Pękła kość, ale nie człowiek
Jarosław Hampel jest gotowy na ból, którego na pewno nie pojmie zwykły śmiertelnik. Komplikacje po czerwcowym wypadku w półfinale Drużynowego Pucharu Świata trwają do dziś.
W kwietniu minie jedenaście miesięcy od czerwcowego wypadku Jarosława Hampela w Gnieźnie. Zawodnik ekantor.pl Falubazu Zielona Góra oraz reprezentacji Polski roztrzaskał kość udową i do dziś nawet nie siedział na motocyklu żużlowym. Pierwsze diagnozy potwierdziły, że złamanie jest bardzo skomplikowane, bo kość nie tylko pękła z odłamkami w wielu miejscach, ale do tego jeszcze się obróciła.
- Jarek doznał wieloodłamowego złamania trzonu kości udowej. Mając do czynienia z wieloma tysiącami pacjentów widziałem tylko kilka tak złożonych złamań - przyznał ortopeda doktor Wojciech Słowiński, który operował żużlowca i niejako nawlekał roztrzaskaną kość na specjalny gwóźdź, żeby przywrócić jej kształt i długość, bo skróciła się o 10 centymetrów.
Komplikacje po czerwcowym wypadku w półfinale Drużynowego Pucharu Świata trwają do dziś. Kibice, działacze i dziennikarze zadają jedno pytanie: kiedy Hampel wróci na tor?
Jeszcze trzy tygodnie
Ważne informacje zostały ujawnione tuż przed pierwszym treningiem zielonogórskiej drużyny w tym sezonie. 17 marca koledzy wyjechali na tor, a Hampel skierował swe kroki do poznańskiej kliniki, w której był operowany przez doktora Słowińskiego i przechodził intensywną rehabilitację. Teraz i sześć tygodni wcześniej był z nim selekcjoner kadry oraz klubowy trener Marek Cieślak.
- Tu nie chodzi o kość, która właściwie nie ma znaczenia w tym momencie. Znaczenie mają mięśnie, które obudowują kość. Tych mięśni jeszcze jest zbyt mało, żeby on mógł startować. Dlatego lekarz zalecił mu dalsze ćwiczenia i za trzy tygodnie (w połowie kwietnia - dop. red.) mam się z nim spotkać, a wtedy powie, co dalej. Mam nadzieję, że będzie lepiej, ale pewny nie jestem - powiedział Marek Cieślak w rozmowie z „Radiem Zachód”. - Jestem przygotowany psychicznie, że to będzie dłużej i nie ma co się czarować. Jeśli ktoś choruje dziewięć miesięcy, to trzy tygodnie nie są zbawieniem. Kontuzja była bardzo poważna i normalny człowiek byłby inwalidą - dodał niezbyt optymistycznie szkoleniowiec.
Mieć asa a nie mieć
Dlaczego „Mały” jest dla wszystkich taki ważny? Dlatego, że to filar kadry i swych zespołów ligowych (w Szwecji punktuje dla Elit Vetlandy). Hampel z powodzeniem reprezentuje Polskę w indywidualnych i drużynowych mistrzostwach świata. Od 2004 regularnie walczy w turniejach cyklu Grand Prix i może się poszczycić dwoma srebrnymi (2010 i 2013) oraz brązowym medalem (2011). Wspólnie z kolegami aż sześć razy (!) sięgnął po złoto w Drużynowym Pucharze Świata.
Ekstraligowe osiągnięcia zawodnika są równie imponujące. Słynący z refleksu, a zdaniem złośliwców, regularnie kradnący starty Hampel od lat plasuje się w czołówce najskuteczniejszych w „najlepszej lidze na świecie”. W 2012 wykręcił śr. 2,162 pkt. (9. pozycja), w 2013 - 2,514 (1.), w 2014 - 2,159 (9.), w 2015 - 2,419 (1.).
Hampel ma 33 lata i jest uważany za numer drugi w nowożytnym polskim żużlu. Wyżej stoją tylko akcje Tomasza Golloba, choć nie brak opinii, że „Mały” wkrótce sportowo go przerośnie. Przed sezonem 2016 Hampel dostał od organizatorów cyklu GP stałą dziką kartę. Pierwszy turniej 30 kwietnia w Krsko.
Będzie zastępowany
O ile kadra może sobie poradzić bez Hampela, o tyle jego brak w lidze poważnie komplikuje sytuację Ekantor.pl Falubazu. Działacze, co potwierdził m.in. członek zarządu Kamil Kawicki, już wcześniej liczyli się z opóźnieniem w powrocie „Małego” na tor i dlatego zimą do drużyny dołączyło więcej seniorów niż wolnych miejsc w zespole. Jeden z wariantów zakłada, że w miejsce Hampela, który na pewno nie wystąpi 10 kwietnia w starciu z Betardem Spartą Wrocław, pojedzie ktoś z dwójki: Kenni Larsen, Andriej Karpow. Który? To będzie zależało od aktualnej dyspozycji obcokrajowców. Decyzję na podstawie obserwacji podczas treningów i sparingów podejmie trener Cieślak.
