PiS urodzi XIX-wieczne salamandry
Ponad dwa wieki temu, czyli na początku istnienia Stanów Zjednoczonych, Elbridge Gerry, amerykański polityk, ówczesny gubernator stanu Massachusetts, tak bardzo chciał wygrać, że nie przeraził go kreślony przez niego kształt okręgu wyborczego, który przyjął dziwaczną postać salamandry.
Swoich zwolenników skupił w jednym okręgu, a wyborców konkurentów rozproszył po sąsiednich. Wygrał. Do historii przeszedł jako prekursor manipulowania granicami okręgów wyborczych, stąd pojęcie gerrymandering (pierwszy raz tego słowa użyto w „Boston Gazette” w 1812 roku). Po tę XIX-wieczną broń wyborczą, stosowaną i później w wielu krajach, sięga teraz także PiS. Tak ustali granice Warszawy, że nie będzie miał z kim przegrać wyborów prezydenta stolicy. Po prostu rozcieńczy elektorat Platformy swoimi zwolennikami z fosy otaczającej obecną Warszawę. Stolica będzie ostatnią salamandrą?