Po co jest nam potrzebny opłatek?
Dzielenie się opłatkiem - czyli specjalnie wypiekanym przaśnym chlebem - z okazji Wigilii Bożego Narodzenia - jest utrwaloną polską tradycją, prawie nieznaną poza naszym krajem, ale szanowaną i praktykowaną na całym świecie wśród Polaków mieszkających na wszystkich kontynentach świata.
Dlaczego ten gest spotkania i podzielenia się poświęconym chlebem zyskał prawo obywatelstwa wszędzie na świecie tam, gdzie przebywają Polacy, niezależnie od tego, czy znaleźli się tam dobrowolnie, z własnego wyboru, czy byli więźniami, wygnańcami, skazanymi na wymarcie i zapomnienie? Co więcej, ulegają tej tradycji nawet niewierzący, robiący to z innych motywów, nie tyle religijnych, co raczej patriotycznych, wynikających z potrzeby związków, jakie odczuwają z polską tradycją i kulturą.
Nie mamy precyzyjnych, historycznych przekazów, kiedy pojawił się w Polsce zwyczaj łamania się opłatkiem w wigilię Bożego Narodzenia, ale zrodził się on w XVIII wieku, w bardzo trudnym okresie państwowości polskiej, kiedy byliśmy poddani władzy zaborców, gnębieni, prześladowani, a mimo wszystko nie tracący nadziei, że nadejdzie czas wolności i niepodległości.
Więzią, która w tamtych czasach łączyła Polaków, była wiara, siła Kościoła katolickiego i chrześcijańska tradycja. Właśnie w tej tradycji można się dopatrywać dzielenia się opłatkiem, na wzór tego, co robili pierwsi chrześcijanie. Przynosili chleb na modlitewne spotkania i dzielili się nim z tymi, którzy go nie mieli, ale także „łamali się chlebem”, który podczas sprawowanej Eucharystii stawał się pokarmem duchowym, Ciałem Chrystusa.
Odwołanie się do tej głębokiej, religijnej symboliki niesie ze sobą do dziś wezwanie, by zanim zasiądziemy do wigilijnej wieczerzy, po modlitwie i wysłuchaniu fragmentu Ewangelii o narodzinach Jezusa, przełamać się opłatkiem „w duchu pokory i z sercem skruszonym”, darując sobie wzajemnie urazy, przekazać szczere życzenia. Nie róbmy tego bezmyślnie, powtarzając utarte formuły, jak: „zdrowia, szczęścia, pomyślności”, albo: „zdrowia, bo to najważniejsze”, chyba że mówiąc o zdrowiu mamy na myśli także kondycję moralną i duchową osoby, której składamy życzenia.
Dzielenie się opłatkiem jest w Polsce powszechnie uznanym zwyczajem, ale jest on też narażony na traktowanie go jedynie jako przejawu tradycji. Można to robić tylko zewnętrznie, nie korzystając z okazji, by zbliżyć się do drugiego człowieka, z akceptacją którego mamy kłopoty, bo nas skrzywdził, albo dlatego, że to właśnie my mamy coś na sumieniu w stosunku do niego.
Opłatek, praktykowany przede wszystkim w rodzinach, dość łatwo wszedł w sferę życia publicznego w zakładach pracy, w wielu grupach ludzi związanych zawodowo, towarzysko, a nawet na forum parlamentu. We wszystkich tych środowiskach jest okazją do zbliżenia ludzi, zwłaszcza tych powaśnionych, inaczej myślących, inaczej rządzących.
Dałby Bóg, by ten bardzo prosty i czytelny gest okazywał się skutecznym środkiem pojednania, zgody, wzajemnego szacunku i woli dążenia do wspólnych, szlachetnych celów, w rodzinach, w rozmaitych wspólnotach, ale także tam, gdzie dzisiaj stwierdzamy największe podziały i doświadczamy złowrogich skutków waśni, oskarżeń, braku miłości, a nawet nienawiści.
Polska potrzebuje dzisiaj zasypywania dzielących ją rowów i budowania mostów, po których mogliby bezpiecznie przechodzić wszyscy jej mieszkańcy. Potrzeba nam tego jak źródlanej wody, jak czystego powietrza i wzajemnego poszanowania godności każdego z nas.
Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli!