Wiadomo, że porządny gliniarz potrafi przylać, ale pojawił się problem, czy musi zdążyć z odmówieniem zdrowaśki przed akcją, czy może ją spokojnie wymamrotać już po zakończeniu.
Taki dylemat stoi zwłaszcza przed świeżo upieczonymi funkcjonariuszami z Rzeszowa, którzy przy okazji ślubowania otrzymali modlitewniki. Nawiasem mówiąc, podobne eksperymenty z rozdawaniem modlitewników mieliśmy we Wrocławiu już w 2003 roku, gdy w kraju rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Można się zastanawiać, po co policjantowi modlitwa, jeśli ma w zasięgu ręki nabity pistolet, naładowany paralizator i odpowiednio elastyczną pałkę. To z gruntu niesłuszne wątpliwości. Czy po nałożeniu munduru funkcjonariusz przestaje być człowiekiem spragnionym duchowego wsparcia? Czy mamy mu odbierać prawo do czerpania pociechy w trudnych momentach służby? Przepisy przepisami, regulaminy regulaminami, lecz życie przynosi całą masę dylematów i bez jasno określonego kierunku działania, bez mocnej kotwicy moralnej każdy może się pogubić. Zapewne inicjatorzy akcji z modlitewnikami wyobrażają sobie, że w trudnych chwilach funkcjonariusz przyklęknie gdzieś na boku i szybciutko odmówi stosowny kawałek, by odzyskać trzeźwość umysłu, równowagę psychiczną oraz wzmocnić etyczny kręgosłup. Gdybyśmy żyli w Ameryce, gdzie pociski często świstają w powietrzu, taki modlitewnik wetknięty do kieszeni munduru na wysokości serca mógłby być też dosłownie fizyczną osłoną.
Rozpoczynający policyjną karierę rzeszowianie dostali razem z książeczkami figurkę aniołka. Nie jest całkowicie jasne, czy taka figurka stała się równie niezbędnym elementem wyposażenia jak kajdanki. Chodzi zapewne o to, by mniej skłonni do mistycznych przeżyć funkcjonariusze mogli sobie niejako pomóc - ściskając w dłoni aniołka - w nawiązaniu kontaktu ze światem nadprzyrodzonym. Namacalnie obecny aniołek to jest coś! Poza tym można się nim posłużyć dla okiełznania stawiającego opór obywatela waląc go figurką między oczy.
Anioł czy archanioł? W grę wchodzi archanioł Michał, oficjalny patron stróżów prawa, oraz Gabriel - ten od zwiastowania, a zarazem archanioł miłosierdzia i zemsty. O ile aniołek w dłoni policjanta może budzić mieszane uczucia, to posłużenie się figurką archanioła stanowiłoby niewątpliwie formę dowartościowania szeregowego funkcjonariusza. Jesteśmy blisko podniosłego, patetycznego tonu, który szerszej publiczności przybliżę, przywołując wziętą z biblii tyradę płatnego zabójcy z filmu „Pulp fiction” Quentina Tarantino. Czarnoskóry Jules wygłaszał ją przed posłaniem delikwentowi kulki. Oto jej końcowy fragment: „I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci. I poznasz, że ja jestem Pan, gdy wywrę na tobie swoją zemstę”.
Pewne niebezpieczeństwo tkwi w tym, że rozmodlona policja przestanie być skuteczna. Zaniepokojonych taką perspektywą pragnę uspokoić. Pomyślcie, ilu stróżów prawa da się namówić do codziennego rachunku sumienia? To tacy sami ludzie jak my.