Autobusy i pociągi kursują, ale znów pojawił się problem z bezdomnymi - nie wszyscy chcą szukać pomocy w noclegowni.
Skutki kilkunastostopniowych mrozów widać w ogrzewalniach w Żarach i Lubsku. - Od pierwszych chłodów codziennie nocuje w Żarach ok. 18 osób - mówi Janusz Sulczewski, z Żarskiej Spółdzielni Socjalnej, prowadzącej noclegownie.
- Normalnie mamy 25 miejsc, a te od kilku dni są zajęte. Od trzech, czterech dni policja dowozi nam również osoby mieszkające samotnie w nieogrzewanych lokalach. Informacje o takich ludziach mają od zatroskanych sąsiadów. Gdy za oknem siarczysty mróz dajemy dach nad głową także osobom nietrzeźwym, naginając trochę zasadę - wyjaśnia.
Żarska noclegownia od ubiegłego roku czynna jest przez cały rok, również latem
Noclegownie mają też swoich stałych bywalców. Mogą się w nich przespać, ogrzać, wziąć kąpiel, wyprać ubranie. Potrzebujący dostaną też ubranie i każdy obowiązkowo śniadanie oraz kolację. - Większość z tych ludzi ma zasiłki, ale i talony na ciepły posiłek w stołówce Brata Alberta - mówi J. Sulczewski. - Żarska noclegownia od ubiegłego roku czynna jest przez cały rok, również latem. Minionego lata nocowało w niej średnio po 14 osób. Noclegownia w Lubsku może pomieścić 10 osób, obecnie są jeszcze trzy wolne łóżka. Tu też bezdomni mogą liczyć na posiłki, kąpiel.
Są jednak bezdomni, którzy nie chcą szukać schronienia w noclegowni, nawet w takie mrozy. - Na ul. Kaczkowskiego jest garaż, gdzie cztery takie osoby śpią pod kocami. Ale nikt ich do niczego nie zmusi. Sami muszą chcieć się tam zgłosić, tyle że muszą być trzeźwi. A często nie są - wyjaśnia Rafał Mrowiński ze straży miejskiej w Nowej Soli. W ostatnich latach jednym z ulubionych miejsc bezdomnych do spędzania nocy była stara spółdzielnia Lubkon, jednak po ostatnich pożarach zabytkowej willi, okna i drzwi zamurowano.
Nas w Nowej Soli nie może nic zaskoczyć
Ale mróz to często także problemy z komunikacją. Na szczęście w Nowej Soli autobusy wyjechały punktualnie. - Dmuchamy na zimne! Dosłownie - śmieje się Paweł Szymonik, dyrektor generalny spółki Warbus. - Nas w Nowej Soli nie może nic zaskoczyć, bo obsługujemy też miasta, gdzie jest dużo zimniej, ot choćby -27 stopni! - wyjaśnia. - Nasze pojazdy już pięć godzin przed wyjechaniem na trasę stały odpalone. Niektórzy przewoźnicy tego nie robią, ale takich mroźnych dni w Nowej Soli jest jak na lekarstwo, więc nie opłaca nam się czynić takich pozornych oszczędności, bo gdyby jakiś autobus z powody mrozu nie odpalił, problem byłby jeszcze większy - tłumaczy P. Szymonik.
Bez większych kłopotów podróżowali też pasażerowie pociągów. Pierwsze spowodowane mrozem opóźnienia składów miały miejsce dopiero wczoraj, ale w centralnej części województwa. - Jeden pociąg miał opóźnienie 58 minut, drugi 46. Ale w okolicy Nowej Soli ruch idzie, odpukać, płynnie - mówi Andrzej Grussy z Przewozów Regionalnych.