Po premierze w Teatrze Horzycy. Udane przedstawienie "Mazagan. Miasto" można zaprosić do domu
- Bitwy nie pokażemy, bo jest nas tylko sześcioro – mówią w jednej z scen aktorzy. A jednak w tak niewielkim gronie, a do tego w mieszkaniu, bez teatralnej maszynerii, pokazują... historię ludzkości. Jej ważny aspekt, jakim jest przemieszczanie się: zajmowanie nowych terenów, kolonizacja, podboje kolejnych miejsc, wygnania i ucieczki, asymilowanie się z innymi i izolowanie od nich.
Kanwą sztuki „Mazagan. Miasto” Beniamina Bukowsiego (rocznik 1991!) jest prawdziwa historia twierdzy założonej przez Portugalczyków w XVI w. na zachodzie Maroka, nad Atlantykiem. Po dwóch i pół wieku istnienia miasta Mazagan marokański sułtan postanowił sięgnąć po tę obcą enklawę w jego państwie. „Centrala” w Lizbonie zdecydowała się więc zabrać zagrożonych rodaków i przydzielić im nowe miejsce osiedlenia w świeżo kolonizowanej Ameryce Południowej. Społeczność Mazaganu opuściła oswojoną przestrzeń w pustynnej część Afryki, by budować życie od nowa w wilgotnej Amazonii.
Na plakacie nowego przedstawienia Teatru Horzycy jest fragment kunsztownej koronki. Takiej, jakie przechowuje się w niejednym domu – to pamiątka po prababci, która ją własnoręcznie wydziergała, symbol ciągłości pokoleń, ładny przedmiot (przecież zwykle staramy się, by w naszym domu było ładnie). Takie pamiątki, jeśli tylko mamy dość czasu na spakowanie się i dość miejsca w walizkach, zwykle zabieramy z sobą do nowego domu.
Koronka z plakatu, pewnie niechcący, stała się też świetnym podsumowaniem spektaklu. „Mazagan. Miasto” w reżyserii Judyty Berłowskiej jest bowiem... koronkową robotą, widowiskiem misternie utkanym z przeplatających się opowieści, scen dynamicznych i wyciszonych, humorystycznych i refleksyjnych. Historię „miasta, które przepłynęło ocean” oglądamy bowiem z wielu perspektyw. Poznajemy władców, którzy decydują o przesiedleniach i wysiedleniach. Władców mniej lub bardziej cynicznych, wodzonych za nos przez różne szare eminencje. Zaglądamy też do mieszkań zwykłych ludzi, takich, co to nie chcą uwierzyć, że szykuje się wojna, bo bardziej realnym kłopotem jest opieka nad chorym na astmę dziadkiem. Albo przygotowywanie przyjęcia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień