Po 11 latach będzie szukać zaginionego Mateuszka Domaradzkiego
Po raz ostatni 8-letni Mateusz Domaradzki z Rybnika był widziany 6 lutego 2006 r. Wyszedł z domu w dzielnicy Piaski-Paruszowiec na sanki i nie wrócił. Kilkanaście dni po jego zaginięciu policja zatrzymała Łukasza N. i Tomasza Z., którzy trafili do aresztu w innej sprawie, usiłowania gwałtu na 12-latce. Przyznali się do zgwałcenia i zabójstwa Mateusza. Potem wycofali się z tych zeznań. Sąd wymierzył obu oskarżonym karę 25 lat więzienia. Po 11 latach od zaginięcia będą znów szukać ciała chłopca. Rozmowa z Markiem Lisowiczem, biegłym sądowym, który w styczniu na własną rękę wznowi poszukiwania ciała
Chcecie szukać ciała Mateusza Domaradzkiego, a w lutym minie 11 lat od zaginięcia 8-letniego wówczas chłopca. Czy po takim czasie można odnaleźć jeszcze jakieś ślady?
Zawsze jest szansa, obecnie dysponujemy taką techniką, że z powodzeniem odnajdujemy pochówki nawet sprzed paru wieków. Dlatego gdy będziemy mieli dobrze wytypowany teren, a cały czas w tym kierunku idziemy, to zastosowanie odpowiednich urządzeń, może zbliżyć nas do rozwiązania tej sprawy, jeśli chodzi o odnalezienie ciała.
Brał pan udział w poszukiwaniach w lutym 2006 roku, gdy zaginął Mateuszek. Sprawcy oskarżeni zostali o zgwałcenie, pobicie, a potem zamordowanie chłopca. Nie odnaleziono wówczas żadnych śladów krwi na śniegu…
Z tego, co ja pamiętam, to po zgłoszeniu zaginięcia miały miejsce opady śniegu. Ślady mogły zostać przykryte przez śnieg. A trzeba pamiętać, że na samym początku te czynności nie były prowadzone pod kątem zabójstwa, a poszukiwania zaginionego małoletniego. Wszyscy przypuszczali, że się oddalił, zabłądził, zaginął. I wszystkie te czynność były prowadzone pod tym kątem. Dopiero później pojawił się niestety ten tragiczny wątek zabójstwa. W pierwszym rzędzie prowadzi się wszystkie czynności, które mają odnaleźć osobę żywą, a one różnią się od tych prowadzonych pod kątem zabójstwa.
Przez tą „górkę” na Piaskach przewinęła się ogromna ilość osób. Jeśli te ślady istniały to zostały zatarte, a dzieła zniszczenia dokończył śnieg. Nie można mieć do nikogo pretensji. Priorytetem zawsze jest poszukiwanie osoby żywej, a wówczas angażuje się jak największą liczbę osób i środków, by przeszukać jak największy teren.
Wtedy się nie udało, więc jak teraz ma się udać?
Dysponujemy zdecydowanie lepszym sprzętem. Tego sprzętu nie było 11 lat temu. Sam georadar był, sama zasada pomiaru się nie zmieniła, ale zmieniły się komputery, mamy zupełnie inną szybkość przesyłania danych, obrazowania. Chodzi nie tylko o georadar, jest też np. możliwość skaningu laserowego przez drony, które będą wykorzystywane. Chodzi o przeprowadzenie analizy zmian ukształtowania powierzchni w stosunku do tego czasu, który był tam w chwili zaginięcia. Pobrane, specjalne materiały pochodzące ze skaningu laserowego, służą określeniu zmian, charakterystycznych miejsc. Technologicznie mamy ogromny potencjał. Czasem słyszę pytanie o to, jak my wyglądamy jeśli chodzi o tego typu działania w USA. Mogę powiedzieć, że obecnie w Polsce posiadamy wszystkie urządzenia najnowsze w świecie, nie mamy się czego wstydzić, a wielu kwestiach mamy swoje pionierskie, świetnie sprawdzające się rozwiązania.
Dlaczego badania będą prowadzone w styczniu?
Te poszukiwania terenowe to ostatni etap poprzedzony wielomiesięcznymi przygotowaniami. Dotąd też aura nie sprzyjała. Musieliśmy poczekać aż opadną liście one uniemożliwiają pewną penetrację terenu i chociażby bezpośrednią ocenę wzrokową powierzchni terenu. Ta roślinność obumarła, teraz czekamy na najbardziej odpowiedni moment, nie ukrywam, że czekamy na śnieg. Chodzi o to, by maksymalnie zbliżyć się do warunków, jakie panowały wówczas, w momencie zaginięcia. Czasem spojrzenie z boku, jak ten teren wyglądał, może wiele ciekawych uwag przynieść. Zupełnie inaczej szuka się w terenie zaginionych zimą, a zupełnie inaczej latem, gdy teren zupełnie inaczej wygląda, chociażby liniowe formy terenowe umożliwiające przemieszczenie się sprawców, one zupełnie inaczej wyglądają zimą i latem.
Wyznaczyliście dokładną datę poszukiwań?
Chcemy ruszyć około połowy stycznia. Tak przyjęliśmy - patrzymy na prognozy pogody, chcemy zacząć realizować działania terenowe, na pewno nie jednodniowe, zakładamy etapowe działania. Nie jestem sam. Ściągam kolegów, każdy jest fachowcem w swojej dziedzinie. To model współpracy interdycypilnarnej.