Po co słupowi ziemia?
Rolnicy buntują się przeciw "słupom". To ci, którzy eliminują uczciwych gospodarzy z przetargów na dzierżawę państwowej ziemi.
- Byliśmy bezsilni. Miałem dużo zgłoszeń od rolników, którzy alarmowali, że nie mają szans na wygranie przetargu w Agencji Nieruchomości Rolnych. Wygrywał ten, co dawał najwięcej. Tak zwany słup mógł sobie na to pozwolić, bo i tak nie miał zamiaru płacić tych pieniędzy - mówi „GL” prezes Lubuskiej Izby Rolniczej Stanisław Myśliwiec.
Przetargi ograniczone na dzierżawę państwowej ziemi organizują oddziały ANR w całym kraju. Mogą stawać do nich rolnicy, mieszkańcy gminy, w której jest wystawiona do przetargu ziemia lub sąsiedniej, którzy są w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.
- Wystarczy, że ktoś ma 1,2 ha i już jest traktowany jak rolnik, chociaż ta osoba nigdy nie żyła z rolnictwa. Może jednak stanąć do przetargu na dzierżawę ziemi państwowej na swoim terenie. Takich ludzi wyszukują potentaci. Są dla nich słupami, startują w przetargach i w ich imieniu licytują - denerwuje się Myśliwiec.
Aby przerwać ten proceder, od października zeszłego roku Lubuska Izba Rolnicza mogła opiniować pisemne oferty uczestników przetargu. Było to poświadczenie, że osoba starająca się o dzierżawę państwowej ziemi jest „prawdziwym” rolnikiem.
„(...) Prezes ANR dał też izbom rolniczym narzędzie w postaci możliwości odwołania przetargu, jeśli będzie podejrzenie, że bierze w nim udział tzw. słup. Jak się przekonaliśmy możliwość ta jest fikcją, a rola izby sprowadza się jedynie do biernego obserwatora (...). Najważniejsza jest podpisana umowa dzierżawy i czynsz dzierżawny, najlepiej jak najwyższy. Uważamy też, że pracownicy ANR mają świadomość uczestnictwa osób podstawionych, przymykając na to oczy” - czytamy w liście otwartym lubuskiej izby.
Izba na tydzień zawiesiła współpracę z ANR. Postanowiła - po rozmowach - do niej wrócić, żeby sprawdzić, jak będą wyglądać nowe przetargi.
800 złotych za hektar proponuje nieraz tzw. słup za dzierżawę państwowej ziemi z zasobów ANR
O tym, jak wyglądają takie ustawiane licytacje zdecydował się opowiedzieć rolnik Łukasz Nawrot, z Krosna Odrzańskiego, który kilkakrotnie przegrał z tzw. słupami. - Na przetargu potrafi się zjawić nawet 4 podstawionych pseudorolników. Oni praktycznie dyktują warunki, jak im zależy, to mogą dać cenę nawet 800 zł za ha. - mówi Nawrot. - To niemożliwe, aby osiągnąć z ziemi taki zysk. Czasami zwycięzca przetargu nawet nie podpisuje umowy z ANR, jednak wchodzi na pole i pobiera dopłaty bezpośrednie.
Co na to ANR? „Agencja jest świadoma sygnalizowanego problemu. (...) każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia i zbadania, przede wszystkim w oparciu o posiadane dokumenty. W przypadku zgłoszenia występowania tzw. „słupów”, przez rolników do tutejszego Oddziału, sprawy kierowane są do odpowiednich organów - czytamy w mailu od Zbigniewa Celińskiego, rzecznika prasowego agencji w Gorzowie. „(...) w przypadkach potwierdzenia wejścia na grunty Oddział każdorazowo obciąża opłatą, bezumownego użytkownika, zgodnie z przepisami zawartymi w tym zakresie. W przypadku braku wpłaty wymagalnych należności z tytułu bezumownego użytkowania sprawy są kierowane na drogę postępowania sądowego i egzekucyjnego”.
O sprawę spytaliśmy też prokuraturę, ale na odpowiedź musimy czekać do przyszłego tygodnia. Do tematu wrócimy.
Nowe przepisy
Wszyscy będą musieli składać oświadczenia
O dopłaty bezpośrednie do dzierżawionych gruntów może ubiegać się rolnik posiadający do nich tytuł prawny - mówi nowelizacja ustawy o dopłatach bezpośrednich, która obowiązuje od wtorku. Chodzi w niej o ukrócenie wyłudzania dopłat do bezprawnie użytkowanej państwowej ziemi. W myśl nowelizacji ustawy o płatnościach w ramach systemu wsparcia bezpośredniego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, do której składane są wnioski o dopłaty bezpośrednie do działek dzierżawionych od państwa, będzie żądała oświadczenia o posiadaniu tytułu do ich użytkowania. W przypadku, gdy okaże się ono nieprawdziwe, dana osoba może być pociągnięta do odpowiedzialności karnej.