - mówi Tadeusz Mikołajczak, naczelnik OSP we Wtelnie, który strażakiem jest już od 43 lat. - Niestety, dość częstych. U mnie w pracy takich problemów nie mamy. Ale prezesem naszej OSP jest szef firmy. Pamiętam czasy, kiedy do pożaru zbieraliśmy się jak na pospolite ruszenie. Syrena wyła, biegliśmy do remizy, w swoich jakichś tam butach, najczęściej gumiakach, w kurtce moro, jeszcze z wojska, ruszaliśmy do gaszenia ognia. Dziś w akcji można nas rozpoznać przy strażakach państwowych nie po stroju, tylko po emblematach na lewym ramieniu. My mamy znak OSP Wtelno, państwowi JRG Bydgoszcz. Bez specjalistycznego wyposażenia, ukończonych kursów, badań lekarskich nikt by nas nie zabrał na akcję. Najczęściej nie wyją już syreny alarmowe w remizach. O akcji zawiadamia nas SMS-em dyżurny ze stanowiska dowodzenia PSP. Zwykle jako ochotnicy jesteśmy pierwsi w boju. Bo mamy najbliżej. I nikt już nas nie traktuje jako gorszych strażaków od świętego Floriana...
Na ten rok w budżecie państwa - jak dowiedziałem się w Zarządzie Głównym OSP - na ochotnicze straże przeznacza się 36 mln zł, a na służby, w tym państwowe, działające w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego - około 70 mln zł. Na OSP spore kwoty łożą jednak gminy.
Zdzisław Dąbrowski, prezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku OSP RP w Bydgoszczy, nazywa rzecz po imieniu: - To ich psi obowiązek zapisany w prawie. Za bezpieczeństwo odpowiada wójt gminy, burmistrz, prezydent miasta.
Opowiada też o tradycjach straży ochotniczej w Polsce... W naszym województwie około 100 jednostek OSP ma ponadstuletnie tradycje. OSP Nakło nad Notecią ma udokumentowaną 200-letnią historię, jest najstarszą jednostką w Polsce. Do tego grona pretenduje też OSP Kcynia, która zbiera dokumenty potwierdzające, że działała już w roku 1800. Niewiele młodsza jest OSP w Rynarzewie, 130-lecie obchodzi OSP w Solcu Kujawskim, 125 w Koronowie, 108 w Dobrczu.
- Człowiek zawsze był nieostrożny w obchodzeniu się z ogniem - mówi prezes Dąbrowski. - Zwarta zabudowa, kryte strzechą domostwa sprawiały, że miasta i wsie ciągle trawił ogień. Przykładem Rynarzewo, które spaliło się doszczętnie czterokrotnie. Samemu trudno jednak walczyć z czerwonym kurem. Trzeba się było zorganizować. Osobą, wokół której najczęściej łączyli się ludzie, był kowal: wytwórca bosaków, ocembrowanych wiader, beczek, pierwszych narzędzi do gaszenia ognia.
Ale taki sprzęt to już historia. Widać ją w niektórych wsiach - przykładem Mąkowarsko i Dobrcz - gdzie strażacy pieczołowicie odnowili stare pompy ręczne i wystawiają je przed swą remizą. Co roku też w Minikowie te zabytkowe sikawki walczą w zawodach o palmę pierwszeństwa. W tym roku wygrała OSP Drzewianowo.
Tuż po świętach wielkanocnych pod Kcynią przez tydzień strażacy gasili hałdy odpadów firmy z Wielkopolski. Gmina wydała na to 76 tys. zł. Firma nie była ubezpieczona.
Pieniądze, które gminy przeznaczają na OSP, są niemałe.
- U nas - mówi Piotr Tomaszewski, dyrektor biura Zarządu Wojewódzkiego OSP RP w Bydgoszczy - najwięcej dotują straż samorządy Solca Kujawskiego, Kruszwicy. Najwięcej OSP działa w pow. włocławskim - 87, w powiatach lipnowskim i świeckim - po 70. Sporo ich w bydgoskim. Średnio wydają 200-400 tys. zł.
Ale w gminie Osielsko, jednej z najbogatszych w pow. bydgoskim, nie ma ani jednej OSP. Była przed laty, ale już nie ma. Samorząd Osielska płaci więc kilkanaście tysięcy złotych rocznie gminie Dobrcz, w której działa sześć jednostek. W gminie Koronowo działa aż 16 OSP. Koszty z budżetu gminy? W zeszłym roku 1 mln 89 tys. zł.