Dlaczego „Mały” jest dla wszystkich taki ważny? To filar kadry i swych zespołów ligowych
Jest jeszcze jedna możliwość, którą daje przepis o zastępstwie zawodnika. Falubaz bardzo często korzystał z tej opcji w ubiegłym, niezwykle pechowym sezonie. Tym razem na liście zastępowanych z centrali jest Hampel i szkoleniowiec może się zdecydować na skład czterech seniorów i „zz-tkę”. To oznacza, że w zespole zobaczymy Larsena lub Karpowa. Jeden bankowo usiądzie na ławce, bo za „Małego” będą punktowali inni koledzy z zespołu. Także w tym przypadku decyzję podejmie Cieślak, który na dziś nie chce się zdecydowanie wypowiadać, bo po prostu nie zna formy wszystkich żużlowców.
- Za nami dopiero pierwszy sparing. Wiadomo, że musimy pojechać w jak najmocniejszym składzie. Może to być zespół pięciu seniorów lub zz-tka. Zobaczymy - mówił ostatnio, choć wcześniej sugerował, że sezon trzeba rozpocząć składem, który jest, a dopiero w naprawdę kryzysowej sytuacji posiłkować się zastępstwem.
Stracił, ale nie wszystko
Hampel to zdaniem prasy bulwarowej jeden z najlepiej zarabiających polskich żużlowców, którego apanaże sięgają dwóch milionów złotych za sezon. Kiedy nie jeździ, nie zarabia. Prasa kolorowa podobno dotarła do ostatniej polisy „Małego” i sobie tylko znanym sposobem policzyła, że za 50 tys. zł składki żużlowiec dostał rekompensatę za dziewięć straconych turniejów GP i za pięć spotkań ligowych, w których nie mógł pojechać. To łącznie setki tysięcy złotych. W pakiecie zawierały się także koszty leczenia w „prywatnej” służbie zdrowia.
Finansowy wymiar kontuzji Hampela miał też drugą stronę i odbił się na stosunkach z zielonogórskim klubem. W trakcie procesu licencyjnego pod koniec minionego roku okazało się, że ZKŻ pomniejszył wypłatę dla Hampela o przeszło 500 tys. zł. Właściciel klubu Robert Dowhan argumentował, że działacze postąpili zgodnie z literą kontraktu, który każe pomniejszyć wypłatę, kiedy zawodnik dostał pieniądze na przygotowanie do całego sezonu, a w połowie stał się niezdolny do jazdy. Gdyby złamał nogę w meczu ekstraligi, dostałby całość, ale występy reprezentacyjne nie mieściły się zdaniem klubu w tym punkcie regulaminu. Żużlowiec oraz jego prawnik byli innego zdania i sprawa trafiła do Trybunału PZMot. Werdykt nie zapadł, bo 29 lutego zawodnik zawarł z klubem ugodę i prawdopodobnie odzyskał połowę ze spornych przeszło 500 tysięcy.
Mądrzejszy po szkodzie
Wszystkie kroki Hampela, zarówno te w kwestii powrotu na tor i w sferze zabezpieczenia finansów, wydają się być przemyślane i ułożone. To pewnie efekt poprzedniej poważnej kontuzji, której „Mały” doznał także w pierwszych dniach czerwca, ale 2012. W biegu otwarcia GP Danii w Kopenhadze pod maszynę Polaka wjechał Kenneth Bjerre i obaj uderzyli w bandę na pierwszym wirażu. Nasz zawodnik złamał wtedy kość strzałkową, a przy tym zerwał więzadła stawu skokowego w prawej nodze. 10 czerwca Ryszard Stawicki oraz Paweł Surdziel zoperowali żużlowca w Środzie Wlkp. - Należało odtworzyć aparat więzadłowy po stronie przyśrodkowej stawu skokowego oraz zreponować i ustabilizować złamanie - mówił wtedy Stawicki, a już pięć dni później ruszyła rehabilitacja.
30 lipca Hampel przeszedł drugą operację. Lekarze wyjęli z jego stopy śruby, które stabilizowały złamaną kość. Później wszystko poszło już błyskawicznie i 8 września Polak wrócił do stawki Grand Prix, by ścigać się w Malilli. Choć przerwa trwała „tylko” trzy miesiące, dobrze przygotowała Hampela do wyzwań w przyszłości. Dowodem doskonały sezon 2013 i doświadczenia ostatnich miesięcy, w których zawodnik zachowuje zaskakujący spokój i z rozwagą planuje dalszą przyszłość na torze. Trzymamy kciuki!
Autor: Marcin Łada