Podlasianie są bardzo religijni i kontaktują się z duchami
Co czwarty mieszkaniec woj. podlaskiego miał proroczy sen, co piąty przyznaje, że we śnie miał kontakt ze zmarłym. Większość z nas wierzy, że to możliwe. To sposób na radzenie sobie z żałobą, czy może faktycznie dowód na przenikanie się świata żywych i martwych? Gdzie na Podlasiu zdarzają się cuda?
Po prostu przyszła do mnie mama, jak umarła tego samego dnia, dość nagle zresztą. Chociaż pracowałam i byłam w Niemczech, to już wiedziałam, że umarła, nim za godzinę dostałam telefon... - opowiada 56-letnia Maria.
- Dzień po swojej śmierci, tata przyszedł do mnie w nocy i prosił, żebym dała mu to, co schował w szafce. Rano po przebudzeniu sprawdziłam w miejscu, o którym mówił i znalazłam tam papierosy, które tak lubił, a których w ostatnich miesiącach przed śmiercią nie mógł palić, lecz schował je i palił w tajemnicy. Chciał, żeby mu je włożyć do trumny... - relacjonuje 37-letnia Karolina.
Według raportu „Zjawiska nadprzyrodzone oczami Polaków”, aż 20 proc. mieszkańców woj. podlaskiego osobiście doświadczyło kontaktu ze zmarłymi we śnie (w Polsce to 14 proc. ludzi). Jeszcze więcej osób wierzy, że zjawiska paranormalne - których nie jest w stanie wyjaśnić nauka - istnieją.
95 proc. Polaków deklaruje się jako katolicy. Ale nie przeszkadza im to wierzyć w istnienie zjawisk nadprzyrodzonych, którym „nie po drodze” z nauką Kościoła
- Z szeroko rozumianych zjawisk nadprzyrodzonych ludzie najbardziej wierzą w te o charakterze religijnym, legitymizowane przez instytucje religijne lub z którymi spotykają się w czasie socjalizacji, to znaczy stygmaty, objawienia, obcowanie ze świętymi i aniołami - słowem wszystko, co jest zapisane w „kodzie kulturowym” - wyjaśnia dr Maciej Krzywosz, socjolog religii na Uniwersytecie w Białymstoku.
W liczbach wygląda to tak. W cuda wierzy 47 proc. badanych mieszkańców woj. podlaskiego, w prorocze sny - niewiele mniej - 43 proc. To wskaźnik wyższy niż przeciętny w innych regionach Polski. Ale i w krajowych statystykach widać, że największe zainteresowanie budzą zjawiska właśnie ze sfery religijnej: cuda (41 proc.), prorocze sny (37 proc.), egzorcyzmy (37 proc.) oraz zjawiska związane z duchami, w szczególności z duszami bliskich zmarłych.
Jezus zapłakał krwią
Polska jest miejscem, gdzie wydarzenia mirakularne mają długą historię. Wiele z nich doprowadziło w przeszłości do powstania ważnych sanktuariów, w szczególności maryjnych, na przykład w Świętej Lipce czy Różanymstoku. Znaczącym miejscem na polskiej mapie cudownych zdarzeń jest ziemia łomżyńska. Chodzi m.in. o objawienia Pana Jezusa w Ostróżnem koło Zambrowa oraz zakończone, wraz ze śmiercią wizjonera, stygmatyka - Stefana Gwiazdy, objawienia w Wykrocie na Kurpiach.
Gmina Szumowa, Ostrożno, 30 lipca 1984 r. Czesława Marianna Polak około godziny 11, zobaczyła, tuż pod lasem, koło swego domu - Jezusa Chrystusa. Następnie w miejscu, gdzie przechadzał się Zbawiciel, doznała dwugodzinnej wizji, w czasie której ujrzała drewniany krzyż i robotników pracujących przy budowie kaplicy. I to był początek idei zbudowania sanktuarium „Chrystusa idącego do ludzi”.
Rok później w miejscu objawienia została zamontowana i poświecona figura Jezusa Chrystusa, przy której zaczęła się gromadzić na modlitwy miejscowa ludność. Pojawiały się informacje o różnych otrzymanych łaskach, a Czesława Marianna Polak doznawała ciągle kolejnych objawień, także w czasie snu. W jednym z nich Chrystus zapewnia wizjonerkę, iż „To objawienie rozejdzie się nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami”.
Potem mają miejsce kolejne cuda: nad miejscem objawienia wiele razy nagle rozbłyskuje niebieskie światło, po twarzy figury Jezusa Chrystusa płynie krew, zmienia się też jej odcień. Następują cudowne uzdrowienia.
Najnowszy oficjalny cud eucharystyczny w Podlaskiem miał miejsce w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego w Sokółce. Było to na początku października 2008 roku. Kapłan udzielający komunii, upuścił jeden z komunikantów na posadzkę świątyni. Po jakimś czasie zauważono, że umieszczona w specjalnym pojemniku z wodą hostia nie rozpuściła się. Dodatkowo pojawił się na niej czerwony skrzep. Eksperci orzekli, że jest to fragment mięśnia sercowego człowieka w stanie agonalnym.
Jeszcze przed oficjalnym uznaniem „cudu w Sokółce” przed Hostią modliły się tysiące osób. Przyjeżdżali praktycznie z całego świata. Niektórzy z nich odzyskiwali zdrowie. Udokumentowano przypadki uzdrowionych z chorób nowotworowych, ocalonych z wypadków i obdarzonych innymi łaskami.
Krwawe łzy popłynęły też 24 maja 2012 roku z figurki Matki Boskiej, stojącej w małej, drewnianej świetlicy w podbiałostockich Hryniewiczach, gdzie ludzie zbierali się na różaniec. O zdarzeniu przycichło, ale miejsce to wciąż ma znaczenie dla wiernych z sąsiednich parafii.
- Cechą wiary mirakularnej jest pomijanie kwestii, czy dany cud został uznany przez Kościół, czy też nie - mówi dr Maciej Krzywosz. -Ważne jest, iż są osoby świeckie, które zjawiska cudowne akceptują. Można powiedzieć, że mirakularność ma wyraźny charakter pozainstytucjonalny, choć trzeba przyznać, że cudowiczom, czyli osobom odnajdującym się w wierze mirakularnej, zależy na pewnej formie uznania ich cudów przez Kościół.
Dr Krzywosz jest autorem eseju „Fides quaerens miraculum. Na styku mistyka i Kościoła”, który znalazł się w pracy pod red. Włodzimierza Pawluczuka „W co wierzymy?”.
No właśnie, w co wierzymy? Polskie społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane. W niedalekiej przyszłości ludzie będą wierzyć w coraz rozmaitsze rzeczy, budując na nich sens swego życia. 95 proc. Polaków deklaruje się jako katolicy. Ale nie przeszkadza to wierzyć im w istnienie zjawisk nadprzyrodzonych, którym „nie po drodze” z nauką Kościoła.
W efekcie - jak pokazują badania - ponad połowa Polaków czyta horoskopy, co 7. odwiedził kiedyś wróżkę, a co 6. był przywiązany do talizmanu.
- Warto podkreślić fakt łączenia tradycyjnych przekonań z treściami i praktykami zaczerpniętymi z innych religii i prądów kulturowych, co przejawia się w deklaracjach wiary i przekonań różnych elementów światopoglądowych - tłumaczy Krzysztof Martyniak z Instytutu Socjologii UW. - Także z medycyną alternatywną - z osobą, która nie jest lekarzem, a stosuje inne metody leczenia zetknęło się aż 24 proc. Polaków i w większości były to (wbrew stereotypom) osoby z wyższym wykształceniem oraz mieszkańcy aglomeracji.
Nad miejscem objawienia nagle rozbłyskuje niebieskie światło, po twarzy figury Jezusa Chrystusa płynie krew, zmienia się jej odcień... Następują cudowne uzdrowienia
Jesteśmy Religijni i wybiórczy
Nasza religijność nie ma więc wpływu na zainteresowanie przepowiedniami, horoskopami, przywiązaniem do talizmanu „na szczęście” czy amuletu „przeciwko złu”.
- Zachowania te, będące wyraźnie sprzeczne z zasadami społeczności katolickiej, wyraźnie nam „nie przeszkadzają” - kwituje Krzysztof Martyniak z Instytutu Socjologii UW (Zakład Teorii Zmiany Społecznej).
Autorzy raportu „Zjawiska nadprzyrodzone oczami Polaków“ twierdzą wręcz, że Podlasianie wiarę w Boga łączą z wiarą w moce nadprzyrodzone i zabobon , a cerkiewną liturgię - z obrzędami sięgającymi czasów pogańskich, rzucaniem uroków itd. Komentatorzy mówią tu o „duchowości koktajlowej”, w której obok siebie występują sprzeczne elementy, z różnych porządków i wierzeń.
- Uważam, że na Podlasiu nie mamy do czynienia z „religijnością koktajlową” a raczej z selektywnością religii - rozważa Maciej Krzywosz z UwB. - Ludzie wybierają sobie pewne elementy, odrzucają dogmaty, ale nie tworzą własnej, prywatnej religii, która by się składała, tak jak koktajl, z różnych elementów, np. łącząc chrześcijaństwo z wiarą w reinkarnację, UFO i w Chrystusa jako szamana. Jeśli coś takiego ma miejsce, to bardziej skutek złej socjalizacji religijnej niż świadomego wyboru jednostki.
W zjawiska nadprzyrodzone najczęściej wierzą mieszkańcy południowo-zachodniej części Polski. Zjawiska ezoteryczne i wierzenia ludowe najbardziej przemawiają do mieszkańców Dolnego Śląska i Opolszczyzny. Pod względem wiary w duchy oraz zjawiska paranormalne dorównują im jedynie mieszkańcy wschodnich regionów, uważani za bardziej religijnych i konserwatywnych.
Według najnowszego raportu Instytutu Statystyki Kościoła, odsetek wiernych w woj. podlaskim - uczestniczących w niedzielnych praktykach religijnych - od 2014 r. rośnie. Mimo przemian społecznych, religijność Polaków nie słabnie. W diecezji białostockiej na niedzielne msze chodzi 46,3 proc. wiernych, a do komunii św. - 21,6 proc. W drohiczyńskiej te wskaźniki wynoszą odpowiednio: 48,1 proc. i 20,3 proc., zaś w łomżyńskiej: 45,6 proc. i 21,8 proc.
- Sądzę, że efektem tego, że podlaska religijność jest wyższa niż gdzie indziej, większa jest też legitymizacja zjawisk nadprzyrodzonych o charakterze religijnym - uważa dr Maciej Krzywosz.
Za tydzień - o świecie magicznych stworzeń i ludowych demonów, ezoteryki i parapsychologii.