Piotr Biernat: Wodą nie da się zarządzać za pomocą regulaminów i ustaw wysyłanych z Warszawy [WIDEO]
- Od pięciu lat, czyli od czasu, kiedy prowadzimy badania, nie było tak ciepłego i suchego lata - stwierdzają pracownicy goczałkowickiego serwisu stacjameteo.pl. Tegoroczną suszę najbardziej odczuły zbiorniki wody pitnej. Czy przez piekielnie ciepłe lato nie braknie nam wody do picia?
W poniedziałek Łukasz Czopik, prezes Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów sprawdził stan zbiorników wodnych, z których pobierana jest woda do picia dla ok. 3,5 mln mieszkańców regionu. Lecąc specjalnym samolotem skontrolował sytuację hydrologiczną w kaskadzie Soły w Czańcu, gdzie pod koniec sierpnia z powodu suszy zamknięto główne ujęcie magistrali z przesyłem wody dla mieszkańców aglomeracji śląskiej oraz w Jeziorze Goczałkowickim, który w tej chwili jest głównym rezerwuarem wody do picia oraz w rezerwowym zbiorniku w Kozłowej Górze.
Po wyjściu z samolotu Czopik powiedział, że z góry widać wyraźnie, że jeszcze raz nasz śląski skarb wodny zdał egzamin. Mimo wyraźnych ubytków wody, zwłaszcza w kaskadzie Soły, mieszkańcom miast korzystających z systemu GPW nie grozi brak wody do picia. Możemy spać spokojnie -mówił Czopik. - Nasz system zaopatrzenia mieszkańców regionu w wodę jest elastyczny i zapewnia sprawne przerzucanie wody z jednego krańca regionu na drugi - dodał.
Zdaniem Andrzeja Siudego, kierownika Zbiornika Zaporowego w Goczałkowicach, poziom wody w zbiorniku cały czas jest wystarczający, ze względu na jego wielkość. - Tegoroczna susza nie jest problemem zbiornika goczałkowickiego. Dlatego w latach 50. zbiornik został wybudowany tak duży, żeby można było teraz z tej wody korzystać. Zbiornik ze względu na jego wielkość jest zawsze przygotowany na powódź, wezbrania oraz suszę i można z niego długo pobierać wodę nawet przy długotrwałych okresach bezdeszczowych - wyjaśnia Siudy.
A jednak poziom wody w jeziorze goczałkowickim cały czas się obniża - Obecnie dopływ do zbiornika jest znikomy, można powiedzieć, że w zasadzie go nie ma i tak jest właściwie od maja. W dniach słonecznych i wietrznych więcej nam wody ze zbiornika paruje niż do niego dopływa. Od początku, kiedy zaczęły się upały i pora bezdeszczowa, ubyło 80 cm wody i to jest niewiele, porównując zbiornik w Tresnej, gdzie tej wody ubyło już ok. 4 metry. W Goczałkowicach na dobę w zależności od pogody ubywa od 1 do 3 cm wody. Kiedy jest wysoka temperatura, poziom wody spada o 3 cm, a przy normalnej temperaturze, zwykle 2 lub 1 cm na dobę - wylicza Siudy.
Ubytki wody w Goczałkowicach związane są także z wspomnianą już wcześniej sytuację hydrologiczną w kaskadzie Soły w Czańcu, gdzie pod koniec sierpnia z powodu suszy zamknięto jej główne ujęcia wody. I choć Soła obecnie do jeziora goczałkowickiego nie wpada, przez najbliższe pół roku o wodę pitną martwić się nie musimy. - Cała produkcja wody w Zakładzie Usług Wodnych w Goczałkowicach jest zabezpieczona ze zbiornika Goczałkowice. Nie pobiera się wody z Soły i będzie tak aż rzeka odtworzy zasoby dyspozycyjne w Kaskadzie Soły. Obecnie w zbiorniku pozostało 70 milionów metrów sześciennych wody, więc gdyby żadnych opadów miało nie być jeszcze przez dłuższy czas, to wystarczy na półroczną produkcje przez Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów - mówi Siudy
Czy jednak półroczny zasób wody dla naszego województwa jest wystarczający? - Kiedy zbiornik jest napełniony, wody wystarczy na rok. System zaopatrzenia w wodę na Śląsku opiera się na sześciu zbiornikach retencyjnych. To Tresna, Porąbka, Czaniec, Dziećkowice, Kozłowa Góra i Goczałkowice, jako rezerwuary wody powierzchniowej, przeznaczonej potem do uzdatniania. System bazuje w 80 proc na tych zbiornikach, a pozostałe 20 proc. to wody głębinowe - dodaje Siudy.
Tymczasem sytuacja w Porąbce, Tresnej czy Czańcu jest znaczenie gorsza niż w Goczałkowicach. Jezioro Żywieckie ma coraz niższy stan wody i zdaniem tutejszych żeglarzy, nie jest to spowodowane tylko brakiem opadów.
