Natalia Janoszek z bielskiej Straconki jest pierwszą Polką, która występuje w produkcjach przemysłu filmowego Indii. Inna kultura, inne zwyczaje, inne traktowanie kobiet. - Gdy dostałam w twarz, moje protesty zostały wyśmiane - mówi aktorka.
Jeśli możesz sobie coś wymarzyć, możesz to zrobić - to słynne zdanie Walta Disneya inspiruje Natalię Janoszek. Dziewczynę, która ze swoich wad uczyniła atuty. Gdy jako trzylatka miała kłopot z wymawianiem spółgłoski „r”, ostatecznie wystąpiła na scenie jako... solistka Zespołu Pieśni i Tańca „Bielsko”. A kiedy jako nastolatka usłyszała od specjalistów, że jest za niska, by osiągnąć sukces w modelingu czy w wyborach miss, wystąpiła z powodzeniem w zagranicznych konkursach piękności. Wtedy otrzymała szansę spełnienia marzenia o karierze aktorskiej w Bollywood. I znakomicie ją wykorzystuje. Dziś ma za sobą cztery produkcje filmowe, udział w festiwalu w Cannes z produkcją „The Green Fairy”, własną ochronę i książkę o kulisach bollywoodzkiego życia, która ukazała się w listopadzie.
Do Bollywood Natalia Janoszek trafiła dzięki udziałom w zagranicznych konkursach miss. Podczas konkursu Supermodel International w Bangkoku wypatrzyli ją producenci z Bollywood. Krótko potem trafiła na plan filmowy „Dreamz”. Na „dzień dobry” w obecności reżyserki musiała zmierzyć się z odegraniem rozbieranej sceny. Szybko okazało się jednak, że nagość w Bollywood traktowana jest bardziej umownie niż w hollywoodzkich produkcjach. W Indiach wystarczy pokazać owiniętą prześcieradłem kobietę i kawałek jej nagich pleców, by mówić o śmiałej scenie erotycznej.
Inna kultura, inne zwyczaje, inne traktowanie kobiet. Natalia nawet nie ukrywa, że Indie to trudny i specyficzny kraj. Informacje o gwałtach i seksualnym wykorzystaniu kobiet , które nieraz dochodzą do Europy, są tylko wycinkiem tego, co nadal można tam spotkać.
- Cieszę się, że o tym problemie mówi się coraz głośniej. Bywały jednak momenty, że w Indiach negowało się takie sytuacje. Dochodziło do tego, że ofiary gwałtów żyły obok swoich oprawców - wyznaje Natalia, która na własnej skórze miała okazje przekonać się, jak Hindusi traktują kobiety. Na planie „Dreamz” partnerujący jej aktor uderzył ją mocno w twarz - na polecenie reżysera, by scena z jej udziałem wyglądała autentycznie. Nikt nie robił z tego problemu. Innym razem, gdy poprosiła o kilka dubli jednej sceny, usłyszała, że powinna zagrać ją dobrze za pierwszym podejściem. Tymczasem jej filmowy partner miał zgodę na dwanaście powtórek, co nikogo nie irytowało.
- Gdy dostałam w twarz, moje protesty zostały wyśmiane - przyznaje Natalia. Ale zaraz dodaje: - Biorę pod uwagę, że to ja przyjeżdżam do nich, wchodzę w ich kulturę i muszę to zaakceptować, jeśli chcę tam pracować. Świata nie zmienię, ale chciałabym pokazać, że kobieta w filmie może być główną i jedyną bohaterką. Dziś, gdy mówię, że mam główną rolę w filmie, słyszę zwykle pytanie: a kto jest głównym bohaterem? Chodzi o mężczyznę, bo kobieta jest tylko pięknym dodatkiem - mówi.
Dlatego tak ważna dla niej jest rola w filmie „The Chicken Curry Law”. Wciela się w nim w postać ofiary gwałtu, która sama musi w sądzie bronić swoich praw i udowadniać niewinność. Bo w Indiach kobiety często są posądzane o prowokacje gwałtu - choćby z powodu ubioru.
