Rozmowa z dr. Grzegorzem Mrugaczem, specjalistą ginekologii i położnictwa z Kliniki Bocian w Białymstoku
Czy pigułka „dzień po” to środek wczesnoporonny?
Można tu mieć różny punkt widzenia. Mechanizm działania tej tabletki jest bowiem wielopunktowy. I owszem, może zdarzyć się taka sytuacja, że zapobieżenie zagnieżdżeniu się zarodka nastąpi już po powstaniu zarodka. I to może być argument dla zwolenników mówienia, że to pigułka wczesnoporonna. Ale ta tabletka działa wielokierunkowo: na plemniki, na komórkę jajową, na endometrium (błonę śluzową macicy - przy. red.), uniemożliwia zapłodnienie, uniemożliwia zagnieżdżenie, uniemożliwia właściwy transport zarodka do macicy. Jest wiele punktów uchwytu działania tych leków. Dlatego bardzo bym wystrzegał się jednoznacznego określenia, że to tabletka poronna. Raczej ta komponenta w przypadku tego leku jest mała.
Czyli mamy tu po prostu wybór: albo niechciana ciąża, albo tabletka, która tej ciąży zapobiegnie?
Dokładnie tak.
A czy ta pigułka jest bezpieczna?
To środek od lat stosowany w wielu krajach, przebadany. Nie słychać o tym, aby były jakieś dramatyczne powikłania po jej zastosowaniu. I przez ten czas, gdy była bez recepty, nie było nagłośnionych przypadków powikłań po jej stosowaniu.
Oczywiście, minister zdrowia mówi, że jest „10 stron przeciwwskazań” przy tej tabletce. Ale to samo dotyczy każdego leku. Gdyby pan minister przeczytał listę przeciwwskazań przy zwykłej aspirynie, to by w życiu jej nie wziął. Tak więc jest w tym trochę demagogii.
Argument, że inne leki o takim samym działaniu są na receptę, a ten - nie, jest tu najbardziej trafiony, ale niemedyczny.
Czy taka pigułka powinna być dostępna bez recepty?
Ja nie jestem radykalnie przeciwny temu, żeby te tabletki były znowu na recepty. Bo może dziewczyna, która chce sięgnąć po tę tabletkę, powinna jednak pójść do ginekologa. Ale na pewno tabletki te nie powinny być całkowicie zakazane.