Rozmawiamy z Jarosławem Zakrzewskim, koordynatorem ruchu naziemnego na łódzkim lotnisku.
Jak długo jest pan koordynatorem ruchu naziemnego i na czym polega pana praca?
Koordynatorem jestem od 2005 r. Sprowadzam samoloty z pasa startowego na płytę postojową portu, ustawiam je na niej oraz, w czasie kiedy przebywają na płycie, odpowiadam za ich bezpieczeństwo. Kontroluję więc wszystkie osoby i pojazdy zbliżające się do zaparkowanych maszyn.
W ubiegłym tygodniu miał pan okazję stanąć oko w oko z największym w historii lotniska w Łodzi samolotem, transportowym An-124 „Rusłan”. To jeden z największych samolotów na świecie. Było to zapewne duże przeżycie...
Niewątpliwie. O tym, że będzie mi dane uczestniczyć w tym wydarzeniu dowiedziałem się około dwóch tygodni wcześniej, kiedy została podana data wizyty w Łodzi tego kolosa. Z grafiku wynikało, że tego dnia dyżur mam akurat ja. Ucieszyłem się, choć było to jednocześnie bardzo duże wyzwanie. Porównując długość i rozpiętość jego skrzydeł, „Rusłan” jest dwa razy większy od boeinga 738, którym przylatują do nas linie Ryanair. Przed jego przylotem trzeba więc było dokonać pomiarów i zastanowić się, które ustawienie będzie najlepsze. Moim zdaniem to, które wybraliśmy sprawdziło się i jeśli „Rusłan” przyleci do nas raz jeszcze, ustawilibyśmy go w identyczny sposób.
Ustawiał pan takiego kolosa w pojedynkę?
Nie, do pomocy miałem dwóch kolegów zabezpieczających skrzydła. Byliśmy w stałym kontakcie radiowym. Oprócz tego miałem standardowo stałą łączność wzrokową z kapitanem samolotu. To bardzo ważne, bo ja wydaję co prawda polecenia ustawiając odpowiednio pałeczki zwane latarkami, ale pilot może też chcieć mi coś w każdej chwili zasygnalizować. Przy takich gabarytach maszyny musiałem się sporo nabiegać. Ale było fajnie. Po tym, jak wyprowadziłem już „Rusłana” z płyty do pasa startowego kapitan podziękował mi i pomachał na pożegnanie.