Piotr Rubik: Trochę jestem jak polski Andre Rieu
Nauczyłem się być bardzo sumiennym człowiekiem. Wszystko staram się robić na 100 procent. To ważne, bo kieruje dużym zespołem - mówi Piotr Rubik, znany kompozytor, dyrygent i muzyk, który dziś wystąpi w Łodzi.
Dziś przyjeżdża pan do Łodzi z koncertem „Moja historia”. To podobno niezwykły koncert?
To wyjątkowy koncert. W zeszłym roku byliśmy z nim w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Graliśmy go tam kilkanaście razy. Teraz pierwszy raz prezentujemy go w Polsce i zaczynamy od Łodzi. Wierzę, że ten koncert sprawi przyjemność wszystkim miłośnikom mojej muzyki. Składa się z największych przebojów. Wszystkie utwory są pokazane w zupełnie inny sposób niż dotychczas. Występuje podczas tych koncertów w towarzystwie znakomitych solistów i zespołu muzycznego. Nie stoję za pulpitem dyrygenckim, tylko siadam przy fortepianie. Gram razem z muzykami i jednocześnie opowiadam ciekawe historie związane z powstaniem utworów. Zaczynam od utworu, który napisałem jeszcze w szkole muzycznej. Nie zdradzę czym zakończę, bo to niespodzianka. Będzie to jeden z moich największych przebojów, ale w dość nieoczekiwanej formie.
Każda z pana piosenek ma swoją historię?
Ale wszystkie razem też tworzą pewną historię. Wiele osób nie wie jak powstawały. Podczas koncertu zachęcam publiczność do wspólnego śpiewania. To fajny wieczór dla całej rodziny.
Gdy się patrzy na pana ma się wrażenie, że widzi człowieka pełnego radości, optymizmu. Taki jest pan też na co dzień?
Nie mam wyjścia! Trzeba mieć w sobie radość i optymizm, inaczej można tylko usiąść i się załamać. Mam to szczęście, że mam pracę którą kocham. Mogę tworzyć, rozwijać się. Jestem zdrowy, mam wspaniałą rodzinę. Ciężko by było narzekać.
Pana muzyka wzbudza emocje. Od bardzo pozytywnych do negatywnych. To chyba cieszy, że nie pozostawia nikogo obojętnym?
Muzyka musi wzbudzać emocje, inaczej jest nijaka. Myślę, że te negatywne emocje nie wzbudza muzyka, ale fakt że jest się kimś znanym.
Jest pan polskim Andre Rieu?
Może w pewnym sensie tak. Podczas naszych koncertów występuje orkiestra symfoniczna, chór. Wiem, że wiele osób po naszych koncertach zaczęło słuchać muzyki klasycznej i chodzić do filharmonii. Cieszę się, że mogłem spopularyzować takie brzmienie. A czy jestem Andre Rieu? Może trochę tak. Staram się, by na każdym moim koncercie był żywioł, wyjątkowa energia.
Jest pan ojcem dwóch cudownych córeczek. One zmieniły pana spojrzenie na świat?
Każdy inaczej przeżywa ojcostwo. Po ich narodzinach musiałem przemeblować całe swoje życie, ale myślę, że przemeblowałem je w bardzo dobry sposób. Jestem szczęśliwy, że mam takie dzieci. Poza tym potrafię pogodzić rodzinę, pracę, dom. Nauczyłem się być bardzo sumiennym człowiekiem. Wszystko staram się robić na 100 procent. Kieruje dużym zespołem ludzi. To nie tylko koncerty, orkiestra. Prowadzę w Warszawie przedszkole muzyczne wraz ze wspaniałą grupą ludzi. Zawsze staram się zaczynać od siebie i pokazywać, że angażuje się w to co robię. Inni widzą, że warto też tak robić.
8-letnia Helenka i 4-letnia Alicja odziedziczyły po tacie talent muzyczny?
Na pewno są bardzo wrażliwe na muzykę. Zobaczymy co będzie dalej. Talent muzyczny to bardzo skomplikowana sprawa. Można mieć świetny słuch, kochać muzykę, ale nie zawsze się chce tym zajmować w przyszłości. Na pewno moje córki mają predyspozycje, by tę muzykę rozumieć i się nią cieszyć. Zobaczymy kim będą w przyszłości.
Helenka już śpiewała na pana płycie...
Mamy cudowną pamiątkę na płycie „Opisanie świata”. Jest na niej „Piosenka dla Helenki”. Alicja też bardzo lubi śpiewać. Mam nadzieję, że coś razem nagramy.
Przedszkole muzyczne jest tylko w Warszawie?
Na razie tak. Otwieramy w stolicy już drugi oddział. Może takie przedszkola powstaną z czasem w innych miastach. Zobaczymy jak wszystko będzie się rozwijać. Cieszę się, że udało nam się stworzyć miejsce, które sprawia najmłodszym ogromną radość. Widzę to po twarzach dzieci, gdy odwiedzam przedszkole. Jestem w nim prawie codziennie, a co tydzień mam zajęcia z maluchami. Obserwuję jak cieszą się muzyką, pobytem w naszym przedszkolu.
Był pan trenerem jednej z drużyn w programie „Mali giganci”. Jak wspomina pan tę przygodę?
Był to wspaniały czas, który wiele mi dał. Mam kontakt z uczestnikami programu. Współpracuję z Olivią Wieczorek, która reprezentowała Polskę na Malcie, na festiwalu „Eurowizji dziecięcej”. Olivia śpiewa również w moim najnowszym oratorium „Z powodu mojego imienia”. Z Łodzi jest również para tancerzy: Nina Nowakowska i Adam Dróżdż.
Popularność zmieniła pana?
Na pewno spowodowała, że wiem jak postępować w pewnych wcześniej nieznanych sytuacjach. Nauczyłem się tego na własnej skórze. W szkole nikt nie przygotowuje do bycia popularnym. Zmienia się również świat. Wszystko idzie do przodu. Myślę, że w głębi duszy jestem dalej tą samą osobą. Mogę tylko pozwolić sobie na realizację projektów, które wcześniej były nieosiągalne. Receptą na mój sukces jest to, że cały czas poważnie podchodzę do swojej pracy, pozostaje sobą.