- Kierowcy klęczeli i prosili, żeby nie zabierać im „prawka” - mówią policjanci
Przekroczysz prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym i tracisz prawko. Na początek na trzy miesiące. Minął rok od czasu, kiedy takie przepisy weszły w życie. I jak wskazują suche liczby, które dostaliśmy od policji w poniedziałek, przynosi to wymierne efekty. Wypadków w terenie zabudowanym jest mniej, mniej poważne są też ich konsekwencje. Kierowcy boją się utraty prawa jazdy.
- Bywało, że kierowcy klęczeli na asfalcie i prosili, żeby nie zabierać im uprawnień - mówi nam anonimowo policjant drogówki. Inny dodaje:- Miałem takiego kierowcę, który się rozpłakał. Chłop jak dąb, jeździł wielkim dostawczym autem. Gdy okazało się, że właśnie traci prawo jazdy, zaczął szlochać. Dla niego oznaczało to również utratę pracy.
Przepisy są restrykcyjne, ale kierowcy je sobie chwalą. - Na drogach zrobiło się bezpieczniej. Wcześniej to było rodeo. Najgorzej w miejscowościach, które leżą przy ruchliwych drogach - zauważa Norbert Gawliczak, mieszkaniec powiatu gorzowskiego, kierowca z 16-letnim stażem. Ale każdy medal ma dwie strony. Wiesław Widecki, naczelnik lubuskiej drogówki, przyznaje, że rośnie liczba i skutki wypadków poza terenem zabudowanym. Bo kierowcy próbują nadrobić czas, który „stracili”, jadąc przepisowo przez wsie i miasta.
Jeżdżą spokojniej
Poniedziałek, godzina 16.30. Przez Kamień Mały w powiecie gorzowskim jedzie sznur aut. Wszystkie poruszają się drogą wojewódzką nr 132 między Kostrzynem a Gorzowem. To jedna z najniebezpieczniejszych w całym województwie. Praktycznie nie ma roku, żeby ktoś tu nie zginął. Rano i po południu to także jedna z najbardziej ruchliwych tras na północy naszego regionu. Ludzie dojeżdżają do pracy i szkół. Tu aż się prosi, żeby prawa noga mocniej nacisnęła pedał gazu. Nowy, gładziutki asfalt, idealna widoczność, do tego długa, kilkukilometrowa prosta i... teren zabudowany. Obowiązuje tu prędkość do 50 km/h, ale jeszcze rok temu mało który kierowca zwracał na to uwagę. Teraz większość jedzie przepisowo, niektórzy mają na liczniku 70, ale nikt nie przekracza 90. - Każdy się pilnuje. Tu często stoją, łatwo się zapomnieć i stracić prawo jazdy - zauważa mieszkaniec Kamienia Małego. - A wcześniej to była masakra. Dobrze, że ścieżkę rowerową zrobili, bo pieszych i rowerzystów by porozjeżdżali. Czuliśmy się, jakbyśmy mieszkali przy autostradzie, a nie drodze wojewódzkiej. Teraz jest lepiej.
Przepisy zmieniły się 18 maja zeszłego roku. Od tego czasu policjanci w województwie lubuskim zatrzymali 665 praw jazdy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym. Najwięcej w powiecie gorzowskim, najmniej w żarskim i międzyrzeckim. I teraz dane, które najlepiej pokazują, że w terenie zabudowanym zrobiło się bezpieczniej. Od maja 2014 roku do maja 2015 wydarzyły się tu 442 wypadki, w których 30 osób zginęło, a 502 zostały ranne. Przez rok obowiązywania nowych przepisów było 335 wypadków, 26 osób zginęło, a 285 zostało rannych.
Nadrabiają poza terenem zabudowanym
- Poprawiło się bezpieczeństwo w terenie zabudowanym i to nas cieszy. Ale obserwujemy też inne zjawisko, które mnie bardzo niepokoi. Wzrasta liczba wykroczeń i wypadków poza terenem zabudowanym - wskazuje Wiesław Widecki, naczelnik lubuskiej drogówki. - I gdy już dojdzie tu do wypadku, jego skutki również są bardziej poważne. Świadczyć to może o tym, że kierowcy próbują nadrobić czas po wyjechaniu poza teren zabudowany. Z tym zjawiskiem staramy się walczyć.
Policjanci twierdzą, że czasowa utrata prawa jazdy jest dla kierowców znacznie bardziej dotkliwa niż mandaty (nawet te wysokie) i punkty karne. Zdejmują oni nogę z gazu i to widać. - W pierwszych miesiącach obowiązywania nowych przepisów faktycznie zatrzymaliśmy sporo praw jazdy. Teraz takich wykroczeń jest coraz mniej - przyznaje Alina Słonik, oficer prasowy komendy policji w Sulęcinie.
Statystyki wciąż dramatyczne
Od początku tego roku w naszym województwie doszło do 195 wypadków, w których 38 osób zginęło, a 237 zostało rannych (w całym ubiegłym roku było 639 wypadków i 92 ofiary śmiertelne). Podczas długiego weekendu na przełomie kwietnia i maja na lubuskich drogach nikt nie stracił życia. Oby teraz sytuacja się powtórzyła.