742 zarzuty w akcie oskarżenia i aż 37 tomów akt. Tyle dowodów winy zgromadzili prokuratorzy przeciwko byłej dyrektorce Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku Barbarze R. w trakcie trwającego ponad cztery lata śledztwa. Sprawa właśnie trafiła do sądu.
Ozdobna torebka w rękach wchodzącej do sekretariatu szkoły Moniki K. błyskawicznie przykuła wzrok dyrektorki Barbary R. To był styczeń 2010 roku. Zaintrygowana dyrektorka od razu poprosiła podwładną do swego gabinetu.
- Czy to dla mnie za ten etat, za te nadgodziny? - zapytała pracownicę, przenosząc wzrok na torebkę.
Monika K. była bardzo zdziwiona zachowaniem szefowej kiedy ta kazała jej usiąść, a sama zajęła miejsce po drugiej stronie biurka. Potem R. położyła dłonie na blacie i gestykulując, wskazała na ręce, szyję i uszy. Monika K. - jak po kilku latach powie śledczym - odebrała to jako żądanie biżuterii.
Kiedy pracownica wytłumaczyła Barbarze R., że w ozdobnej torebce są tylko indeksy słuchaczy, ta była wyraźnie zawiedziona. Nachyliła się nad biurkiem i rzekła: „Dwa tysiące”.
Oszołomiona Monika K. wyszła z gabinetu. Potem długo biła się z myślami, czy przekazać dyrektorce pieniądze. Obawiała się, że czy R. przedłuży jej umowę, jeśli ona nie spełni jej żądań.
Ostatecznie K. postanowiła nie przekazywać Barbarze R. żadnej gotówki. Od nowego roku szkolnego już nie pracowała w tej szkole. To ustalenia śledczych.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień