Po złagodzeniu przepisów prostsze jest wycięcie drzewa na własnej posesji
Większe uprawnienia przy decydowaniu o wycinkach dostały też gminy. Czy to dobra zmiana?
Artur Radziński, wiceprezydent Gorzowa: TAK: Bez wycinki trudno zrobić inwestycję drogową.
Czy złagodzenie przepisów dotyczących wycinki drzew to dobry ruch?
Oczywiście. Sytuacja w końcu wraca do normalności. Bo często dochodziło do takich sytuacji, że za drzewa samosiejki trzeba było płacić wiele tysięcy złotych. Dotychczasowe przepisy nie były przyjazne inwestorom, bo koszt wycięcia drzew na terenie, na którym chcieli postawić na przykład sklep, dochodził do miliona złotych.
Dlaczego właściwie trzeba wycinać drzewa, chociażby przy inwestycjach drogowych?
Staramy się ich nie wycinać, ale bardzo często nie ma wyjścia. Trzeba się decydować na wycinkę dlatego, że drzewa, piękne i niekiedy dorodne, a często także i wiekowe, znajdują się zbyt blisko pasa drogowego. Na przestrzeni lat zmieniły się jednak przepisy w tym względzie, które nie pozwalają, by były one zbyt blisko jezdni. Poza tym od czasów, gdy sadzono te drzewa, znacznie zwiększyło się natężenie ruchu na drogach. Robi się więc niebezpiecznie dla kierowców, a przy okazji także dla pieszych. Poza tym przy okazji realizacji inwestycji musimy pamiętać, że jeśli prace prowadzone są w dużym zakresie, to uszkadzane będą systemy korzeniowe tych drzew. Gdy drzewa zostawi się „na siłę”, wywoła to niebezpieczną sytuację, na przykład w czasie dużych wichur. One mogą się przewracać. Poza tym korzenie drzew mogą niszczyć to, co właśnie się buduje.
Dlaczego mieszkańcy są tak niechętni wycinkom?
Znajomość aktualnego prawa drogowego nie jest wielka wśród mieszkańców. To jednak jest normalne. Bardziej istotne jest, aby podejść do sprawy od strony życiowej. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Jeżeli modernizuje się układ drogowy, ścieżki rowerowe, zmienia system oświetlenia dróg, to natura „musi” ucierpieć.
Joanna Liddane, Zielonogórskie Towarzystwo Upiększania Miasta: NIE: W ciągu dwóch lat z naszego otoczenia zniknie wiele pięknych drzew.
Nowe prawo znosi obowiązek uzyskania zgody na wycinkę drzew na działkach należących do prywatnych właścicieli. Skutek? Z początkiem roku piły poszły w ruch. Wyraźnie wzrosła skala wycinki na prywatnych działkach...
Obawiam się, że efekt nowych przepisów będzie taki, iż w najbliższych dwóch latach zniknie wiele starych, wartościowych drzew. W tym ponadstuletnie dęby i buki. Przykłady tego opisała już „Gazeta Lubuska”. To nie tylko efekt złagodzenia prawa, ale i naszej bardzo słabej edukacji ekologicznej. Ludzie bardzo często nie zdają sobie sprawy, co dają nam drzewa. Jak wpływają na nasz mikroklimat, niwelują skutki smogu.
Czy dotychczas przepisy i urzędnicy utrudniali wycinanie cennych przyrodniczo drzew?
Obowiązujące do końca ubiegłego roku prawo też nie chroniło w stu procentach cennych okazów. Oczywiście wnioskodawca musiał uzbierać szereg dokumentów, ale samorządy wydawały na końcu pozwolenia i nie bardzo mogły się temu sprzeciwić. Gminy czasami do mnie zwracały się z prośbą o wsparcie, bo ktoś chciał wyciąć na przykład 150-letni dąb. I jak taki właściciel nieruchomości się uparł, to realizował cel. Zawsze było to jednak jakieś utrudnienie.
Jak dużo drzew zagrożonych wycięciem jest na prywatnych działkach?
Nie ma takich spisów w miastach. Problem nie dotyczy tylko miast, bo również rolnicy wycinają zadrzewienia śródpolne. A to ostoja i miejsca lęgowe ptaków. Rolnicy pozbywają się tych drzew, żeby łatwiej uprawiać pole traktorami. A w miastach ludzie tną, bo nie chce się im grabić liści. A przecież drzewo, mimo że rośnie na prywatnej działce, jest w dużym stopniu rzeczą wspólną, bo przecież wpływa ono na mikroklimat, jakość powietrza, którym oddychamy, czy chociażby daje cień. Za koszty wycinki zapłacimy my wszyscy.
Po złagodzeniu przepisów prostsze jest wycięcie drzewa na własnej posesji. Większe uprawnienia przy decydowaniu o wycinkach dostały też gminy. Czy to dobra zmiana?
Andrzej Łusiewicz, przedsiębiorca z Nowej Soli
- Można wycinać do woli drzewa na swojej posesji, a jeszcze tym bardziej te, które samemu się posadziło. Jeśli chodzi o drzewa w miejscach publicznych, w parkach, przy ulicach, to jestem temu zdecydowanie przeciwny. Każde drzewo to oddech, tlen, życie. Na mojej ulicy, Matejki w Nowej Soli, kiedyś były lipy, już prawie ich nie ma, nikt nie dosadza nowych i to mi się bardzo nie podoba.
Natalia Kozłowska, studentka z Żagania
- Nie jestem zwolenniczką wycinania drzew, one dają nam tlen, a wiosną cieszą oko pięknymi, zielonymi koronami. Rozumiem, gdy ktoś wytnie drzewo, bo jest chore albo zagraża bezpieczeństwu. Chrońmy to, co jest dla nas dobre, nie pozbywajmy się tego. Jestem przeciwna wprowadzeniu nowych przepisów, nie róbmy stepu na swoim podwórku. Przecież nasze lasy słyną z tego, że są wiecznie zielone.
Sławek Szczeciński z Ośna Lubuskiego, pracuje za granicą
- Żaden przepis, który pozwala wyciąć drzewo, nie jest dobry. Absolutnie jestem tego przeciwnikiem. Tyle się mówi o ochronie środowiska, o wpływie drzew na przyrodę. Dają nam tlen i oczyszczają ze szkodliwych gazów powietrze, którym oddychamy. Każde drzewo jest potrzebne i wycięcie go przynosi jakieś skutki, niekoniecznie dobre.
Marcin Pabierowski, projektant budownictwa z Zielonej Góry
- Nowe przepisy są gorsze od poprzednich. Stracą miasta, które dbają o zieleń. Wycinki będą mogły być prowadzone przez osoby fizyczne bez kontroli. Mogą zniknąć cenne drzewa. Inwestorzy odetchną, bez zezwolenia będzie można wyciąć drzewa, których obwód ma mniej niż 100 cm (na wysokości 130 cm), obniżone są opłaty... Ustawa pozwala na szereg ustępstw.