Po(d)gląd na świat. Felieton Włodzimierza Jurasza: O doskonałości
Anna Dymna, Marian Dziędziel, Edward Linde-Lubaszenko, Jerzy Trela - znakomici aktorzy. Reżyser Robert Gliński też sroce spod ogona nie wypadł. Do tego znakomita, mocno ostatnio wspierana firma - Teatr Telewizji. Ale to wszystko jakby za mało…
W poniedziałkowy wieczór obejrzałem w Teatrze Telewizji TVP1 „Chłopców” Stanisława Grochowiaka (zm. 1976), pisarza ongiś będącego na topie, dziś nieco już zapomnianego. Prozy pisał niewiele, bez większego rozgłosu, z dramatów przypominam sobie tylko wspomnianych „Chłopców”, po mózgownicy pałęta mi się jeszcze kilka wierszy, z nieśmiertelną „Rozmową o poezji”, która „wynika z brodawek ogórka”, będącą manifestem tzw. turpizmu. Ale nowej inscenizacji „Chłopców” nie mogłem sobie odpuścić. I co? I nic…
Tak, nic. Bo doskonale pamiętam nakręcony w roku 1973 telewizyjny film Ryszarda Bera, z genialnymi rolami Barbary Ludwiżanki, Kazimierza Opalińskiego, Aleksandra Dzwonkowskiego, Zdzisława Mrożewskiego… Bardzo przepraszam przywołanych na wstępie wykonawców nowej inscenizacji, ale nic na to nie poradzę… Dla mnie, człowieka wszak wiekowego, owi odtwórcy tych samych ról sprzed lat już na zawsze pozostaną niedościgłymi wzorcami buntujących się pensjonariuszy domu (nie)spokojnej starości.
W takich chwilach zawsze nachodzi mnie pewna refleksja (może zresztą wypływająca z racji wspomnianego wieku) - wbrew temu, co zwykło się sądzić, w sztuce możliwa jest doskonałość. Możliwe jest osiągnięcie takich wyżyn, którym już nikt nigdy nie będzie w stanie dorównać - każda nowa wersja raz zrealizowanego dzieła musi pozostawić niedosyt.
Wspomniana inscenizacja „Chłopców” nie jest jedynym przykładem. Swego czasu, zachwycony filmem „Hair” Milosza Formana, kupiłem sobie płytę z piosenkami wykonywanymi w broadwayowskiej inscenizacji tego musicalu. Gdzieś chyba jeszcze w domu leży, ale nie mam pojęcia gdzie, i nie zamierzam jej szukać. Słuchając u kolegi płyty z takoż broadwayowskiej inscenizacji „Skrzypka na dachu”, nie mogłem zrozumieć, czym ludzie się tak zachwycają - dopóty, dopóki nie obejrzałem genialnego filmu Normana Jewisona z Chaimem Topolem. Po filmie Andrzeja Wajdy chyba już nigdy nie wybiorę się do teatru na „Wesele”.
Tak, doskonałość jest możliwa i tę prawdę należy przyjmować z pokorą.