PO o decyzji wojewody ws. in vitro: - Skandal
- To skrajnie prawicowy dyktat moralny - oceniają politycy Platformy.
I już szykują się do sądowej batalii o program dofinansowania in vitro z budżetu miasta, z którego jeszcze w tym roku miało skorzystać pierwszych 50 par. W sumie, w czasie trzech lat trwania programu miasto wydałoby na niego 1,5 mln zł. Już wiadomo, że na razie się to nie stanie, ponieważ w miniony piątek wojewoda kujawsko-pomorski uchylił uchwałę, którą pod koniec marca przyjęli bydgoscy radni. - Na najbliższej sesji rada miasta przekaże prezydentowi upoważnienie, by skierować sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - mówił podczas wczorajszej konferencji prasowej przewodniczący RM, dr Zbigniew Sobociński.
- Miałem zaszczyt być wnioskodawcą tego obywatelskiego projektu - mówił Michał Stasiński, do niedawna poseł .Nowoczesnej, teraz już PO. - Podpisało się pod nim ponad tysiąc osób. Teraz pan wojewoda wyrzucił te podpisy do kosza, a zrobił to z czysto ideologicznych względów. To przykre, bo od czasu przyjęcia uchwały do wydziału zdrowia zadzwoniło ponad 50 osób, pytając, kiedy i jak mogą się starać o udział w programie. Zarzuty wojewody są zupełnie nieuzasadnione. Program jest w pełni legalny, zyskał pozytywną opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Owszem, Agencja dała nam kilka sugestii. Do niektórych z nich się odnieśliśmy, do innych nie. Trzeba jednak pamiętać, że AOTMiT to jedynie organ doradczy. Nie widzę żadnych podstaw prawnych do uchylenia tej uchwały.
Rzecznik wojewody zapewnia jednak, że zarzuty wobec programu refundacji in vitro są poważne i merytorycznie uzasadnione. - Uchwała różni się od tego, co pozytywnie zaopiniowała Agencja, przede wszystkim jeśli chodzi o liczbę par i koszty - mówi Adrian Mól. - Trzeba wyjaśnić te różnice.
Rzeczywiście różnice są. Pierwotnie bowiem projekt miał być realizowany od 2016 do 2019 roku, jednak tak długo był procedowany przez AOTMiT, że daty stały się nieaktualne. - Również liczba par jest inna - w uchwale jest ich mniej niż w pierwotnym projekcie - tłumaczy Mól.
Wojewodzie nie spodobały się też autopoprawki wprowadzane do projektu przed głosowaniem o przyjęciu uchwały. - To były drobne korekty, aktualizacje - odbija piłeczkę prezydent Rafał Bruski i dodaje, że jego zdaniem decyzja wojewody to próba podważenia samorządności rady miasta.
Poseł Paweł Olszewski wierzy jednak, że ostatecznie projekt i tak zostanie zrealizowany. Czy tak się stanie - zdecyduje sąd. To jednak może trwać nawet do 18 miesięcy. A co, jeśli WSA podzieli decyzję wojewody? - Pozostaje nam wygrać wybory parlamentarne i przywrócić finansowanie in vitro z budżetu Państwa - odpowiada Olszewski. - Pisanie nowego projektu pod dyktando tych, którzy działają na szkodę obywateli na pewno nie wchodzi w grę. Zresztą i tak pewnie próbowaliby go znów zablokować.
Rzecznika wojewody z kolei zapytaliśmy, co jeśli rozstrzygnięcie będzie na korzyść wnioskodawców programu in vitro? - Poczekajmy na suwerenną decyzję sądu - odpowiedział.