Wśród 19 najbiedniejszych regionów Unii Europejskiej aż cztery są w Polsce. W tej grupie jest także Podkarpacie.
W swoim najnowszym raporcie europejski urząd statystyczny (Eurostat) podał dane dotyczące zamożności poszczególnych regionów UE. W 19 z nich odnotowano PKB na mieszkańca na poziomie poniżej 50 proc. średniej unijnej. Cztery z tych regionów to polskie województwa: lubelskie (47 proc.), podkarpackie (48 proc.), warmińsko-mazurskie oraz podlaskie (49 proc.).
My gonimy, oni uciekają
Z kolei najbogatszym polskim regionem było województwo mazowieckie, które osiągnęło 109 proc. średniej unijnej.
Przedstawiciele urzędu marszałkowskiego przyznają, że pozyskane dotąd unijne pieniądze przyczyniły się do wielu pozytywnych zmian, ale pozwoliły na rozwiązanie tylko wybranych problemów, z jakimi boryka się nasz region nie likwidując dysproporcji rozwoju.
- Dlatego mimo coraz bardziej aktywnej polityki regionalnej, dalej dostrzegalne jest zróżnicowanie społeczno-gospodarcze z pozycji kraju, jak i wewnątrz regionów - mówi Monika Konopka z biura prasowego urzędu marszałkowskiego. - Na szczęście Podkarpackie wyraźnie zwiększa tempo tracenia dystansu rozwojowego w stosunku do UE. W 2009 r. PKB per capita w stosunku do średniego poziomu UE wynosiło 42 proc. a w 2015 r. - 48 proc. - dodaje.
Konopka zaznacza, że wyróżnikiem Podkarpacia jest nie tylko dynamika wzrostu PKB, ale także wysoki w skali kraju udział finansowania własnych ośrodków badawczo rozwojowych przez sektor prywatny.
Ekonomiści podsumowują krótko: owszem, gonimy Europę, ale inne jej regiony nie stoją w miejscu.
- W skrócie: najbogatsze regiony rozwijają się coraz szybciej, a biedniejsze coraz bardziej odstają od reszty. Nie jest to problem polski, bo wystarczy popatrzeć na USA i podupadające regiony np. Detroit - twierdzi Artur Chmaj, ekonomista z WSIiZ w Rzeszowie. - Duży biznes, szczególnie finansowy, wybiera największe centra, bo tam jest dla niego najbardziej dochodowo. Kilka lat temu płakaliśmy w Rzeszowie po przenoszonych do Krakowa, Lublina, Tarnowa różnych regionalnych central: gazownictwa, bankowości, poczty. To pokazuje, że proces nie wymaga bilionów złotych w tle, ale że jest w pewnym sensie nieuchronny, bo podyktowany rachunkiem ekonomicznym - zaznacza.
Ekonomista podkreśla, że sam Rzeszów przez biedniejsze regiony Podkarpacia także jest postrzegany jako drapieżny magnes na ludzi, firmy i pieniądze. Ale jest coś, co wyróżnia Podkarpacie jako całość.
- Eksperci z różnych dziedzin, coraz częściej porównują nas do Bawarii sprzed lat. Mamy taki sam potencjał, społeczeństwo, etos pracy i rodzin, lepsze od innych regionów wschodniej Polski położenie geopolityczne - wylicza Chmaj. - To jest szansa, którą musimy wykorzystać. Nie jesteśmy ogonem Europy. Przeciwnie, potencjał ludzki, to nasz kluczowy atut - dodaje.