Pierzynka dla ducha matki
To oszustwo stało się głośne na całym Śląsku. Tym bardziej , że doszło do niego w Piekarach, gdzie jak pisały oburzone gazety: „Mieszczącą się trzy kościoły i życie religijne rozwija się bardzo silnie”. A jednak okazało się, że gdy chodzi o miłość i tęsknotę, rozsądek czasem zawodzi.
Gertuda Wieczorek mieszka w Piekarach przy ulicy Kalwaryjskiej, niedawno zmarli jej rodzice. Córka wciąż wspomina ojca i matkę, którzy zadbali o jej los, odziedziczyła po nich też ładny dom. Jest im wdzięczna, ale i bardzo smutna, gdy odeszli. Można dzisiaj powiedzieć, że Gertruda przeżywa rodzaj depresji. Ale pewnego dnia w 1935 roku do jej drzwi puka miła kobieta. Wyjaśnia, że ma do przekazania wiadomość od rodziców; jest jasnowidzącą i duchy czasem przychodzą do niej z różnymi prośbami, a ona musi je zanosić do adresatów. Otóż rodzice Gertrudy potrzebują sto złotych. Córka ma je złożyć wieczorem pod kamieniem na ich grobie i odejść, nie oglądając się za siebie. Gertruda nie zastanawia się, po co zmarłym sto złotych, tylko chętnie spełnia polecenie.
Jasnowidząca oczywiście zabiera pieniądze i widzi, że rybka połknęła haczyk. Wkrótce znowu przychodzi do Gertrudy z nowym zadaniem. Jej rodzice tym razem skarżyli się na to, że w grobie im bardzo zimno. Ich córka w płacz. Jasnowidząca na to, że prosili o pierzynkę i ciepłą odzież, a matka też o lepszą suknię. Oszustka w ogóle nie liczy się z uczuciami Gertrudy, która po tych wieściach jest załamana. Tonąc we łzach szykuje rzeczy dla rodziców, zostawia je w umówionym miejscu.
Nie wiadomo jakie jeszcze przedmioty wyłudziłaby jasnowidząca, gdyby nie policja, która ją obserwowała. Była to zresztą większa sprawa, związana ze “szkołą czarownic” w miejscowości Wesoła. Pewien spryciarz szkolił tam kobiety, które uczyły się bardzo trafnie wykorzystywać cudze emocje dla własnych korzyści. Gertruda była wymarzona ofiarą. Tym bardziej, że nie chciała zeznawać przeciwko jasnowidzącej. Policja usłyszała, że było jej trochę lżej, gdy mogła rodzicom jakoś pomóc.