Natalia Janoszek przyznaje, że Hindusi uwielbiają swoje kino. Średnio chodzą do kina trzy razy w tygodniu. W Indiach powstaje ponad tysiąc filmów rocznie. W Bombaju kręcone są te najbardziej znane i hitowe, jednak trzeba pamiętać, że w Indiach są różne języki, a każdy dystrykt ma swoją wytwórnię filmową i własne produkcje.
- Hindusi chcą oglądać filmy, które dają nadzieję. Dlatego jest w nich wiele tańca, radości i historii miłosnych - od slumsów po życie w luksusach - mówi bielszczanka.
Natalia ma urodę, która świetnie trafia w gusta bollywoodzkiego przemysłu. Blondynki w Indiach nie cieszą się popularnością - aktorki o takiej urodzie grywają zwykle epizodyczne lub drugoplanowe role turystek lub... tancerek klubów go-go. Za to ciemnowłose kobiety o brązowych oczach to wzorzec piękna. A piękno wymaga ochrony - dlatego w Indiach Natalia Janoszek musi taką mieć.
- Zdarza się, że fani rzucają mi się na szyję albo wystają pod hotelami. To miłe, a ja jestem osobą otwartą i lubię mieć kontakt z ludźmi, jednak były chwile, w których ochroniarze musieli interweniować. Bywało, że ktoś ciągle pukał do mojego pokoju albo wchodził, gdy spałam lub brałam prysznic. Indie to trudny kraj, a zwłaszcza męska mentalność, jaka w nim panuje. Dlatego ochrona czasem się przydaje - tłumaczy aktorka.
Kiedy tylko przylatuje do Polski, w miarę możliwości odwiedza Bielsko-Białą. Przyznaje, że częściej bywa w rodzinnej Straconce niż w Warszawie. Woli odpocząć w gronie rodziny i znajomych, nabierając wśród nich energii na kolejne wyjazdy. W polskim show-biznesie jest zauważalna, choć - co sama podkreśla - nie jest „celebrytką ściankową”. - U nas jest trochę tak, że jak się „nie bywa”, to się nie istnieje. A ja chciałabym pokazać, że osiągamy sukcesy za granicą - zaznacza.
Aktualnie godzi pracę w Bollywood ze studiami - kończy International Business Program na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Przyznaje, że wykorzystuje tę wiedzę w Bollywood, bo sama jest swoim managerem.
- Jestem w Bollywood cztery lata, doszłam do tego sama, bez pomocy agencji i agentów - przyznaje Natalia. - Nie zaczęłam od najlepszych filmów z najlepszymi aktorami, ale od filmów festiwalowych. Powoli wspinam się. Zaznaczyłam swoje miejsce w Indiach i gdzieś tam jestem rozpoznawalna. Ale nie mogę powiedzieć, że jestem supergwiazdą. Przede mną długa droga. Postaram się zaistnieć, ale Indie są dla mnie ciężkim rynkiem - mówi. - Nigdy nie sądziłam, że będę aktorką. Nie wiem, czy to jest to, co chcę robić. Myślałam, że Bollywood to jednorazowa przygoda, ale na razie trwa i rozwija się. Dlatego nie planuję nic na przyszłość. Sama jestem ciekawa, co będzie dalej - uśmiecha się.
Natalia Janoszek
Ma 26 lat. Urodziła się w Bielsku-Białej, wychowywała w dzielnicy Straconka, gdzie uczyła się w SP 26, a następnie w Gimnazjum nr 16 i LO im. Mikołaja Kopernika. Od 3. roku życia związana jest z tańcem. Pierwsze kroki stawiała w zespole Beskid, potem trafiła do Zespołu Pieśni i Tańca „Bielsko”, z którym związana była aż do wyjazdu na studia.
Sama projektuje swoje kreacje
Natalia Janoszek interesuje się modą. W Cannes pojawiła się w sukni własnego projektu. - Te projekty powstają dlatego, że albo nie mogę znaleźć tego, co mi się podoba, albo to nie jest w moim rozmiarze - wyjaśnia bielszczanka.