Piłkarska ekstraklasa: wiosenne strzelanie w lutym
Ekstraklasa wznowiła rozgrywki. Najwięcej bramek, aż pięć, strzelili gdańszczanie. Niewiele gorsza była Legia, która cztery razy trafiła do bramki „Jagi”.
Tegoroczna wiosna rozpoczęła się już w połowie lutego. Tak wczesny start (dotąd druga runda ruszała na początku marca, w poprzednim sezonie w ostatnią niedzielę lutego) związany jest z Euro 2016. Stąd finisz ekstraklasy już 15 maja.
Już pierwsza kolejka przyniosła kilka ciekawych spotkań. Pierwszego gola w ligowym meczu na polskim boisku strzelił w piątkowy wieczór Tomasz Hołota, który w 77 min zdobył zwycięską bramkę dla Śląska Wrocław w meczu z Wisłą Kraków. Pierwszy raz w roli szkoleniowca „Białej Gwiazdy” wystąpił były trener gospodarzy Tadeusz Pawłowski. Uhonorowali go sami kibice, którzy rozłożyli olbrzymią sektorówkę z jego podobizną oraz napisem ,,Wojownik śląski, legendarny mistrz Polski - Tadeusz Pawłowski”. Potem długo skandowali nazwisko byłego trenera i piłkarza wrocławian. Trzy punkty zostały jednak w stolicy Dolnego Śląska.
- W pierwszej połowie, a także na początku drugiej, było w naszych szeregach sporo nerwowości - ocenił mecz Tomasz Hołota. - Musimy się jeszcze zgrać. Nie wszystko działa jeszcze tak, jakbyśmy tego chcieli. Najważniejsza była jednak wygrana i to, żeby odskoczyć od tej dolnej części tabeli oraz dogonić pierwszą ósemkę. To nam się udało. W kolejnych spotkaniach poprawimy naszą grę. Będzie fajnie.
Najwięcej goli zobaczyli kibice w Gdańsku, gdzie świetny debiut zaliczył trener Piotr Nowak. W drugiej połowie jednak Podbeskidzie Bielsko-Biała walczyło w dziewiątkę, bo jeszcze przed przerwą czerwone kartki zobaczyło dwóch zawodników. Potem był pierwszy gol, następnie rzut karny i goście kompletnie się rozsypali.
- Wynik oczywiście cieszy, ale musimy być cierpliwi. Zrobiliśmy w ostatnim czasie wyraźne postępy i dzisiaj zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Dwie czerwone kartki dla gości nieco ułatwiły nam zadanie, jednak pokazaliśmy, że potrafimy grać i wykorzystywać przewagę liczebną - mówił po meczu trener Lechii. - Zrobiliśmy pierwszy, ważny krok i zmniejszyliśmy presję, która ciążyła na chłopakach i na mnie samym. Mamy świadomość tego, że jest to początek drogi i wiele pracy jest wciąż przed nami. Moi zawodnicy wykonali plan, cieszyli się grą. Po przerwie zagraliśmy szybką, otwartą piłkę. Nasze akcje się zazębiały, bo mieliśmy mnóstwo miejsca w środku i na skrzydłach.
Zaskakująco łatwo Cracovia pokonała w Krakowie Górnika Zabrze. Po utracie wicelidera strzelców Denissa Rakelsa kibice gospodarzy mogli mieć obawy, czy ekipa będzie tak skuteczna jak jesienią. Z kolei Górnik, który w końcówce 2015 roku opuścił ostatnie miejsce, zapowiadał odnowę i marsz w górę. Nic z tego nie wyszło. Po 30 minutach Cracovia prowadziła 3:0. Tak się skończyło i był to najniższy wymiar kary dla zabrzan. - Założenie było takie, że przyjeżdżamy po trzy punkty, a dostaliśmy trzy bramki - mówił po spotkaniu trener gości Leszek Ojrzyński. - Ten mecz w ogóle nam nie wyszedł. Musimy się „ogarnąć”.
Trener krakowian Jacek Zieliński był w zdecydowanie lepszym humorze, lecz tonował optymistyczne nastroje. - Wiadomo jednak, że nie ma się co zachłystywać tym rezultatem. Górnik ma swoje problemy, my swoje, zobaczymy, co przyniosą kolejne mecze. W każdym razie daliśmy sygnał, że nadal chcemy grać o miejsce w górnej części tabeli - mówił Zieliński.
Z wielką ciekawością czekano na występ lidera, gliwickiego Piasta, w Łęcznej przeciwko Górnikowi. Mimo braku goli spotkanie było bardzo ciekawe. Co dziwne, bliżej zwycięstwa byli gospodarze, którzy gdyby mieli lepiej nastawione celowniki, spokojnie mogli choć raz trafić do siatki Piasta. Tak więc lider już na starcie wiosny stracił dwa punkty.
Wczoraj również było ciekawie. Aż siedem goli padło w Poznaniu. Termalica Bruk-Bet Nieciecza potrafiła wyciągąć z 0:2 na 2:2, potem przy prowadzeniu „Kolejorza” 3:2 długo walczyła o remis. W końcowce jednak dwa gole pochodzącego z Gorzowa Dawida Kownackie-go dały poznaniakom sukces 5:2. Pierwsze trafienie w barwach Lecha zaliczył Duńczyk Nicki Bille Nielsen, który ma zastąpić Kaspra Hamalainena, który odszedł do Legii.
Właśnie pojedynek nowego klubu Fina z Jagiellonią Białystok w Warszawie zamknął weekend. Bohaterem legionistów był lider klasyfikacji strzelców Nemanja Nikolić. Przed spotkaniem Węgier miał na koncie 21 bramek, więc zimą ciągle był pytany, czy przynajmniej zbliży się do niepobitego od 1927 r. rekordu Henryka Reymana. Legendarny zawodnik Wisły zdobył wówczas 37 goli. Wczoraj napastnik „Wojskowych” dołożył do dorobku kolejne dwa „skalpy” i jeśli utrzyma wysoką formę, to wynik krakowianina pójdzie do lamusa. Do „sieci” „Jagi” strzelali też jego dwaj koledzy i wicemistrz Polski wygrał 4:0. Dziś Korona Kielce podejmie Pogoń Szczecin.