PiS chce nowej ustawy o IPN. Wybiorą prezesa
Chcemy rozbudować kompetencje instytutu, zreformować pion edukacyjny – przekonywali posłowie PiS. Opozycja zarzuca upolitycznienie IPN.
Prezentujący we wtorek założenia ustawy szef klubu parlamentarnego PiS Stanisław Terlecki i poseł Arkadiusz Mularczyk podkreślali, że dzięki nowelizacji Instytut Pamięci Narodowej stanie się „instytucją cieszącą się powszechnym szacunkiem”. Ich zdaniem w minionych latach instytut stał się ofiarą licznych zaniedbań, które niekorzystnie wpłynęły na polską politykę historyczną. – Nie można ograniczać się tylko do lekcji prowadzonych w podstawówkach czy przedszkolu. Osoby z tytułami doktorskimi powinny mieć ważniejsze zadania – wytykał Terlecki.
Projekt PiS zakłada m.in. „wchłonięcie” przez IPN Rady Ochrony Pamięci i Męczeństwa, a także uporządkowanie struktury poszczególnych jego pionów. Miałoby to zapobiec sytuacjom, kiedy pion śledczy IPN działa niezależnie od prezesa instytucji. Ten ma być wybierany z nadania Sejmu, a nie, jak do tej pory, w wyniku procedury konkursowej. – To niepotrzebne upolitycznienie – ocenia w rozmowie z AIP posłanka Kukiz’15 Elżbieta Borowska.
Łukasz Kamiński pozostanie prezesem IPN do czerwca
– PiS chce wykorzystać do tego większość sejmową. Szkoda, bo IPN to instytucja, która powinna mieć raczej charakter akademicki – mówi Borowska. Były rzecznik rządu Cezary Tomczyk podkreśla, że partia rządząca po raz kolejny zmienia ustawę tylko po to, by móc powołać na jej szefa „swojego człowieka”. – Tak było w przypadku TVP i obawiam się, że tak też będzie w przypadku wielu kolejnych instytucji – podsumowuje poseł Platformy Obywatelskiej.
Na giełdzie nazwisk przewijających się w kontekście zastąpienia obecnego szefa IPN Łukasza Kamińskiego pojawiają się najczęściej Krzysztof Szwagrzyk, a przede wszystkim Sławomir Cenckiewicz, autor książki będącej naukowym dowodem na współpracę Lecha Wałęsy z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa. Wicemarszałek Sejmu Stanisław Terlecki nie przesądził o kandydaturze urodzonego w Gdyni historyka, jednak potwierdził, że jego nazwisko jest poważnie brane pod uwagę.
Głosy opozycji zarzucające próbę upolitycznienia IPN Arkadiusz Mularczyk nazywa „czepianiem się na siłę”. – Równie dobrze możemy powiedzieć, że upolityczniony jest rzecznik praw obywatelskich czy prezes Najwyższej Izby Kontroli, bo oni też są wybierani przez Sejm – argumentował. Poseł Solidarnej Polski zaznaczył, że wybór prezesa instytutu będzie poprzedzony wydaniem opinii o kandydatach przez specjalne kolegium. – Będzie to dziewięciu wybitnych przedstawicieli polskich nauk historycznych – precyzuje Mularczyk.
Autor: Maciej Deja