Pierwszy raz mam złoto
Szymon Szewczyk grał w wielu mocnych klubach , ale swój pierwszy złoty medal zdobył dopiero ze Stelmetem. Bardzo się z niego cieszy.
Czym dla ciebie jest ten złoty medal?
To pierwszy zdobyty przeze mnie medal w Polsce. Mój ojciec Mirek grał przez 24 lata w Pogoni Szczecin ale ta sztuka mu się nie udała. Miał puchar, ale ja już teraz mistrza. Cieszę się. To jest spełnienie marzeń i najskrytszych myśli które gdzieś mi się przewijały i ukoronowanie ponad roku pracy po to by sobie z tobą usiąść na ławce i powiedzieć: jestem mistrzem Polski!
Jak oceniasz siłę naszej ligi?
Gdybyśmy ją porównali do Europy to jeszcze odstajemy od na przykład Hiszpanii, Turcji Rosji czy Włoch. Nasza liga się jednak rozwija pojawiają się nowe ośrodki. Uważam jednak, że powinniśmy iść w jakość a nie w ilość.
Niektórzy kibice mówili że w odróżnieniu do poprzednich pojedynków z Tirowem w meczach z Rosa brakowało ognia...
Z tego co pamiętam to podczas jednego ze spotkań rozwaliłem rywalowi nosa. Ogień więc był. Trener cały czas nam przypominał żeby skupić się na grze i to przynosiło efekty. Owszem znamy się od lat ale jeśli już jest pierwszy gwizdek i piłka idzie w górę kolegów nie ma , są łokcie, kolana i twarde zasłony. Może kibicom zabrakło jakiejś wojny między klubami, nam nie.
Saso miał wszystko poukładane. To on układał te klocki
Czy to, że w sumie grałeś mniej niż wszyscy zakładali sprawiło że mimo wszystko kończysz sezon z niedosytem?
Zacznijmy od tego że doznałem kontuzji barku jeszcze w zeszłym sezonie w marcu. W maju miałem operację. Kiedy pierwszy raz rozmawiałem z trenerem Saso Filipovskim i Walterem Jeklinem nie ukrywałem, że mam problem z barkiem. Potem były jakieś niejasności. Saso się zdenerwował bo nie chciał przejść okresu przygotowawczego z jednym centrem Adamem Hrycaniukiem i wtedy sięgnięto bo Dejana Borovnjaka. Siłą rzeczy zostałem niejako na drugim planie. To prawda, że miałem moment kiedy miałem odejść. Wtedy jednak drużyna bardziej mnie potrzebowała. Vlad Moldoveanu miał problemy z plecami, Nemajna Djurisić rozwalony nos. Zdecydowałem się zostać, bo chciałem dokończyć to co zacząłem, nawet wiedząc że dalej może być krucho z m inutami na parkiecie. Zresztą wystarczy prześledzić moją karierę. Nigdy nie odchodziłem w trakcie sezonu, zawsze wypełniałem kontrakt i mam nadzieję, że tak będzie do końca.
Niektórzy mówili, że wasz zespoł nie miał gwiazdy...
Może to zaleta? A co byłoby gwiazdor złapał w kontuzję?W naszej drużynie było tak, że jeśli nie szło jednemu to wchodził drugi i robił to co trzeba. Saso miał wszystko poukładane. To on układał te klocki. To że drużyna gra według zaplanowanego schematu uczy dyscypliny. U nas wszystko było robione do prefekcji. Źle na tym nie wyszliśmy. Uwierzysz, że przed czwartym meczem rano mieliśmy trening i mozolnie ustawialiśmy zagrywki pod strefę Rosy.
Zostajesz w Stelmecie?
Trudno dziś powiedzieć. Teraz mam urlop. Jadę do Meksyku. Wysłałem sygnał do klubu z pytaniem czy widzą mnie tutaj. Na razie usłyszałem, że czekają na koniec sezonu. Potem zobaczą co dalej. Nie ukrywam , że podoba mi się w Zielonej Górze i gdyby była propozycja to ją rozważę.