Posłance PiS, która chce „innych” deportować odpowiada Piotr Brysacz
Moi znajomi (i nieznajomi) muzułmanie, prawosławni i ateiści: jesteście dla mnie wartością, którą ja w Polsce uznaję za ważną. Ten Twój wpis na Facebooku to odpowiedź na felieton posłanki PiS Beaty Mateusiak-Pieluchy?
Piotr Brysacz, autor książek i wiceprezes fundacji Sąsiedzi: Pani posłanka uważa, że to oni powinni deklarować przywiązanie do wartości, jakie w Polsce uważane są za ważne, a ja uważam, że to oni są wartością. Oni, ci „inni”, z których wszyscy jesteśmy... W zalewie różnych kuriozów, które do nas via media docierają trzeba ciągle się pilnować i przypominać sobie o rzeczach podstawowych. A jedną z prawd podstawowych jest to, że stworzono nas różnych i tę różność należy szanować i pielęgnować. Pozostając w narracji pani poseł, Bóg stworzył ludzi różnych, ale nie kazał im się (po)różnić. To ludziska wymyślili sobie, że różnice należy niwelować...
Wydaje się, że pani poseł tej różnorodności nie docenia. W swoim felietonie pisze, że powinniśmy wymagać od obcokrajowców ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że respektują polskie wartości i konstytucję. Inaczej - deportacja.
Trudno to komentować. Nie poradzę nic na to, że pani poseł nie wie bądź nie dopuszcza do siebie myśli, że są także prawosławni - Polacy, muzułmanie - Polacy, ateiści - Polacy, alkoholicy - Polacy, baptyści - Polacy, zbieracze złomu - Polacy... Co z nimi? Oni są „nasi”? Nie czuję się na siłach komentować tego typu historii. Wiem za to jedno: wszelkie „nakazywanie” należy zacząć od siebie... To my najpierw spróbujmy zrozumieć innych, dlaczego to oni zawsze pierwsi mają nas rozumieć? Jestem z Pogranicza i dla mnie Pogranicze to ojczyzna, a różność i Inny, w którym przejrzeć się mogę jak w lustrze i popatrzeć na siebie jego oczami, to wartość podstawowa... Jeśli wymagamy, żeby ktoś szanował nasze wartości, to szanujmy wartości Innych
Może posłance marzy się wielka Polska katolicka?
Jestem daleki od komentowania tego, co się marzy posłance. Gdzież mi do wielkich polityków i wielkich narracji. Jestem z regionu, gdzie różnica i różność mają podstawową wartość. To, kim jestem, z jakich wrażliwości i opowieści jestem utkany, zawdzięczam ludziom, których spotkałem po drodze. A spotykałem i katolików, i prawosławnych, i muzułmanów, i Polaków, Białorusinów, Litwinów, alkoholików i trzeźwych, wierzących i przeklinających Boga. I oni wszyscy, zbiór ich, jest dla mnie pełnią i wartością... Nie wiem o jakiej Polsce i jakim narodzie marzy pani poseł, ja natomiast cieszę się, że „moja” Polska i „mój” naród, to także, a może przede wszystkim, Białorusini, prawosławni, muzułmanie i ateiści...
Pewne jest, że jej słowa na Podlasiu zostały szczególnie boleśnie odebrane. Do jednego worka wrzuciła prawosławnych, muzułmanów i ateistów.
Prawdę mówiąc, wybieram ten worek w ciemno, nawet nie chcę zaglądać do worka, do którego wrzuciła pani poseł siebie... Boję się do niego zaglądać...
Pewne jest, że część Polaków bardzo boi się imigrantów, islamistów itp. Beata Mateusiak-Pieluchy te lęki po raz kolejny ujawniła.
Sami jesteśmy jednym wielkim narodem imigrantów, więc co: sami siebie się boimy? Trzy czwarte Białegostoku, pięć szóstych Moniek, siedem ósmych Sokółki, i tak dalej, i tak dalej, kim jest, jak nie emigrantami? Więc dajmy już spokój z tym strachem. Poza tym czego się ta część Polaków boi? Tych wyimaginowanych milionów, o których krążą już legendy? Wystarczy ruszyć się z Białegostoku kilkadziesiąt kilometrów pod granicę i zobaczyć: stoją już czy nie stoją? O jakich zaciężnych armiach emigrantów my mówimy? Przecież wystarczy pojechać i sprawdzić i dopiero zacząć dyskusję... W Białymstoku każdego dnia setki Białorusinów robią zakupy, krążą po mieście dzień w dzień, i tak jest od nastu lat. I co? Wyglądają jak Hunowie, jak barbarzyńcy? Czego my się boimy? Że rozkupią te wszystkie lidle, dyskonty i inne? Czego, pytam, czego się boimy? Co za różnica, jaki samochód zaparkował obok ciebie na parkingu przy jednej czy drugiej galerii? Co za różnica, w jakim języku mówi człowiek płacący przed tobą za zakupy? Historia doświadczyła nas okrutnie, ale dostaliśmy też w nagrodę to, że żyjemy, paradoksalnie, od dobrych nastu lat, w jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Rozejrzyjmy się wokół, co się dzieje na świecie, a dopiero potem zaczynajmy zbroić się przed tymi urojonymi armiami, które na nas czyhają, a przede wszystkim - do diabła - cieszmy się z tego bezpiecznego kąta, jaki zajmujemy i skupmy się na tym, jak tym, którzy naprawdę są w potrzebie, pomóc... Choćby, chrześcijanom w Syrii...