Wiąż zastanawiam się, jak to możliwe. Niby to jedna wyspa nad jednym morzem. Niby taka sama, jak polska, jest ta niemiecka plaża. Za nieistniejącą granicą jest jednak inaczej. Warto to zobaczyć!
Uznam. Wyspa na pograniczu Polski i Niemiec. Z Pomorza Środkowego nie jest tam daleko - to jeszcze jeden z powodów, dla których warto ją odwiedzić. Pozostałe? Po przekroczeniu niewidzialnej granicy czekają na was kurorty i kurorciki, które mogą być wzorem dla wielu naszych. Dla miejscowości spod znaku paździerzowej płyty i blaszanej szczęki z jantarową papą.
Kilka kilometrów od Świnoujścia znajdują się urokliwe Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin. To, co mnie w nich urzekło, to dbałość o detale. Zadbane budynki, dopieszczone elewacje, przemyślana infrastruktura dla turystów - od stojaka na rower po ławkę. I... oddech. Tu nie jest tak, że każdy metr kwadratowy zajmują grille, wata cukrowa, handlarz arbuzami i balonami. Są klimatyczne lokale, są sklepiki, ale jest też spokojna przestrzeń. Bez nagromadzenia pstrokacizny.
W menu lokali króluje to, co bałtyckie. Śledź. Od wersji w bułce po wykwintne dania. Świeżo, prosto, smacznie.
W Heringsdorfie na plaży możesz wypożyczyć kosz, możesz skorzystać z leżaka i... patrząc w fale oglądać filmy. Na słupach wyrastających z morza zamontowany został wielki ekran, na którym wyświetlane są filmy.
Wyspa ma moc atrakcji dla turystów. Można je wrzucić do worka z napisem „komercja”, ale - co nią na urlopie nie jest? Truskawkowe miasteczko w Koserow, podwodna gondola na końcu molo w Zinnowitz - każda propozycja jest doskonale oznakowana. Przy drodze zamontowano drogowskazy, które pomogą dotrzeć do celu.
Jedną z propozycji jest farma motyli w Trassenheide. Jak zapewniają jej właściciele - największa w Europie. Hilmar i Sabine Lehmann przez 15 lat mieszkali w Tajlandii. Po powrocie do Niemiec w 2005 roku otworzyli ten obiekt. Znak rozpoznawczy - gigantyczna... mrówka przed wejściem.
Wcześniej o miejscu tym przeczytałam, że w hali o powierzchni 5000 m kw mieszkają kolorowe motyle, które w naturalnych warunkach występują jedynie w tropikach. Można też podziwiać piękne rośliny m.in. hibiskusy, orchidee, bananowce, hoje. Obiekt z zewnątrz wygląda fatalnie. Jak hala magazynowa. Raczej nie zachęca do wejścia. Cena biletu też nie jest najniższa - za 14 euro kupujemy wstęp do trzech miejsc (to jeszcze m.in. muzeum przyrody w Heringsdorfie). Zaryzykowałam i nie żałuję.
Witają nas Otto i Anna - papugi południowoamerykańskie, które na czas zwiedzania mieszkają w wolierze, a później latają po całej hali. Motyle w przeróżnych kolorach i rozmiarach są oswojone z obecnością ludzi. Siadają na ramionach, na włosach.
Niesamowite wrażenie robią niebieskie motyle - to kolor w świecie zwierząt egzotyczny. Morfo błękitne wewnętrzną stronę skrzydeł mają właśnie w kolorze intensywnie błękitnym. Rząd brązowych oczek w dolnej części skrzydeł służy do odstraszania nieprzyjaciół.
Monarcha, motyl bananowy, czerwony listonosz - jest kogo podziwiać. Warto zajrzeć też do insektarium z wylęgarnią, w której gąsienice przepoczwarzają się w piękne motyle. Z hali przechodzi się do części ekspozycyjnej - w gablotach można zobaczyć tropikalne bezkręgowce, a w terrariach m.in. skorpiony, patyczaki i wielkie pająki. Dla mnie była to już mniej przyjemna część zwiedzania...