To gadanie, że sędziowie nam pomagają, dyktując rzuty karne - mówi Kamil Stachyra, piłkarz Motoru Lublin, przed wyjazdowym meczem ze Stalą Rzeszów. Na Stadionie przy Hetmańskiej zagrają zespoły, marzące o awansie do 2 ligi
Jak się wygrywa siedem meczów z rzędu w lidze, w której podobno każdy może wygrać z każdym?
Właściwie to osiem, bo wygraliśmy też w Pucharze Polski z Avią Świdnik. A co do tej serii, trzeba się dobrze przygotować do rozgrywek, a trener Sasal zimą potrafił nas doprowadzić do wysokiej formy. Potem na początku rundy wygraliśmy raz, drugi i, jak to się mówi, zatrybiło.
Wygrywaliście zawsze zasłużenie, czy niekiedy szczęśliwie.
Szczęście sprzyja lepszym. Ale żeby to szczęście czasem pomogło, trzeba po prostu dobrze grać, wierzyć w siebie. Fart może pomóc w dwóch-trzech meczach, ale taka seria, jaką my mamy, nie bierze się ze szczęścia.
Motor wiosną zdobył aż siedem goli z rzutów karnych. Słychać komentarze, że sędziowie są dla was nad wyraz łaskawi.
Gadanie. Nikt nam nie pomaga. Żeby dostać karnego, musisz znaleźć się polu karnym, sprowokować przeciwnika do faulu. Jeśli ktoś tnie rywala w szesnastce, albo zagrywa ręką, to sędzia nie może nie reagować.
Po rundzie jesiennej Motor nie był brany pod uwagę w kwestii walki o awans, tymczasem od liderującej Garbarnii Kraków dzielą was już tylko trzy punkty.
To fajnie, wróciliśmy do gry, ale nie pompujemy się w drużynie. Nastroje oczywiście dopisują, ale trudno, żeby było inaczej, kiedy jesteśmy na fali i wygrywamy mecz za meczem. Jednak do końca sezonu jeszcze daleko.
Mecz ze Stalą w Rzeszowie będzie jednak bardzo ważny.
I tak, i nie. Mamy tylko trzy punkty przewagi na Stalą, więc chcemy coś ugrać w Rzeszowie. Jesienią przegraliśmy ze Stalą, więc wypada się zrewanżować. Z drugiej strony za mecz dostaniemy nie dziewięć, sześć, tylko trzy punkty, a przed nami jeszcze wiele gier.
Ciekawie wygląda w tym sezonie ta walka o awans.
Racja. Pięć drużyn myśli o drugiej lidze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taka sytuacja. Będzie ciekawie pewnie do końca rozgrywek.
Był pan przez rok piłkarzem Stali? Został sentyment?
Pewnie, mam miłe wspomnienia z Rzeszowa. Dla mnie liczy się Motor, ale moim drugim klubem w tej lidze jest Stal. Znam tam wiele osób, prezesa, kierownika drużyny. Grałem z Kacprem Drelichem, Arkiem Baranem. Z Piotrkiem Prędotą graliśmy w Motorze. Fajnie będzie się spotkać, ale na boisku sentymentów nie będzie. Mam nadzieję, że nasza passa będzie trwać.