- Tyle, ile spadło deszczu w tym roku na Śląsku od stycznia, potrafi spaść w ciągu jednego deszczowego miesiąca, dlatego w tym roku padł rekord niskiego poziomu Wisły. Żeby poziom wybranych rzek mógł się wyrównać, a tym samym poziom wody w naszych zbiornikach, musiało by teraz zacząć intensywnie padać, przez co najmniej kilkanaście dni - wyjaśniają pracownicy stacjameteo.pl.
Zbigniew Polański, członek Zarządu Klubu Żeglarskiego "Halny" twierdzi, że tegoroczny niski poziom wody w Jeziorze Żywieckim spowodowany jest jego celowym obniżaniem. - Podobna susza była w 2011 r., wcześniej były jednak powodzie i żeby przygotować się na ewentualność... powodzi, duża ilość wody z jeziora została spuszczona - mówi. - Potem poziom wody w jeziorze ciężko było już uzupełnić - dodaje.
Konrad Myślik, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie okres suszy nazywa "niżówką hydrologiczną". Na nasze pytanie: Czy poziom wody w Jeziorze Żywieckim i w tym roku był obniżany? Odpowiada - Okres zwiększonej rezerwy powodziowej w zbiorniku Tresna, popularnie zwanym "Jeziorem Żywieckim" to czas od 15 czerwca do 15 września. Obniżanie poziomu wody "przed suszą" nie "miało miejsca" .
Ponadto, zdaniem Myślika metoda obniżania poziomu wody w jeziorze nigdy nie zawodzi. - Wynika z wieloletnich badań rozkładów statystycznych wielkich opadów, które w rejonie Karpat, a zatem i Beskidów, zdarzają się zwykle w lecie, z kumulacją zagrożeń w czerwcu i lipcu - wyjaśnia.
Myślik przypomina również katastrofalną powódź z 1997 r. i zapewnia, że niski poziom wody w zbiornikach ani przez chwilę nie zagroził zadaniom tych zbiorników, czyli po pierwsze zaopatrzeniu w wodę pitną. Kaskada Soły podaje codziennie na Śląsk 500 tys metrów sześciennych wody pitnej, bez względu na poziom wody w zbiorniku. Po drugie - retencji powodziowej. A to właśnie te dwa główne zadania stawia ustawodawca zbiornikom retencyjnym w Polsce, umieszczając wszystkie inne na dalszych miejscach, w tym rekreację dopiero na szóstym miejscu. Mówi o tym jasno treść ustawy Prawo Wodne - wyjaśnia.
- Kaskada Soły, podobnie jak i inne sztuczne zbiorniki, muszą być przygotowane na zjawiska zdarzające się statystycznie częściej, czyli wezbrania, powodzie, opady i tzw. deszcze nawalne, niż na zjawiska występujące rzadko, takie jak np. owa niżówka hydrologiczna - dodaje.
Piotr Biernat, rzecznik prasowy Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów w Katowicach, mówi natomiast, że regulacją poziomu wody w zbiorku goczałkowickim zajmuje się Andrzej Siudy. - Spuszczenie wody w przypadku wystąpienia ryzyka powodzi, kierowane musi być doświadczeniem i ogromną wiedzą - wyjaśnia Biernat. - Wodą nie da się zarządzać za pomocą regulaminów i ustaw wysłanych z Warszawy - dodaje.
Kiedy jednak możemy się spodziewać odbudowania naszych zasobów wodnych? - Jeśli np. było by wezbranie podobne do tego z 1997 r. jesteśmy w stanie bardzo szybko zbiornik napełnić ponowienie, jeśli wezbrania nie będzie, to zbiornik uzupełni się wodą po wiosennych roztopach - mówi Siudy.
Tymczasem synoptycy na nadchodzące dni prognozują powrót wysokich temperatur, bez opadów, przynajmniej tych intensywnych. - Przez brak opadów niski jest nie tylko poziom rzek i zbiorników ale także wilgotność gleby w całym mierzonym profilu, wiele roślin nie wytrzymało tegorocznej suszy. Deszcz, który padał podczas tegorocznych burz nie był bowiem w znacznym stopniu pomocny dla gleby, która jest tak bardzo wysuszona, że stanowi swego rodzaju skorupę, po której woda spływa i nie jest wchłaniana - wyjaśnia stacjameteo.pl.
- Oczywiście bez tych burz sytuacja byłaby jeszcze gorsza. Miejmy nadzieję, że jesień i zima odbudują nasze zasoby wodne, jednak są województwa w znacznie gorszej sytuacji niż Śląsk, np: Kujawsko-Pomorskie czy Łódzkie - pocieszają synoptycy.