
Mistrzostwa świata. Mamy to! Historyczne osiągnięcie Kota, Kubackiego, Stocha i Żyły. Polacy mistrzami świata w Lahti
Radość była jak na rozdaniu Oscarów. Zbiorowa euforia, ze łzami wzruszenia i podziękowaniami dla kolegów, współpracowników, rodziny. Jednak w odróżnieniu od tegorocznej gali nagród amerykańskiego przemysłu filmowego nie było mowy o pomyłce w werdykcie w najważniejszej kategorii. Na dużej skoczni w Lahti ta drużyna nie zostawiła rywalom złudzeń. Złote medale dla najlepszej drużyny na świecie wędrują do - uwaga, uwaga - Polski!
- Daliśmy radę - skwitował Kamil Stoch. Dali radę presji, rozbudzonym oczekiwaniom, również własnym. Zrobili to, czego w niespełna rok nauczył ich Stefan Horngacher: nie chcieli przeskoczyć samych siebie, tylko od A do Z wykonali swoją pracę.
Brzmi banalnie? Spróbujmy opisać to w bardziej kinowy sposób. Film „Fantastyczna czwórka” nigdy na Oscara nie zasłużył, ale akurat jego tytuł pasowałby do sobotniego konkursu jak ulał. Scenariusz poniekąd też, bo to rzecz o superbohaterach. Fantastyczna czwórka z Polski uwolniła w sobotę swoje moce. Latania. Gdyby w drugiej serii w rywalizację nie wtrącił się wiatr, wtedy już na półmetku nasi skoczkowie mogliby przymierzać złote medale. Mimo że poziom konkursu na początku był fantastyczny, a konkurenci wysoko zawieszali poprzeczkę Polakom, to Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot byli najlepsi w swoich grupach. Stoch był gorszy jedynie od będącego w zjawiskowej dyspozycji Stefana Krafta, podwójnego mistrza świata. Efekt? Przewaga ponad 17 punktów nad Austriakami. Może nie nokaut, ale rywale mogli czuć się lekko oszołomieni.
Potem jednak na skoczni Salpausselkae zawiało i klasyfikacja zaczęła się przestawiać (szansę na medal stracili np. Niemcy). Jeden punkt był w niej tylko trwały jak smutna mina na twarzy Janne Ahonena: Polacy na 1. miejscu.
- Działo się w tej drugiej serii. Jeden skakał 103 metry, a drugi 138 (Norweg Johann Andre Forfang pobił tym wynikiem rekord skoczni - red). U nas jednak każdy wykonał swoją robotę w stu procentach - podkreślał Żyła, który w Lahti wywalczył też brąz na normalnej skoczni. - To piękne dni, coś rewelacyjnego i niewyobrażalnego dla mnie. Te mistrzostwa nie zaczęły się dla mnie dobrze, a skończyły fantastycznie.
Największy stres przeżywał Kubacki, którego dwukrotnie ściągnięto z belki. - Były emocje, było mi też trochę zimno, ale skoncentrowałem się nad tym, co mam do zrobienia. Każdy dał z siebie wszystko i to jest kwintesencja tego konkursu. Jestem teraz superszczęśliwy. To jest coś, co ciężko opisać, euforia rosła z każdą minutą - opowiadał skoczek z Szaflar.
Hasło dnia brzmiało: „ułatwialiśmy zadanie Kamilowi, jak tylko mogliśmy”. Stoch, który skakał jako ostatni, w ostatnim locie nawet nie zauważył zielonej linii na zeskoku, która wyznacza orientacyjną odległość potrzebną do objęcia prowadzenia. Tak wysoko była wyświetlona. - Po wylądowaniu wiedziałem, że jest dobrze. To jest niesamowite, co przeżywam. Wierzyłem w tę drużynę, wierzyłem, że wspólnie możemy osiągnąć wielki sukces. Zasłużyliśmy na niego, bardzo długo na to czekałem - cieszył się Stoch.
- Po jego skoku poczułem wielką radość, kamień spadł mi z serca. Mieliśmy przewagę, ale w warunkach, które panowały, przy ogromnym pechu mogliśmy stracić ten medal. Nie mówię tu o złym skoku Kamila, ale o jakimś groźnym podmuchu wiatru, które się tu zdarzały. To są skoki, dopóki zawodnik nie przekroczy tej linii upadku, to nic jest pewne - podkreślał Kot.
Po konkursie długo jeszcze cieszyli się na skoczni, było też pamiątkowe zdjęcie polskiej ekipy z trenerem Horngacherem ustawionym - nie przez przypadek - w centrum, a potem całą grupą pojechali na ceremonię medalową do centrum Lahti (srebro wywalczyli Norwegowie, brąz - Austriacy). „Mazurka Dąbrowskiego” odśpiewali razem z grupą polskich kibiców. - To są przeżycia, które zostaną ze mną do końca życia - przyznawał Kot.
- Naprawdę fajnie stoi się na podium, oby częściej takie złote dawali - Żyła był w swoim żywiole.
- Oby zawsze - wtrącił ze śmiechem Stoch. - A jak nie zawsze, to przynajmniej przeważnie.
- A jak nie, to są jeszcze złote trunki - dowcipkował Żyła. Czyli wszystko na swoim miejscu.
Kot: - To życiowy sukces dla większości z nas. Może nie dla Kamila, bo on jest bardzo utytułowany, ale nie miał złota drużynowo i to takie dopełnienie jego kariery. A to nie jest nasze ostatnie słowo. Ja chcę więcej.
Za dwa lata MŚ w austriackim Seefeld, a już za rok igrzyska w południowokoreańskim PjongCzangu. Na razie jednak trzeba dokończyć sezon Pucharu Świata. Walka o Kryształową Kulę między liderującym Stochem a Kraftem będzie bardzo zacięta; dzieli ich tylko 60 punktów. Polacy mierzą też w zwycięstwo w Pucharze Narodów. Jednak z taką drużyną - od soboty mistrzów świata - realizacja tego celu wydaje się formalnością. Skandynawii nie opuszczamy - następne konkursy w Oslo. To będzie zarazem początek zupełnie nowej imprezy w PŚ - Raw Air, taki norweski Turniej Czterech Skoczni. Wystartujemy tam mocniejsi niż kiedykolwiek.
Wyniki
Konkurs drużynowy: 1. Polska 1104,2 pkt (Kamil Stoch 288,8 pkt; Maciej Kot 276,1; Dawid Kubacki 267,6; Piotr Żyła 271,7); 2. Norwegia 1078,6; 3. Austria 1068,9.