Pęknięta guma, pęknięta lipa. Rządowe limuzyny z zielonym liściem lub "L" na dachu oraz ekspres coraz bardziej z Warszawy
Prędzej ci serce pęknie – każdy spec od reklamy wie, że hasło to zachęcało Polaków przed II wojną do zakupu prezerwatyw „Olla Gum”. Ja usłyszałem je od… dealera BMW po wybuchu pierwszej opony w aucie prezydenta Andrzeja Dudy. Pancerny wóz okazał się być w tym miejscu równie niezłomny, jak pan prezydent w kwestii przestrzegania konstytucji i miłowania Unii.
Pęknięcie pancernej opony mocno zmroziło nabywców, a przez to i sprzedawców monachijskich limuzyn: skoro pancerna opona pęka ot tak, to co dopiero niepancerna. Dziś wiemy (wiemy?) że to był błąd ludzki: założono prezydentowi trefną gumę. Sprawa jest tajna. Ale ja obstawiam, że to była guma od seicento.
A skoro o nim mowa… Tu problem miał - i przez kilka kolejnych lat oświęcimskiego procesu będzie miał - inny niemiecki koncern: Audi. Dwutonowa machina premier Beaty Szydło po zderzeniu z niepancerną lipą (wszakże drzewa nie mogą ot tak łamać skrzydeł samolotów i grilli aut!), przy prędkości (jak twierdzą eksperci prokuratury) 50 km na godzinę i „aktywnym hamowaniu” wytrawnego kierowcy BOR-u, wyglądała jak resorak majorette po upadku z 11. piętra i rozjechaniu przez kombajn bizon.
W efekcie komunistyczny BOR nie jest już BOR-em, antykomunistyczna Beata Szydło - premierem, a jej ludzie doznali totalnej klęski w wyborach samorządowych. Prawem serii lokalny starosta, który do swej kampanii wizerunkowej wynajął najwyraźniej tego samego specjalistę, który w latach 60. XX w. promował – m.in. wśród Beatlesów - guru Maharishiego, a dziś promuje Wróża Wojciecha, nie tylko nie zdobył fotela prezydenta Oświęcimia, ale i przestał być starostą, bo PiS stracił władzę w powiecie.
Ta sama zaraza (odra?) doprowadziła do tzw. hekatumby (patrz: Patryk Jaki) w rodzinnych Brzeszczach byłej premier. W obawie, że to nie koniec, miejscowi podróżni przestali wsiadać do zatrzymującego się tu ekspresu do Warszawy. Nota bene przypomina on coraz wymowniej ekspres Z Warszawy. Na razie nie wiadomo, dokąd.
Przy okazji wizerunek kolejnej niemieckiej marki został nadszarpnięty. I to może nie być koniec. Nadszarpywania oraz marek. Przechrzczeni z BOR-u w SOP rządowi kierowcy (?) jeżdżą bowiem bez zmian, przez co poniedziałki i piątki, a ostatnio także czwartki (bo wtedy coraz częściej wraca do swej małej ojczyzny pani wicepremier), są okresem podwyższonego ryzyka, by nie rzec – godziny policyjnej (ale na chorobowym). Dość powszechny na ziemi oświęcimskiej, bieruńskiej, chełmskiej i imielińskiej jest postulat, by te wszystkie pancerno-czarne audi, bmw i mercedesy zostały wyposażone w zielone liście z przodu, tyłu i z boku. Radykałowie z totalnej opozycji antywypadkowej mówią nawet o świecącym na dachach „L”. Ale jakiś instruktor jazdy musiałby się odważyć w toto wsiąść.
Racjonaliści proponują władzy przesiadkę do pociągu (zwłaszcza że skład już jest i stacja też). Ale to może nasilić opisane wyżej obawy pasażerów kolei. Choć przecież obiektywnie rzecz ujmując nie było tu nigdy żadnej katastrofy. PiS w Małopolsce wygrał w cuglach, a w poszczególnych gminach, zwłaszcza miejskich, to nawet sromotnie. Życzliwi dziejopisarze odnotują kiedyś, że początek temu pasmu sukcesów dała pęknięta guma.
PS. Co do słynnej lipy, to ma się świetnie. Można nawet rzec, że lipa jest dziś w niebywałym rozkwicie.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
[reklama]