„Piątka” wbiła się w tył stojącej na przystanku „dwójki”.
Siedem osób poszkodowanych, w tym matka z 10-letnią córką. W tył „dwójki” na przystanku na ul. Limanowskiego uderzyła z impetem „piątka”.
O godz. 8.15 na ul. Limanowskiego przy Pułaskiego w tył stojącej na przystanku „dwójki” uderzył tramwaj linii 5, również jadący na Teofilów.
- Usłyszałam potworny huk i zgrzyt - opowiada ekspedientka ze znajdującego się tuż obok sklepu. - Po kilku minutach nadjechała straż pożarna i pogotowie, które zaczęło udzielać pomocy pasażerom.
Tych na szczęście w obu pojazdach jadących od strony centrum w stronę Żabieńca nie było zbyt wielu.
- Poszkodowanych zostało siedem osób - mówi asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki.
Na miejscu wypadku pomocy udzielało im pięć zespołów ratownictwa medycznego. Pasażerowie doznali niezagrażających życiu potłuczeń. Do szpitala odwieziona została matka z 10-letnią córką, a także motorniczy „piątki”, który miał poranione okruchami szyby rękę i twarz.
Szkło z kompletnie rozbitych okien w kabinie zasłało nie tylko peron przystanku, na którym tramwaj miał się zatrzymać, ale również torowisko i wiatę przystanku w przeciwnym kierunku.
- O przyczynach wypadku trudno na razie cokolwiek powiedzieć - dodaje Marzanna Boratyńska. - Policjanci zabezpieczyli tramwaj do dalszych czynności. Oględziny jego stanu technicznego powinny dać odpowiedź na pytanie, czy była to awaria, czy zawinił człowiek.
- To był doświadczony pracownik, z 25-letnim stażem - mówi rzecznik prasowy MPK, Sebastian Grochala. Ale nie potwierdza, że na chwilę przed wypadkiem motorniczy stracił przytomność za pulpitem, a tak mówili niektórzy pasażerowie „piątki”. Sam motorniczy całego zdarzenia nie pamięta.
- Niestety, w „piątce” nie było monitoringu, więc trudniej będzie potwierdzić tę wersję zdarzeń - dodaje S. Grochala.
Teofilów przez cztery godziny pozbawiony był połączeń tramwajowych, uruchomiono komunikację zastępczą. Na ul. Aleksandrowskiej i ul. Lima- nowskiego tworzyły się korki.