Pielęgniarki i lekarze zarobią więcej
Czy przepisy o minimalnych pensjach w służbie zdrowia, które właśnie wchodzą w życie, powstrzymają wyjazdy za granicę?
W wielu przypadkach pielęgniarki na Opolszczyźnie zarabiają tyle, ile wynosi obecnie ustawowa pensja minimalna (2 tys. złotych brutto).
- Tak jest między innymi w szpitalach powiatowych - mówi Sabina Wiatkowska, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych na Opolszczyźnie. - Trochę lepiej w placówkach podstawowej opieki medycznej, ale i tak sytuacja finansowa wielu pielęgniarek i położnych jest nie do pozazdroszczenia.
Zbyt mało zarabia też część lekarzy. Dotyczy przede wszystkim stażystów, którzy w niektórych przypadkach zarabiają niewiele więcej niż wspomniane wcześniej ustawowe 2 tysiące złotych.
Dlatego rząd przygotował ustawę o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowia, którą właśnie podpisał prezydent.
Wejdzie w życie za dwa tygodnie, wówczas spora część najsłabiej opłacanych pielęgniarek i lekarzy dostanie podwyżki z wyrównaniem do 1 lipca tego roku.
Nowa ustawa zakłada, że wynagrodzenie lekarzy specjalistów wyniesie niespełna 6,4 tys. zł brutto, lekarzy z pierwszym stopniem specjalizacji 5,9 tys. zł, a lekarzy bez specjalizacji 5,3 tys. zł. Zarobki stażysty wyniosą z kolei prawie 3,7 tys. zł.
Fizjoterapeuci, farmaceuci, laboranci z wyższym wykształceniem mają mieć minimum 5,3 tys. złotych. Z kolei wykonujący ten zawód pracownicy nie posiadający jednak specjalizacji mają zarabiać co najmniej 3,7 tys. złotych.
Pielęgniarka bez specjalizacji będzie mogła liczyć na 3,2 tys. złotych a ta ze specjalizacją - na pensję o 500 złotych wyższe. Lepiej mają być traktowane pielęgniarki z tytułem naukowym magistra i specjalizacją, które mają mieć zagwarantowane 5,3 tys. złotych.
Niestety, w ustawie nie ujęto tej grupy zawodowej, która ma tytuł magistra, ale nie może się pochwalić specjalizacją.
Podwyżki będą, ale...
Nowe przepisy zakładają jednak, że do wyżej wymienionych kwot dyrektorzy szpitali będą mogli pochodzić stopniowo, w praktyce mogą to robić aż do końca 2021 roku (chyba, że chcieliby wcześniej, by na przykład zatrzymać pracowników przed zmianą pracy). Podwyżki, które będą za chwilę wprowadzane, mają wynieść 10 procent różnicy pomiędzy obecnymi płacami a docelowymi. W przyszłym roku taka podwyżka ma już wynieść 20 procent różnicy, aż do 100 procent na początek 2022 roku.
Większość lekarzy mówi, że to krok w dobrym kierunku, ale dalecy są od tego, by mówić o pełnej satysfakcji. - Okres dochodzenia do stawek ujętych w nowej ustawie jest według mnie zbyt długi - uważa Artur Żerkowski, wiceprzewodniczący Porozumienia Zielonogórskiego na Opolszczyźnie.
W najbliższych dwóch-trzech latach z pracy odejdzie jedna trzecia pielęgniarek. Nowe do pracy mogłyby skusić tylko lepsze zarobki.
- Pracuję na etacie w szpitalu, do tego jeżdżę w pogotowiu, a także dorabiam w zakładach opiekuńczo-leczniczych - mówi jeden z opolskich lekarzy internistów. - Owszem, moje dochody przekraczają dziesięć tysięcy złotych na rękę, ale od poniedziałku do piątku wieczorem praktycznie nie ma mnie w domu. Jestem przepracowany, wypalony zawodowo. Żeby żyć na takim poziomie jak teraz, ale pracować w normalnych godzinach, rozważam wyjazd za granicę.
Dyrektorzy szpitali sami jeszcze nie wiedzą, z czego sfinansować podwyżki
Podobnie mówi wielu innych medyków. - Zaproponowane przez rząd podwyżki nie przekonają opolskich lekarzy do tego, by zostali w Polsce - uważa Artur Żerkowski z opolskiego Porozumienia Zielonogórskiego.
Fizjoterapeuci są niezadowoleni
Takie opinie słychać też wśród przedstawicieli białego personelu. - W ciągu kilku najbliższych lat z pracy w regionie odejdzie jedna trzecia pielęgniarek i to tych najbardziej doświadczonych - przestrzega Sabina Wiatkowska z opolskiej Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położonych. - Trzeba zrobić wszystko, by młode kobiety, które kończą naukę w zawodzie, je zastąpiły. Ale te kwoty mogą się okazać niewystarczające, by je skusić.
Dyrektorzy szpitali wiedzą, iż część pracowników służby zdrowia narzekała na to, że zawarte jeszcze w projekcie ustawy stawki były za niskie. - Takie opinie wyrażali m.in. fizjoterapeuci, diagności czy lekarze stażyści - mówi Norbert Krajczy, dyrektor szpitala w Nysie.
Inna sprawa, że sami dyrektorzy nie wiedzą jeszcze z czego sfinansować podwyżki zawarte w samej ustawie, nie mówiąc o wyższych. - Jeśli pieniądze na ten cel będą miały pochodzić tylko z ryczałtów, to możemy mieć problem - dodaje dyrektor Krajczy. Wspomniane ryczałty zastąpią dotychczasowe kontrakty, ale nie wiadomo, jaka będzie ich wysokość.