PiS planuje wprowadzenie zachęt dla tych, którzy nie przejdą na wcześniejszą emeryturę
Jednorazowy bonus finansowy w wysokości 10 tys. zł dla każdego, kto zdecyduje się opóźnić przejście na emeryturę o 2 lata, i 5 tys. zł za każdy kolejny przepracowany dłużej rok - to propozycja polityków PiS, którzy wrócili do pomysłu odwodzenia seniorów od pobierania wcześniejszych świadczeń.
Kto może, niech pracuje
Od 1 października kobiety uzyskają prawo do emerytury od 60 roku życia, a mężczyźni od 65. Na razie ustawowy wiek emerytalny wynosi 67 lat.
Rząd chce, żeby jak najwięcej seniorów pracowało dłużej z prostego powodu: będzie to spora ulga dla budżetu. Według szacunków, po wprowadzeniu zachęt z możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę skorzystałoby nie 80-83 proc. uprawnionych, ale 60-70 proc.
Dlatego jedna z propozycji zachęt, nad którą PiS ciągle się zastanawia, to niższy podatek dochodowy dla osób, które po przekroczeniu wieku emerytalnego nadal będą pracować. Co na to emeryci? Część nie ukrywa, że propozycja rządu jest atrakcyjna.
- 10 tys. zł byłoby odłożone i do tego, pracując dłużej, miałbym jeszcze wyższą emeryturę. Może i bym się zdecydował - zastanawia się Jan Stawarz z Rzeszowa, z zawodu kierowca, który na emeryturę przechodzi 20 grudnia. - Pytanie, czy faktycznie to wprowadzą - uśmiecha się.
Ale propozycje PiS nie są kuszące dla wszystkich. Decyzji sporej grupy pań nie zmieni z prostego powodu: chcą iść na wcześniejszą emeryturę, by zajmować się wnukami, by pracować mogli ich rodzice. Spora grupa seniorów mówi też wprost, że wykonuje takie zawody, że nie czują się na siłach, by dłużej pracować.
- Tego typu zachęty finansowe to cena, jaką się płaci za składanie obietnic bez pokrycia i za prowadzenie kampanii wyborczej pt. jak tu dokopać przeciwnikom z PO, wykorzystując nastroje społeczne - mówi Artur Chmaj, ekonomista z Rzeszowa. - Mnie się chce śmiać, jak słyszę o takich pomysłach, bo to znak, że ktoś w rządzie zaczął liczyć i chce się teraz po angielsku wycofać ze swoich wcześniejszych obietnic. Naszej gospodarki nie stać na obniżony wiek emerytalny - dodaje pracownik WSIiZ.
Gospodarki nie stać
Dlaczego? Jak tłumaczy ekspert, po pierwsze - w wiek emerytalny wchodzi pokolenie powojennego wyżu demograficznego, a duży przyrost emerytów to dla budżetu państwa obciążenie podwójne. Bo raz, że trzeba wypłacić większą liczbę świadczeń, a dwa, że odpowiednio mniej pieniędzy ze składek, które dotąd płacili, do tego budżetu trafi. Po drugie - ci, którzy rozpoczynają pracę, są z niżu demograficznego i na początku drogi zawodowej zarabiają mniej niż ci, którzy przepracowali całe życie.
- Zrekompensować te straty może tylko wzrost gospodarczy, ale, jak wiadomo, gospodarka rozwija się cyklicznie, raz wolniej, raz szybciej - dodaje Chmaj. - Tak czy siak, ludzie powinni mieć wybór, czy chcą pracować, czy już nie - mówi.