Pieniądze za szczepienia przeciw COVID-19? Prof. Sadura: Wykształcimy sobie społeczeństwo roszczeniowe, które ciągle będzie chciało zapłaty

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Agnieszka Kamińska

Pieniądze za szczepienia przeciw COVID-19? Prof. Sadura: Wykształcimy sobie społeczeństwo roszczeniowe, które ciągle będzie chciało zapłaty

Agnieszka Kamińska

- Niechęć do szczepień jest formą zdziecinnienia w tym negatywnym rozumieniu, przejawem małej wiedzy, a my zamiast z tym walczyć, to pozwalamy Polakom tkwić w tym zdziecinnieniu i organizujemy im loterię z fantami - mówi prof. UW, dr hab. Przemysław Sadura, wykładowca Wydziału Socjologii UW, kurator Instytutu Krytyki Politycznej.

Jest takie ryzyko, że gdy wszyscy chętni się zaszczepią, to akcja szczepień przyhamuje lub nawet zatrzyma się, a społeczeństwo nie nabierze odporności zbiorowej. Rząd przygotował więc system zachęt. Osoby, które zaszczepią się, wezmą udział w loterii i będą mogły wygrać pieniądze lub nagrodę rzeczową. Rząd przygotował też nagrody pieniężne dla gmin, w których najwięcej osób się zaszczepi. Czy zachęty są potrzebne? Dlaczego strach przed utratą zdrowia nie wszystkich motywuje do szczepienia?

Jak widać, nawet nadzwyczajny stan z jakim mamy do czynienia nie leczy z głupoty i egoizmu. To, że część społeczeństwa nie chce się zaszczepić, jest dziś dużym problemem. Oczywiście byli tacy, i trzeba to przypomnieć, którzy stali w długich kolejkach po szczepionkę lub jechali na drugi koniec Polski. Z badań jednak wiemy, że stosunek Polaków do szczepionek jest mimo wszystko sceptyczny. I to dotyczy nie tylko szczepionek na koronawirusa. Już od jakiegoś czasu obserwujemy, że spada gotowość Polaków do szczepienia się. To wynik niskiego kapitału społecznego: Polacy nie ufają sobie wzajemnie i nie ufają państwu. Są nawet nie tyle indywidualistyczni, co egoistyczni. Tymczasem zaszczepienie się jest przejawem troski o dobro wspólne.

Szczepiąc się ponoszę pewne ryzyko, bo ono zawsze jest, i godzę się na dyskomfort związany z możliwym odczynem poszczepiennym. Robię to po to, żeby zabezpieczyć siebie i bliskich przed chorobą, ale i po to, aby przyspieszyć osiągnięcie odporności zbiorowej. Osoby, które się nie zaszczepią będą korzystać z tego, że zaszczepili się inni. Jeśli zaszczepienie około 70 proc. Polaków jest tym minimum, żeby osiągnąć odporność zbiorową, to mniej więcej co trzecia osoba, nawet jeśli się nie zaszczepi, skorzysta z dobrodziejstw przyjęcia szczepionki przez innych. Jeśli okaże się, że osób, które nie szczepiąc się chcą korzystać z odporności zbiorowej jest więcej niż 30 proc., to zaczniemy mieć problem z dostarczeniem dobra wspólnego, jakim jest zabezpieczenie przed pandemią.

Dużo zależy też od polityków. Gdyby prezydent Andrzej Duda nie umizgiwał się do antyszczepionkowców w czasie kampanii przedwyborczej, a jego tropem nie poszli kandydaci opozycji, to może dziś ten problem byłby mniejszy. Trzeba tu przypomnieć skrajnie nieodpowiedzialne zachowania niektórych polityków, którzy nie zakładali maseczek lub przebywali w miejscach publicznych, które dla innych ludzi były zamknięte. Niestety, to sprawiło, że do społeczeństwa docierały sprzeczne komunikaty dotyczące pandemii. Politycy nie powinni zachowywać się demagogicznie i podsycać antyszczepionkowych nastrojów. Niektórzy nie chcą się szczepić z powodu irracjonalnych lęków. Inni kalkulują, jak skorzystać z dobra publicznego jakim będzie odporność bez poniesienia indywidualnych kosztów. Jestem za tym, żeby najpierw stosować łagodną perswazję i by tłumaczyć do znudzenia, jak ważne są szczepienia. Ale jeśli to nie przynosi efektu, a teraz już mamy taką sytuację, to nie ma innego wyjścia, musimy zachęcać, a nawet zmuszać do szczepień. Jestem jednak przeciwnikiem płacenia lub rozdawania prezentów za zaszczepienie się.

[polecane]21646165[/polecane]

Dlaczego? Kilka polskich firm wypłaca zaszczepionym pracownikom premie, a w USA po zaszczepieniu można dostać piwo! Panu to się nie podoba?

To tak, jakbyśmy płacili ludziom za to, żeby nie jeździli autobusami na gapę, jakbyśmy dawali coś za spełnienie oczywistego obowiązku.

To jak chciałby pan zachęcać?

Jeśli ludzie chcą korzystać z dóbr publicznych oferowanych przez państwo, to też muszą dołożyć się do tych dóbr. W tym przypadku, jeśli chcą korzystać z odporności, muszą się zaszczepić. Wobec tego, jeśli rodzina nie przedstawi zaświadczenia, że jej członkowie się zaszczepili, to nie widzę podstaw, aby ta rodzina korzystała m.in. z publicznej służby zdrowia, szkoły czy przedszkola. Proszę bardzo, te osoby mogą korzystać z prywatnej opieki zdrowotnej czy prywatnego szkolnictwa.

[polecane]21637857[/polecane]

Ale zaraz pojawiłyby się głosy, że niektórzy są dyskryminowani, bo zabrania im się posyłania dzieci do szkół publicznych czy chodzenia do publicznych przychodni, że odbiera im się wolności obywatelskie, że się ich zmusza do szczepień.

Nie zgodzę się tym. Nie można tu mówić o dyskryminacji. Jeśli ktoś nie płaci podatków, to idzie do więzienia. To nie jest dyskryminacja, tylko objęcie niepłacącego sankcją za to, że próbuje korzystać z dóbr publicznych nie dorzucając się do nich. Niezaszczepienie się jest jak niepłacenie podatków. Oczywiście mam na myśli niezaszczepienie w sytuacji, gdy szczepionki są dostępne i czekają na ludzi. Wszyscy musimy płacić podatki i wszyscy musimy się zaszczepić.

Przedstawiciel Związku Miast Polskich zaproponował, żeby pójść jeszcze dalej. Uważa, że tylko osoby zaszczepione powinny mieć prawo do świadczenia 500 plus i czternastej emerytury. Stwierdził, że są to dodatki, które społeczeństwo dostało niejako w prezencie, za darmo od państwa. Teraz jest czas, by dać coś od siebie. Czy to jest dobry pomysł?

Przyznam, że ta argumentacja jest dość sensowna i można się z nią zgodzić. Konieczność szczepień ma podbudowę naukową, medyczną, nie jest przejawem widzimisię jakiegoś polityka. Jednak ewentualne wykluczenie z korzystania z usług publicznych jest bardziej zasadne niż odebranie świadczeń. Osoby niezaszczepione korzystające z usług publicznych stwarzają realne zagrożenie dla innych.

[polecane]21641179[/polecane]

Czyli zapowiedziana przez rząd loteria dla zaszczepionych, w której można wygrać m.in. pieniądze lub hulajnogę, to też nie tędy droga?

Niechęć do szczepień jest formą zdziecinnienia w tym negatywnym rozumieniu, przejawem małej wiedzy, a my zamiast z tym walczyć, to pozwalamy Polakom tkwić w tym zdziecinnieniu i organizujemy im loterię z fantami. Nie chciałbym, aby obywatele byli traktowani jak dzieci. Szczepienia to nie zabawa.

Ale może taka metoda będzie skuteczna?

Może teraz będzie. Ale jeśli, nie daj Boże, wirus zmutuje i będzie kolejna fala epidemii, to jak przekonać społeczeństwo do szczepień innym preparatem lub innych zachowań prozdrowotnych mających na uwadze dobro wspólne? Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to czy za zaszczepienie się rząd będzie dawał jeszcze więcej pieniędzy, zamiast jednej – dwie hulajnogi? To będzie wyścig do dna. Wykształcimy sobie społeczeństwo nie obywatelskie, a roszczeniowe, które ciągle będzie chciało zapłaty za spełnienie jakiegoś obowiązku. Płacenie, gratisy, loterie czy piwa za szczepienie, to złe rozwiązania.

[polecane]21647301[/polecane]

Od lipca mają obowiązywać tzw. paszporty covidowe. Osoby, które będą miały zaświadczenie, że zaszczepiły się lub przechorowały koronawirusa, będą mogły łatwiej podróżować. Czy paszporty są dobrym rozwiązaniem? W tym przypadku również pojawiały się zarzuty, że one dyskryminują osoby niezaszczepione.

To jest dobre rozwiązanie. Tylko tak możemy ograniczyć rozpowszechnianie się wirusa i skłonić do szczepień. O dyskryminacji moglibyśmy mówić, gdyby dostęp do szczepień był ograniczony i gdyby mogły szczepić się tylko osoby uprzywilejowane. I z taką sytuacją mieliśmy do czynienia kilka miesięcy temu. Rząd wskazywał najpierw, które grupy zawodowe, a potem wiekowe, mogą przyjąć preparat. Wówczas wielu Polaków mogło mówić, że chce się zaszczepić, ale nie może. Te osoby nie mogłyby wyrobić paszportu i pojechać na wakacje, i to być może byłaby jakaś forma dyskryminacji. Teraz, gdy rząd musi zachęcać do szczepień, gdy szczepionki czekają, ale ludzie nie chcą iść na szczepienie, nie można już mówić o dyskryminacji.

[polecane]21618841[/polecane]

A może zamiast zachęt, lepiej byłoby po prostu wprowadzić obowiązek zaszczepienia się? W Wałbrzychu z inicjatywy prezydenta radni przyjęli uchwałę o obowiązkowym szczepieniu. Antyszczepionkowcy zaczęli grozić prezydentowi w internecie. Wojewoda dolnośląski stwierdził, że przymus może być zastosowany w skrajnych przypadkach i że ta uchwała jest uzurpacją kompetencji państwowych.

Zadaniem instytucji publicznych jest wyegzekwowanie od Polaków, aby się zaszczepili. Mam wrażenie, że kampania reklamowa na rzecz szczepień nie była prowadzona odpowiednio. Rząd potrafił zrobić świetne spoty reklamowe dotyczące miliardów złotych z Unii, wywiesić billboardy na ten temat na ulicach. Reklamy dotyczące szczepień, wydaje się, że miały słabszy wydźwięk. Jeśli perswazja nie przynosi efektu, trzeba zacząć wprowadzać ograniczenia w dostępie do usług publicznych. Ostateczną formą jest nakaz zaszczepienia się. Lepiej by było, żeby rozwiązania skłaniające do przyjmowania szczepionek były wprowadzane na szczeblu ogólnokrajowym. Natomiast nie dziwię się, że sprawy w swoje ręce zaczęli brać niektórzy samorządowcy. W momencie, gdy władza centralna ma problem z wyegzekwowaniem szczepień, to może rzeczywiście samorządy powinny włączyć się w te działania. Poza tym, nic nie stoi na przeszkodzie, aby obok rozwiązań ogólnopolskich, samorządy prowadziły własne akcje.

Agnieszka Kamińska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.