W Gorzowie mają satysfakcję z wygrania pierwszej fazy rozgrywek, ale ten etap stalowcy już zamknęli. Na drodze do finału stoi nieobliczalny rywal
Przed najlepszą drużyną sezonu zasadniczego PGE Ekstraligi cztery najważniejsze mecze. Dwa pierwsze zdecydują, czy ośmiokrotni mistrzowie Polski dostaną szansę na kolejny złoty medal, czy jednak będą musieli obejść się smakiem i zadowolić tylko dwumeczem o brąz. Po tak udanej pierwszej części rozgrywek cel jest jasny: awans do finału, w którym gorzowianie pragną zmierzyć się z sąsiadem zza miedzy z Zielonej Góry. Będzie szalona radość czy czarna rozpacz? Częściową odpowiedź poznamy w niedzielę po pojedynku w Poznaniu.
W rundzie zasadniczej Stal „tylko” zremisowała na wyjeździe ze „Spartanami” 45:45. Tylko, bo po VIII wyścigu goście prowadzili już dziesięcioma punktami i zmierzali po kolejne zwycięstwo. Jednak dzięki znakomicie jeżdżącemu wówczas duetowi Tomasz Jędrzejak - Tai Woffinden wrocławianie najpierw niemal do zera zniwelowali stratę, a następnie rzutem na taśmę wyrównali stan meczu, wygrywając podwójnie ostatni bieg. Czy to oznacza, że nasi nie mają się czego obawiać, skoro 1 maja na Golęcinie czuli się jak ryba w wodzie?
Trener „Staleczki” Stanisław Chomski twardo stąpa po ziemi i do rezultatu z rundy zasadniczej nie przywiązuje większej uwagi. - Mieliśmy początek sezonu, a dla rywali był to pierwszy mecz w Poznaniu. Dopiero „rozgryzali” tamtejszy tor. Minęło już od niego kilka miesięcy i z pewnością już nie stanowi on dla nich zagadki - uważa szkoleniowiec gorzowian. - Dlatego spodziewamy się trudniejszego spotkania niż wtedy. Ponadto ci zawodnicy Sparty, którzy wówczas wypadli słabiej jak Maciej Janowski, są teraz w lepszej formie. Skupiamy się jednak na sobie i wierzę, że wrócimy do Gorzowa z korzystnym rezultatem.
Skupiamy się jednak na sobie i wierzę, że wrócimy do Gorzowa z korzystnym rezultatem
Wicemistrzowie Polski pokazali charakter na finiszu rundy zasadniczej, gdy awans zaklepali sobie w ostatniej kolejce, wygrywając w Lesznie. Dwa tygodnie temu musieli radzić sobie jeszcze bez najlepszego juniora Maksyma Drabika. Syn Sławomira, legendarnego zawodnika Włókniarza Częstochowa, odniósł w maju poważną kontuzję nogi, ale już wrócił do treningów i niewykluczone, że pomoże „Spartanom” już w niedzielnym starciu. Gdyby tak było, to naszych czeka naprawdę trudne zadanie. I nie chodzi tylko o sukces w Poznaniu, ale nawet o to, by przegrać jak najmniejszą różnicą.
Nie jest bowiem tajemnicą, że zespół trenera Piotra Barona rozkręca się z meczu na mecz. Obecnie gospodarze mają silne punkty w postaci prowadzących pary i solidnej drugiej linii. To może być „czarny koń” play offów, tak samo jak miało to miejsce w poprzednim sezonie. Co innego stalowcy, którzy mają sporo znaków niewiadomych. Naszym liderom zdarzają się słabsze chwile, a przecież jeśli celujemy w finał, to na tym etapie rozgrywek o czymś takim nie może być mowy. Także postawa „doparowych” jest zagadką, choć nie od dziś wiadomo, że potencjał i rezerwy drzemią nie tylko w Przemysławie Pawlickim, ale przede wszystkim w Duńczyku Michaelu Jepsenie Jensenie. Może przebudzą się na Golęcinie?...
Obie ekipy mają swoje plany, ale najbliższe może popsuć zła pogoda. Na niedzielę w Poznaniu zapowiadana jest ulewa i zawody stoją pod dużym znakiem zapytania. Deszcz może też zniweczyć wysiłek gospodarzy, jeśli chodzi o przygotowanie toru „pod siebie”. Tak czy inaczej szykuje się ciekawe widowisko, w którym oba kluby mają podobne szanse.
Awizowane składy.
Stal: 1. Niels Kristian Iversen, 2. Jensen, 3. Matej Zagar, 4. Pawlicki, 5. Krzysztof Kasprzak, 6. wakat, 7. Adrian Cyfer;
Betard Sparta: 9. Woffinden, 10. Szymon Woźniak, 11. Janowski, 12. Jędrzejak, 13. Vaclav Milik, 14. Adrian Gała, 15. wakat.
Sędzią zawodów, które zaczną się o godz. 16.30, będzie Krzysztof Meyze (Wtelno). Relacja na żywo na naszej stronie, z kolei transmisja telewizyjna w nSport+.