Może wzruszasz, Czytelniku, ramionami, gdy słyszysz o "ustawie kagańcowej", bo co Cię obchodzą jacyś obcy sędziowie, o których nie masz za dobrego zdania. Ale wiedz, że pewnego dnia i Ty możesz stanąć przed sądem w sprawie dla Ciebie bolesnej, w której potulny wobec władzy sędzia, nie będzie się z Twoim bólem liczył.
Od momentu, gdy posłanka Joanna Lichocka pokazała z sejmowej ławy środkowy palec, zastanawiałam się, czym PiS będzie próbował przykryć to historyczne wydarzenie. Posłanka Lichocka przejdzie do historii jako symbol prawdziwego stosunku obecnej władzy do wszystkich, którzy nie zgadzają się z jej polityką. Radość wyrażona przez Lichocką, że to TVP dostanie 2 mld zł, a nie chorzy na raka, wystawia PiS wizytówkę partii, która nie wie, co to wstyd i wartości. Gdyby było inaczej głupota posłanki kosztowałaby ją potężną karę finansową, publiczne przeprosiny w obecności szefa partii i obietnicę, że wykona kilkaset przynajmniej godzin prac społecznych w jednym z hospicjów.
Tak się nie stało. TVP palca środkowego nie dostrzegło, a jak nic o nim nie mówiło, to tak, jakby palec się nie wydarzył i po co ta cała afera? Są przecież grubsze sprawy.
W ten sposób PiS dobrał się wreszcie do Mariana Banasia, jego syna i agenta Tomka. Teraz? Co stało na przeszkodzie, by zrobić to wiele miesięcy temu, gdy sprawa wypłynęła? Kamery pokazały, jak CBA dociera do gabinetu szefa NIK, zaczęły się rewizje w mieszkaniach Banasia i jego syna. Agent Tomek wyprowadzony w kajdankach, po tym, jak powiedział, że kłamać kazał mu sam Mariusz Kamiński, szef służb specjalnych. A wszystko to tydzień po "środkowym palcu" posłanki i po wejściu w życie ustawy represjonującej sędziów. Tej ustawy, która trzymać ma za twarz władzę sądowniczą, by tańczyła, jak zagra partia rządząca.
I po tym, jak prawnicze autorytety z kraju, Europy, a nawet z zaprzyjaźnionych Stanów Zjednoczonych orzekły, że Polska przestała być państwem praworządnym. Może to jeszcze nic dla Ciebie, Drogi Czytelniku, nie znaczy, bo bezpośrednio nie odbiło się dotąd na Twoim życiu. Jednak statystyki pokazują, że każdy z nas ma w rodzinie czy wśród bliskich znajomych choć jedną chorą na raka osobę. A Twoje podatki rząd woli przeznaczyć na nowotwór życia publicznego, jakim jest propagandowa telewizja, niż na realną pomoc, leki i lepszą opiekę medyczną w szpitalach.
Może wzruszasz, Czytelniku, ramionami, gdy słyszysz o "ustawie kagańcowej", bo co Cię obchodzą jacyś obcy sędziowie, o których nie masz za dobrego zdania. Ale wiedz, że pewnego dnia i Ty możesz stanąć przed sądem w sprawie dla Ciebie bolesnej, w której potulny wobec władzy sędzia, nie będzie się z Twoim bólem liczył. Dlaczego? Ze strachu przed utratą swojej pozycji albo dlatego, że będzie miał inne niż Ty poglądy. Wtedy będzie za późno, by zrozumieć, jak ważny jest trójpodział władzy w państwie prawa, które daje gwarancję, że żaden polityk nie ma wpływu na decyzje sędziego. W państwie PiS takiej gwarancji nie ma, jest za to zagrożenie, że jak się nie zgadzasz - możesz stracić wszystko, co ma dla Ciebie sens. Gdyby nie było to groźne, prawnicze autorytety machnęłyby ręką. Ostrzegają nie dlatego, że nabijają sobie kabzę i są kastą - jak nazywa ich prezydent Andrzej Duda - ale dlatego, że szanują prawo wszystkich obywateli do sprawiedliwego sądu. To prawo właśnie się kończy.