Po ciało zmarłej w szpitalu dziecięcym dziewczynki zakład pogrzebowy przysłał m.in. grabarza, bo ma braki kadrowe
- Dwie godziny po śmierci naszej córeczki w szpitalu pojawili się brudni, zdezorientowani faceci. To był koszmar i ból serca - skarżą się rodzice.
31 lipca 2018 roku - tego dnia pani Maja i jej mąż nigdy nie zapomną. Ich pięciomiesięczna córeczka, po 3,5 miesiącach hospitalizacji, przegrała walkę z chorobę. - To, co przeżyliśmy zaraz po zgonie naszej małej tylko wzmogło nasz ból. Opowiadamy o tej sprawie, by nikogo więcej już taka sytuacja nie spotkała - podkreśla pani Maja.
„Brudni faceci i nosze”
Niemowlę zmarło szpitalu dziecięcym na Skarpie. Choć to naprawdę obszerny obiekt, nie ma własnej kostnicy. Ciała zmarłych transportowane są stąd do lecznicy na Bielanach. Zadanie to wykonuje Zakład Usług Komunalnych Uskom w Toruniu.
- Dwie godziny po śmierci naszej córeczki w szpitalu pojawili się dwaj brudni, zdezorientowani faceci. Byli niechlujnie ubrani. Jeden miał na sobie nawet rozciągnięte, zielonkawe spodnie od dresu (jakby wojskowe). Koszulki mieli poplamione. Gdy stanęli w drzwiach, to nawet personel nie rozpoznał w nich pracowników zakładu pogrzebowego - relacjonuje pani Maja.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień