Trzy i pół miesiąca - tyle musi czekać w kolejce pacjent na wizytę w prywatnym gabinecie kardiologa, doktora nauk medycznych.
Lekarz pracuje w jednym z łódzkich szpitali, a czas oczekiwania na konsultację u niego (poza ubezpieczeniem medycznym) jest najdłuższy w Łodzi.
Trzech najbardziej pożądanych
Cena za konsultację u wspomnianego specjalisty, w porównaniu z cennikiem jego niektórych kolegów, nie jest wysoka - 150 zł. Popularność lekarza wśród chorych wynika nie tylko z jego wiedzy i umiejętności, ale i - jak mówią pacjenci - ludzkiego podejścia. O dwa tygodnie krócej, bo „tylko” trzy miesiące, czekają chorzy na wizytę u profesora, chirurga ortopedy, szefa oddziału w dużym szpitalu, wszczepiającego endoprotezy (200 zł za wizytę). Dwa miesiące muszą minąć nim pacjenta przyjmie w swoim gabinecie uznany neurochirurg z tytułem doktora. Za konsultację płaci się również 200 zł.
Krócej, ale czasem drożej
- Za półtora miesiąca - usłyszą chorzy pytając o najbliższy wolny termin w kilku prywatnych gabinetach w Łodzi. Tak jest m.in. u profesora ginekologa, szefa kliniki (każda wizyta kosztuje 300 zł), czy profesora okulisty kierującego oddziałem. Pod koniec lutego, o ile zapiszemy się jeszcze dziś, przyjmie nas profesor neurolog kierujący kliniką. Swoje konsultacje wycenił najwyżej w Łodzi - pierwsza kosztuje 500 zł, a kolejna o 200 zł mniej.
- Profesor ma wolny termin za miesiąc - usłyszy rodzic zapisujący dziecko na konsultacje u profesora pediatry. Podobnie długo poczeka na wizytę u znanego kardiologa dziecięcego.
Kardiolodzy dla dorosłych z tytułami profesorskmi, kierujący klinikami, terminy mają stosunkowo krótkie, od tygodnia do trzech. Popularny wśród chorych onkolog przyjmie pacjenta jeszcze w tym tygodniu. Bez czekania dostaniemy się do seksuologa, jednego z profesorów zajmujących się wszczepianiem sztucznych stawów i endokrynologa z tytułem profesora. Ceny za wizytę od 150 do 300 zł. Wśród znanych lekarzy z profesorskimi tytułami w Łodzi są tacy, do których na wizytę można się umówić w tym samym dniu. Niektórzy sami odbierają telefony od pacjentów, umawiają wizyty.
Jednak nie wszyscy profesorowie prowadzą prywatne praktyki. Niektórzy leczą tylko w publicznym szpitalu, a w wolnym czasie prowadzą badania naukowe, uczestniczą w zagranicznych sympozjach i szkolą następców.
Płacimy, choć...
Aż 74 proc. z nas, jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Centrum Badań Opinii Społecznej, jest niezadowolonych z opieki medycznej zapewnianej nam przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Narzekamy głównie na długi czas oczekiwania na wizytę u specjalisty. Średnio w Polsce jest to trzy i pół miesiąca. Widać jednak, że prywatnie nie zawsze jest szybciej.
Nie podoba się nam również to, że lekarze nie poświęcają nam tyle uwagi, ile oczekujemy. Gdy pojawią się poważne problemy ze zdrowiem, wielu z nas leczy się prywatnie. Z takiej formy sporadycznie korzysta 40 proc. Polaków, a 7 proc. diagnozuje się wyłącznie poza NFZ. W ubiegłym roku Polacy na leczenie prywatne wydali 39,5 mld złotych (40 proc. sumy, jaką w tym czasie na leczenie pacjentów przeznaczył NFZ).
Wracając do wstępu artykułu - w kwietniu wysłałam do biura w Watykanie prośbę o dwa zaproszenie na audiencję u papieża na pierwszą środę maja. Po kilkunastu dniach imienne wejściówki były już w mojej
skrzynce pocztowej.