Piękny, młody, utalentowany. I to w tej kolejności u śpiewaka
Olbrzymia scena i zajmująca pokaźną jej część artystka śpiewająca arię wiotkiego podlotka. Ten dysonans niejednego nastolatka na lata zniechęcił do opery. Dziś dominuje tendencja, by takich „zagrożeń” było coraz mniej. Tylko czy to na pewno dobrze dla samej opery?
Jeden z rodzimych śpiewaków, o wspaniałym głosie i słusznej posturze, otrzymał zaproszenie na przesłuchanie do roli w przedstawieniu na czołowej scenie na Zachodzie na podstawie nagrania. Gdy zjawił się o wyznaczonej porze, twórcy spektaklu zachwycili się jego wokalnymi możliwościami, ale poprosili, by zgłosił się ponownie, gdy... schudnie. Rolę mógł dostać solista mniej uzdolniony, za to smuklejszy.
Przytoczona historia nie jest odosobnionym przypadkiem. Na oczach melomanów (niekiedy ze szkodą dla ich uszu) dokonała się ważna zmiana priorytetów, dotyczących inscenizacji sztuki operowej. Otóż choć głos pozostaje rzecz jasna podstawą scenicznej działalności, to reżyserzy domagają się nienagannej sylwetki, prezencji, urody. I mając wybór, zatrudnią solistkę czy solistę może nieco słabszą czy słabszego wokalnie od konkurencji, za to atrakcyjniejszą czy przystojniejszego. I nie są to jedynie moda czy kaprys, ale rzeczywisty wymóg rynku.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień