Pielgrzymi nie bali się dobrze bawić [ZDJĘCIA, WIDEO]
ŚDM. Młodzi ludzie, którzy przyjechali na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa, dzielili czas między modlitwę i zabawę. Przez cały tydzień bawili się na koncertach przygotowanych z myślą o pielgrzymach w różnych częściach miasta, ale nie stronili też od lokali Kazimierza.
Mały Rynek. To tu znajduje się jedna ze scen, na której występują artyści w ramach Festiwalu Młodych (muzycznego wydarzenia towarzyszącego Światowym Dniom Młodzieży). - Zdejmijcie najpierw buty! - zwracają uwagę młode dziewczyny, wskazując, że pod sceną rozłożono specjalną wykładzinę. Można tu nie tylko tańczyć, ale i wygodnie się położyć. Tu właśnie wypoczywa między koncertami Agathe ze Stuttgartu, która przyjechała do Krakowa wraz z koleżankami - Evą, Julią i Josephiną.
WIDEO: Pielgrzymi w Krakowie
Ta ostatnia ma zaledwie 16 lat, ale utrzymuje, że z tempem wydarzeń na Światowych Dniach Młodzieży nie ma problemu. - Wstajemy z dziewczynami o godzinie 7.30, później jemy śniadanie i dojeżdżamy do centrum Krakowa aż 30 km, ale nie jest źle. Najgorzej jest chyba wieczorami, bo w kolejce do czterech pryszniców czeka aż czterdzieści osób - opowiada. - Trzeba jednak zebrać siły, by nie odstawać od grup z innych krajów.
A Julia dodaje, że bawią się doskonale. - Śpiewamy, krzyczymy i tańczymy jak inni, ale wiadomo, że z południowcami nie wygramy nigdy. To gorąca krew, inny temperament.
Jej słowa potwierdza scena z przystanku pod Uniwersytetem Pedagogicznym. Do tramwaju wsiedli Chilijczycy, od razu „burząc” spokojną atmosferę. Przekrzykiwali się wzajemnie, wymieniając na głos uwagi. Nagle jeden z chłopców uderzeniami o metalową barierkę zaczął wystukiwać taneczny rytm. Chilijczycy poderwali się do śpiewu. O czym śpiewali? O Bogu. W środku tej rozbawionej grupy stał chłopak przyciskający do klatki piersiowej obraz Maryi. - Dokąd Ją zabieracie? - pytamy jednego z członków chilijskiej grupy. - Jak to dokąd? Na koncert.
Puls miasta
Po występach wielu młodych chciało jeszcze poczuć atmosferę miasta. Choć Kazimierz, mający opinię imprezowego serca Krakowa, raczej w te dni wyglądał na wyludniony, pielgrzymów chętnych do zabawy nie brakowało. Jak Jorge z Meksyku, który przyjechał do Krakowa z dziewczyną i kuzynem. - Do godziny 1 chcemy być na mieście. Potem musimy wrócić do rodziny, u której nocujemy. Ale fajnie tu u Was. Tylko mało krakowian. Chyba się nas wystraszyli - śmieje się przybysz z Meksyku, który bawił się z grupą znajomych w Pięknym Psie. I dodaje, że z Krakowa zapamięta bardzo dobrą atmosferę, miłych oraz pomocnych Polaków i... pyszne polskie piwo.
- To miasto stworzone do grzechu - śmieje się z kolei Gustaf, którego w piątek spotykamy na Kazimierzu. I tłumaczy: - Wódka w waszych knajpach kosztuje 1 euro.
A pytany, czy wypada pielgrzymom mówić o alkoholu, odpowiada od razu: - Przyjechaliśmy się bawić. Wierzyć to nie znaczy wciąż się umartwiać. To też być razem i cieszyć się tym, co nas otacza.
I zapewnia, że już po północy wraz z grupą pójdą spać, bo w sobotę będą w Brzegach.
Wzruszenie gwiazd
Najbardziej zapracowanym muzykiem podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie był bez wątpienia wokalista i gitarzysta Darek „Maleo” Malejonek. W sumie wystąpił ze swoim zespołem Maleo Reggae Rockers w ostatnich dniach aż dziewięć razy - począwszy od koncertu na Rynku Podgórskim aż po występ na Błoniach. - Towarzyszył nam za każdym razem niesamowity entuzjazm. Młodzi ludzie skakali i tańczyli, jednocząc się pod sceną. A słuchali nas pielgrzymi z różnych stron świata. W pewnym momencie zacząłem zapraszać na scenę ludzi z flagami. Wrażenie było niesamowite. Te wszystkie koncerty dały nam ogromną moc - opowiada ze wzruszeniem.
Trudno porównać Światowe Dni Młodzieży do największych nawet festiwali rockowych. Tam koncerty odbywają się tylko wieczorami i w nocy, a w dzień ich widzowie śpią lub półprzytomni snują się po mieście. Tymczasem w Krakowie występy trwały od rana do nocy na kilku scenach, a pielgrzymi śpiewali i tańczyli przez cały czas. - Nigdy wcześniej nie widziałem tylu ludzi eksplodujących taką radością - bez żadnych dopalaczy czy wspomagaczy. Byłem wcześniej na Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii i Bonn. Tego się jednak nie da porównać - tłumaczy Maleo.
Kto spacerował w ostatnich dniach po Krakowie, wie, że takiego entuzjazmu, jaki panował podczas koncertów na Rynku Głównym lub na placu Szczepańskim, nie było w mieście podczas żadnego festiwalu muzycznego. Czasem ten euforyczny odbiór aż zaskakiwał samych artystów - choćby w piątek na Błoniach, kiedy rozentuzjazmowana młodzież podczas występu grupy New Life M przewróciła barierki dzielące Błonia na sektory i tłumnie ruszyła pod scenę.
- Trudno w takich sytuacjach oceniać poziom artystyczny. Bo nie o niego tu przede wszystkim chodziło. Liczy się wspólnota i atmosfera - mówi Joachim Mencel z New Life M.
Nic więc dziwnego, że muzycy, którzy wystąpili w Krakowie w ciągu ostatnich dni, są teraz niesamowicie naładowani pozytywną energią do dalszego działania. - Czułem przez te kilka dni, że Kraków jest centrum dobra na świecie. Gdzieś tam są ataki terrorystyczne, toczą się wojny, ludzie się krzywdzą, a tutaj - wszyscy byliśmy razem we wspólnej radości. Bo to w Krakowie biło wtedy źródło Chrystusowej miłości - podsumowuje Maleo.