Jedni proszą o parę groszy na jedzenie, inni otwarcie przyznają, że zbierają na alkohol Polskie prawo nie zabrania żebrania, chyba że robi się to w sposób nachalny.
Aż 15 żebraków zaczepiło w ciągu godziny naszą reporterkę na ul. Piotrkowskiej, na odcinku od pl. Wolności do al. Mickiewicza.
Już przy skrzyżowaniu z ulicą Jaracza podchodzi starsza kobieta, prosząc o pieniądze na jedzenie. Następny jest starszy mężczyzna przy skrzyżowaniu Piotrkowskiej z ul. Narutowicza
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale może mogłaby mnie pani wesprzeć, zbieram na butelkę wody - mówi.
Kolejne dwie osoby zaczepiają nas przed skrzyżowaniem z ul. Traugutta. Następnych dwoje przy Hotelu Grand - kobieta i mężczyzna w wieku około 40 lat. Kobieta podchodzi zapłakana.
- Przepraszam panią, mogłaby mi pani pomóc? Zbieram na chleb - prosi. Na co wtrąca się mężczyzna: - I coś do chleba, jakby pani mogła.
Do skrzyżowania Piotrkowskiej z al.Mickiewicza jeszcze cztery osoby podeszły, prosząc o datki.
Idąc z powrotem drugą stroną Piotrkowskiej do placu Wolności, spotkaliśmy kolejnych troje żebraków.
- Kochaniutka, mogłaby mi pani pomóc ? Przepraszam, że przeszkadzam. Jest mi tak wstyd. Zbieram na rachunek za prąd - prosi starsza pani.
Na pl. Wolności jakiś mężczyzna chce papierosa, a inny mówi bez ogródek, że brakuje mu dwóch złotych do wódki.
Żebracy nie byli nachalni, słysząc odmowę, od razu odpuszczali.
Żebractwo nie jest karalne, ale nachalne żebractwo (np. gdy żebrak łapie kogoś za rękę albo idzie za nim, domagając się datków) - już tak. Grozi za to mandat, nawet do 1500 złotych, kara aresztu lub ograniczenia wolności.
Oprócz żebraków w ciągu godzinnego spaceru Piotrkowską widzieliśmy mniej więcej tyle samo brudnych, obdartych, czasami pijanych kloszardów. Nie zaczepiali przechodniów, jednak sama ich obecność psuje wizerunek reprezentacyjnej ulicy miasta (zwłaszcza że czasami niemiłosiernie cuchną), a u niektórych wywołuje poczucie zagrożenia.