Po, jak uznała prokuratura, chybionym zatrzymaniu wiceszefa ZUS-u bydgoską komendą miejską pokieruje policjant z Włocławka.
Komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy cofnął powierzenie obowiązków na stanowisku komendanta miejskiego policji w Bydgoszczy insp. Piotrowi Stachowiakowi oraz odwołał ze stanowiska mł. insp. Sławomira Szymańskiego, dotychczasowego zastępcę komendanta miejskiego policji w Bydgoszczy - informuje podinsp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa kujawsko-pomorskiej komendy wojewódzkiej.
Obaj oficerowie pozostają w dyspozycji komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.
Od wczoraj miejską komendą kieruje insp. Sławomir Kosiński, dotychczas pełniący obowiązki komendanta miejskiego we Włocławku. Obowiązki zastępcy komendanta miejskiego w Bydgoszczy powierzono natomiast podinsp. Przemysławowi Mielczarkowi, dotychczasowemu zastępcy komendanta Komisariatu Policji Bydgoszcz-Śródmieście.
- Ponadto, w związku z tą zmianą, komendant wojewódzki policji w Bydgoszczy powierzył pełnienie obowiązków komendanta miejskiego policji we Włocławku inspektorowi Marcinowi Zaleśkiewi-czowi, dotychczasowemu komendantowi powiatowemu w Wąbrzeźnie - wyjaśnia Chlebicz. Szefem wąbrzeskiej policji został z kolei Mirosław Joppek, do tej pory zastępca KPP w Chełmnie.
Te zmiany to konsekwencja działań policji z ubiegłego tygodnia. W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Bydgoszczy zatrzymano przebywającego z wizytą Marcina Wojewódkę, wiceprezesa z centrali ZUS.
Członek zarządu zakładu ubezpieczeń został doprowadzony przez policjantów (z których jeden uczestniczył w akcji w kominiarce na głowie) do komendy miejskiej.
Tam śledczy przesłuchiwali go i analizowali zapis rozmowy telefonicznej, który policji przekazał tego samego dnia Krzysztof Bułkowski, szef ZUS-u w Bydgoszczy. Bułkowski zawiadomił policję, bo był przekonany, że podczas rozmowy z Wojewódką przedstawiono mu „propozycję korupcyjną”.
Innego zdania był jednak prokurator, który tego samego dnia zwolnił Wojewódkę bez stawiania mu zarzutów. We wtorek śledztwo zostało umorzone, a w bydgoskiej komendzie rozpętała się burza.
Komendant miejski, jego zastępca, szefowie wydziałów do walki z korupcją i przestępczością gospodarczą oraz szeregowy policjant (ten, który miał założoną kominiarkę) mają postępowania dyscyplinarne. Ruchy kadrowe, które nastąpiły wczoraj, są bezpośrednią konsekwencją czwartkowego zatrzymania.
Nawet jednak w szeregach bydgoskiej policji słychać opinie, że decyzje o zmianie kierownictwa komendy były zbyt radykalne. - To przypomina nieco sytuację z „dyscyplinarkami” po zatrzymaniu córki radnej PiS-u za udział w demonstracji w Trójmieście. Wtedy też zwierzchnictwo policji zareagowało tak gwałtownie - mówi jeden z mundurowych.
W bardziej wyważonym tonie wypowiada się natomiast Jarosław Hermański, szef kujawsko-pomorskiego NSZZ Policjantów: - Nie można porównywać tych dwóch sytuacji. Na pewno, jeśli chodzi o zatrzymanie w Bydgoszczy, popełniono błąd. Jak się okazało, nie było przesłanek do zatrzymywania wiceprezesa ZUS-u. Inną sprawą jest jednak reakcja na te działania. Pięć postępowań dyscyplinarnych, zmiana kierownictwa, tyle decyzji personalnych to, jak uważam, zbyt wiele - twierdzi Hermański. - Według mnie powinno się skończyć na naganie. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi. A jeżeli tak będziemy karać za każdy błąd, to wkrótce zabraknie nam policjantów.