Miasto i zakłady przemysłowe po przejściu frontu było poważnie zniszczone.
W 1944 roku Niemcy szykowali się do obrony Kędzierzyna i Koźla przed nacierającą Armią Czerwoną. Budowali różnego rodzaju okopy, przeszkody. Powodowało to duże zniszczenia w infrastrukturze, glebie czy też urządzeniach melioracyjnych.
Same walki o miasto także przyniosły sporo zniszczeń, spalony został m.in. okazały ratusz na kozielskim rynku. Wcześniej bardzo mocno w nalotach ucierpiały zakłady IG Farben (dzisiejsze Azoty).
Dodatkowo sytuację już po samej wojnie pogarszały dewastacje, jakich dopuszczali się sowieccy sołdacy. W sprawozdaniu z 30 marca 1945 napisano, że do Kędzierzyna powróciło dopiero 300 z 8 tysięcy mieszkańców, a ich mieszkania są w większości zniszczone i splądrowane. „26 marca w jednej z kamienic w północnej dzielnicy wybuchł pożar.
Ratowano mienie, ponieważ spłonęłaby cała północna dzielnica miasteczka. Nie wszystkie trupy zostały jeszcze pogrzebane. Po piwnicach znajdują się zwłoki zabitych.
Zarządzono, aby zostały one natychmiast przez ludność cywilną pogrzebane” - napisano w raporcie. Miasto Koźle zniszczone było w 10 procentach, co stanowiło dość niewielki odsetek biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znalazł się na przykład Racibórz (60 proc.) czy Nysa (55 proc.). Dane te nie uwzględniały jednak zniszczeń w infrastrukturze przemysłowej, handlowej, sieci komunikacyjnych, gazowych, wodociągowych.
Zniszczenia te nie były jedynym zmartwieniem mieszkańców, którzy pozostali i nowych polskich władz instalujących się na tym terenie.
Armia Czerwona prowadziła liczne demontaże urządzeń z fabryk i wywoziła je na wschód. Ówczesny starosta Ciupka zwracał uwagę swoim władzom zwierzchnim w Katowicach, że miejscowa ludność jest masowo zatrudniania do demontażu urządzeń, głównie z fabryki IG Farben.
Podobnie było z zakładami w kozielskim porcie, m.in. z fabryką celulozy. Rosjanie zajęli także zakłady rektyfikacji spirytusu. Do dziś wśród mieszkańców Kędzierzyna-Koźla można usłyszeć plotkę, że rzekomo spora część żołnierzy Armii Czerwonej potopiła się w kadziach z alkoholem, ale żaden historyk nigdy nie potwierdził tych informacji. Do demontażu zakładów w Azotach i Blachowni zaangażowano także około 1000 radzieckich żołnierzy.
W praktyce tuż po wojnie w rękach Polaków pozostawała jedynie jedna stolarnia i zakład wodociągowy.
W sumie na terenie Kędzierzyna aparatura przemysłowa została zniszczona praktycznie w całości. Spore straty były także w samym porcie. Około 60 procent jednostek była zatopiona bądź poważnie uszkodzona.
Korzystałem z „Monografii Kędzierzyna-Koźla”.