Plaga lewactwa. Kwadratura kuli

Czytaj dalej
Zbigniew Bartuś

Plaga lewactwa. Kwadratura kuli

Zbigniew Bartuś

Gdyby polscy kapitaliści-krwiopijcy płacili pracownikom godziwie, to by nie mieli problemów ze znalezieniem rąk do pracy i nie chcieliby ściągać z zagranicy milionów niewolników - takie komentarze dominują pod moim niedawnym tekstem o imigracji zarobkowej do Polski.

Uderzające, że po trzydziestu latach polskiego kapitalizmu, ocenianych w świecie jako wybitnie udane (jesteśmy jedynym krajem Europy, który nie zaznał w tym okresie recesji, a zarazem jednym z pięciu krajów globu o najszybciej rosnących dochodach obywateli) autorzy komentarzy na portalach formułują opinie żywcem wyjęte z komunistycznych agitek. Można by ich uznać za świrów, hejterów lub sowieckich agentów, ale nie zmieni to faktu, że pogarda wobec przedsiębiorców („prywaciarzy”) zakorzeniła się za PRL-u w polskim społeczeństwie głęboko i jakoś wykorzenić nie chce. Ba, przeszła na kolejne pokolenia. Co śmieszne i straszne, slogany rodem z Lenina i Berii upowszechniają przeważnie ci, którzy z lubością oskarżają innych o „lewactwo”…

Błagam: proszę nie mylić POGARDY wobec biznesu (idącej często w parze z umiłowaniem własności państwowej) ze słusznymi zabiegami o godziwe warunki pracy i płacy. Takie zabiegi prowadzić trzeba, zwłaszcza że część polskich przedsiębiorców upodobało sobie specyficzną odmianę kapitalizmu, będącą skrzyżowaniem dziewiętnastowiecznych stosunków pracy na Zachodzie (opisywanych przez Marksa) i klasycznej pańszczyzny. Ale czas owego kapitalizmu właśnie się w Polsce kończy - i to nie za sprawą „dobrego rządu”, który „daje ludziom podwyżki” (jednym ze źródeł sukcesu PiS jest właśnie to, że Polacy masowo uwierzyli w tę bajkę). Feudalny kapitalizm kona głównie z powodów demograficznych (bo młodych jest coraz mniej, a seniorów coraz więcej, więc NAPRAWDĘ brakuje rąk do pracy) - oraz za sprawą coraz wyższych standardów unijnych. Tak - unijnych.

Wciąż słyszę od różnych „geniuszy”, że III RP wyprzedała za bezcen wielki rzekomo dorobek PRL, zwłaszcza cudowny i lśniący przemysł. Niedorzeczność tego twierdzenia poraża. Abstrahując od faktu, że Polska jest dziś bardziej uprzemysłowiona niż kiedykolwiek (i należy pod tym względem do europejskiej czołówki), warto sięgnąć po brutalne dane mówiące o „produktywności” tamtych fabryk, przypomnieć sobie jakość i techniczne zaawansowanie oferowanych przez nie towarów (telewizor Jowisz vs Sony; Polonez vs VW Golf…), a następnie przeanalizować obowiązujące wówczas standardy pracy. Podobnie jak wielu Polaków średniego i starszego pokolenia - znam je z autopsji, bo pracowałem w paru fabrykach, a setki odwiedziłem jako reporter u progu polskiego kapitalizmu. To były w większości machiny do wykańczania ludzi. Pięćdziesięcioletnie kobiety z zakładów chemii gospodarczej i ich rówieśnicy w przemyśle ciężkim po trzech dekadach harówki przypominali wraki. I to był rzekomo głęboko humanitarny socjalizm.

Nasz kapitalizm nie jest doskonały, nasi przedsiębiorcy nie są przesadnie i na masową skalę święci. Ale to oni, ryzykując własnym majątkiem, założyli i prowadzą firmy (w przypadku wielu mniejszych oznacza to pracę w systemie 24/7) oraz stworzyli i utrzymują miliony miejsc pracy. A jak się komuś nie podoba rola najemnika, zawsze może założyć firmę, zatrudnić ludzi i płacić im „naprawdę godnie”.

[polecane]16603147,16631599,16600953,16633503,16624287,16654521[/polecane]

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.